
Jeżeli dotychczas można się jeszcze było zastanawiać, kto chce dyrygować elektroenergetyczną orkiestrą w Polsce, to po 16 grudnia nie ma wątpliwości. Nowa strategia Polskich Sieci Elektroenergetycznych tylko potwierdza aspiracje operatora
– Jesteśmy strażnikiem bezpieczeństwa energetycznego, architektem rozwoju systemów i rynków energii oraz liderem zrównoważonej transformacji energetycznej w Polsce i Europie – ogłosił prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych Grzegorz Onichimowski podczas prezentacji strategii spółki do roku 2040. Plany zamknięto w dwóch hasłach. Strategię nazwano „Strażnik i architekt” (takie role mają pełnić PSE w Polsce), a przyświeca jej maksyma „Sieć gotowa na przyszłość”.
Strategia nie zaskoczy tych, którzy obserwują postępy prac przy tzw. pakiecie antyblackoutowym (projekt UC84) lub kolejne publikacje wieloletnich planów operatora PRSP (Planu Rozwoju Sieci Przesyłowej). Nawet największe zobowiązanie ze strategii – przygotowanie polskiej sieci elektroenergetycznej na neutralność klimatyczną – było pośrednio zapowiadane podczas prac przy ostatnim PRSP na lata 2025–2034.
Przeczytaj też: Polski atom z zielonym światłem od KE
Plan PSE pozostaje przyszłościowy, ale to postawienie kropki nad i względem ostatnich 2–3 lat ich działań. Operator chce z obserwatora i strażnika-inżyniera stać się również aktywnym kreatorem polityki energetycznej państwa.
Były to jednak tylko zamiary, teraz przekute w główny cel PSE:
Osiągnięcie do 2035 roku gotowości Krajowego Systemu Elektroenergetycznego do bezpiecznej i stabilnej pracy w warunkach bezemisyjnego miksu energetycznego
Dlaczego ta data? Wtedy udział odnawialnych źródeł energii w miksie wytwórczym przekroczy 60%, a potem będzie tylko rósł. Obrazuje to poniższa grafika ze strategii.

Operator zamierza być gotowy na przyjęcie ogromnych mocy do systemu. Do 2034 roku to blisko 80 GW mocy w OZE (prawie 12 GW z offshore wind), 15 GW mocy w magazynach energii i 2,8 GW w atomie, a także około 11 GW w jednostkach dyspozycyjnych. Choć nie pada to wprost, chodzi o elektrownie gazowe.
W 2040 roku – to już prognozy – OZE mają sięgnąć 110 GW, atom – 5,3 GW (to elektrownia w Choczewie i prawdopodobnie małe reaktory modułowe, SMR), a magazyny – 24 GW. Podobne wyliczenia i estymacje przedstawiciele PSE pokazywali na spotkaniach z mediami i ekspertami: operator od kilku lat szykował się na scenariusz, w którym moce OZE sięgną 100 GW i więcej.
Niestety nie ma danych dotyczących potencjalnego zużycia energii elektrycznej w kraju czy wolumenu jej produkcji. Ten brak uzupełni dopiero nowy PRSP, który ma zostać zaprezentowany jeszcze na początku 2026 roku. W tej chwili jednak pod tym względem strategia przypomina przygotowaną scenę pod spektakl. Na głównych aktorów trzeba poczekać, a bez nich trudno „wyczuć” , co tak naprawdę widzi operator.
Zwłaszcza że podaje jako źródła generacji magazyny energii, czym lekko zakrzywia obraz. To zapewne uproszczenie na cele komunikacyjne, ale udział OZE w miksie wytwórczym będzie większy niż wynikałoby to z grafik, sięgnie ponad 70%, tylko teraz ich generacja jest przypisywana magazynom.
PSE skupiają się bardziej na własnym rozwoju – a tym samym jak zamierzają pociągnąć ku transformacji wszystkich uczestników rynku – oraz na tym, co mogą zaoferować im i administracji. A ta lista jest długa.
Jak pokazał przykład pakietu antyblackoutowego, PSE chcą częściej pisać prawo, a nie tylko je wykonywać. Zamierzają przychodzić ze wsparciem dla administracji nie tylko jako nadzorca, ale i centralny planista oraz analityk.
Ostatnią rolę operator chce realizować przede wszystkim przez Narodowe Centrum Analiz Energetycznych. To think tank, który działa przy PSE, pracuje, ale dotąd nie wypłynął na szersze wody. Od niedawna kieruje nim były prezes URE Rafał Gawin i wszystkie znaki wskazują na to, że rola NCAE będzie rosła. Właśnie ta organizacja została oddelegowana do prac nad Krajowym Planem na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK), zajmie się też aktualizacją Polityki Energetycznej Polski do roku 2040 (PEP2040).
Spółka z Konstancina zamierza też aktywizować się na scenie europejskiej: w planach ma otwarcie biura w Brukseli, aby lobbować bez pośredników na poziomie unijnym. Wiele miejsca poświęcono bilansowaniu, a także Lokalnym Obszarom Bilansowania.
Wyraźnie widać, że mimo reformy Rynku Bilansującego, Polskie Sieci Elektroenergetyczne będą dalej uszczelniać system. Wyraz temu dał jeden z wiceprezesów PSE Konrad Purchała, który zaznaczał, że bilansowanie i energetyka lokalna mają być rzeczywiście lokalne, czyli oparte na fizycznym przepływie, a nie na wirtualnych umowach PPA, a uczestnicy rynku powinni przestrzegać tego, co „jest zapisane w kodeksach w zakresie planowania pracy źródeł”.
– Kto ma umowę na energię, ten pracuje. Kto takiej umowy nie posiada, ten musi pozostać w postoju. Nieplanowa praca zakłóca bezpieczeństwo pracy jako takie. Takie działania będą penalizowane. Jako PSE będziemy z pełną determinacją wzmacniali sygnały do skutecznego bilansowania – mówił Konrad Purchała.
Wiceprezes PSE podkreślał przy tym, że to sygnały cenowe w pierwszej kolejności ustalają, które źródła pracują. – Jednak aby ten system mógł efektywnie działać, musimy dbać o to, aby cena dobrze odzwierciedlała sytuację bilansową. Tylko wtedy odbiorcy i uczestnicy systemu będą mogli za nią podążać – powiedział.
Duże zmiany – na razie tylko w planach – mogą nastąpić w relacjach z Operatorami Sieci Dystrybucyjnej (OSD). PSE nie wykluczają oddania im niektórych obszarów sieci 110 kV (sieci wysokiego napięcia) do zarządzania.
„Będzie to oznaczało ewolucyjną zmianę dotychczasowego statusu i sposobu pracy sieci 110 kV – z sieci zamkniętej, pełniącej funkcję sieci podprzesyłowej, w kierunku modelu, w którym wydzielone obszary sieci dystrybucyjnej są zasilane wielostronnie z kilku stacji NN/110 kV” – zapisano w strategii.
Wiele miejsca poświęcono technologii grid-forming i kompensatorom synchronicznym. Obydwa zagadnienia wiążą się bezpośrednio z tegorocznym hiszpańsko-portugalskim blackoutem. Grid forming to zestaw technologii, które pozwalają na takie sterowanie falownikami, by narzucać im pracę synchroniczną z siecią, w tym w utrzymywaniu napięcia i częstotliwości. Z perspektywy rosnącego udziału OZE, których praca jest zależna od pogody, to szczególnie istotny element planowania sieci.
Tajemniczo brzmiące „kompensatory synchroniczne” to z kolei rozwiązanie z serii „i wilk syty, i owca cała”. Operator wychodzi tu z inicjatywą, która może zdecydować o przyszłości części elektrowni węglowych w kraju. Chodzi o to, by nie tyle je wygaszać, co wykorzystywać w przyszłości do stabilizacji sieci.
W niektórych jednostkach można byłoby zostawić generatory, które pobierałyby moc bierną, dzięki czemu obniżają napięcie (działają też w drugą stronę, podnosząc napięcie, gdy generują moc bierną). Pracowałyby po to, by w razie zakłóceń ustabilizować system – duże wirniki to idealne rozwiązanie w razie gwałtownych zmian częstotliwości.
Właśnie skoki częstotliwości najpewniej doprowadziły do blackoutu w Hiszpanii i Portugalii, przez co o inercji (bezwładności dostarczanej przez wirniki) i mocy biernej mówi się w branży od miesięcy.
PSE udzielają więc odpowiedzi nie tylko na wyzwania związane z OZE, ale i na pytanie o przyszłość niektórych elektrowni węglowych. Danie im drugiego życia w takiej formie pozwoli docelowo zachować miejsca pracy, bo takie jednostki będą wymagały techników i personelu do ich utrzymania oraz obsługi.
Ten wątek szczególną uwagę zwraca po lekturze założeń PSE na moce dyspozycyjne (elektrownie konwencjonalne). Wygląda bowiem na to, że operator widzi miejsce tylko dla kilku najnowszych jednostek węglowych (Opole, Jaworzno III) w systemie. Reszta dostępnych gigawatów będzie pochodzić z gazu. Trudno zarzucić operatorowi, technicznemu opiekunowi systemu, by kierował się tu ideologicznymi pobudkami. Wyraźnie widać, że i z analiz PSE wynika jedno: węgiel idzie w odstawkę.
Z takimi pomysłami, jak to alternatywne zastosowanie istniejącej infrastruktury wychodzi akurat operator sieci przesyłowej, co w połączeniu z jego innymi pomysłami wyraźnie stawia go w elektroenergetycznej awangardzie. PSE wyraźnie zaadresowały kilka wyzwań, wskazując rozwiązania i zebrały to w spójny plan. Z tej perspektywy strategia jednej spółki przestaje być szyta wyłącznie pod nią, ale i dla całego sektora.
Przeczytaj też: Nowy rekord ujemnych cen w Polsce
Zwłaszcza że lada moment poznamy założenia po raz kolejny zmodyfikowanego KPEiK, przy którym pracowały PSE, w blokach startowych czeka PEP2040. Operator chce powołać Radę Konsultacyjną Rynku Bilansującego, która ma animować debatę o tej technicznej platformie. Zamyka swoje plany w „trójpaku mocowym”, czyli: modernizacji rynku mocy (aby nowe jednostki mogły korzystać z nowej odsłony tego mechanizmu), wzmocnienia rynku elastyczności (dla usług DSR i magazynów) oraz mechanizmu dekarbonizacyjnego. Ten ostatni jest przeznaczony dla jednostek węglowych, to rodzaj ostatniego wsparcia dla elektrowni, które po 2028 roku stracą możliwość finansowania się z rynku mocy.
– Budujemy przyszłość, w której każdy ma dostęp do niezawodnej, niedrogiej i czystej energii – zadeklarował na koniec prezentacji strategii prezes PSE. Jeśli takie słowa nie są zgłoszeniem aspiracji na „kierownika” transformacji, to czym są?