
Warszawska Kolej Dojazdowa z nastaniem 1 stycznia 2026 roku będzie kupować jedynie energię elektryczną, która będzie mieć gwarancję pochodzenia z odnawialnych źródeł. Firma jednak błędnie komunikuje, po co to robi
Nowa umowa na dostawy prądu została podpisana w połowie grudnia między Warszawską Koleją Dojazdową a PGE Energetyką Kolejową oraz Ignitis Polska. WKD, przewoźnik obsługujący dojazdy wokół Warszawy, zakontraktowała dostawy na lata 2026–2027.
W ramach umów kupi 21,540 GWh energii elektrycznej pochodzącej z odnawialnych źródeł (OZE), co ma pozwolić na całkowite pokrycie zapotrzebowania WKD. Tak kupowany prąd będzie mieć gwarancję pochodzenia, czyli certyfikat, że wytworzyły go OZE.
Przeczytaj też: Polenergia sprzeda prąd KGHM
Umowy tego typu, czyli PPA (Power Purchase Agreements), zakładają co prawda zakup „zielonego prądu”, ale z sieci pobierana jest energia elektryczna, której nie da się „oznaczyć” i potwierdzić, że tę wyprodukowano z OZE. Kupujący pozyskuje jedynie gwarancję, że zakontraktowany wolumen został wyprodukowany przez wytwórcę w określonej ilości i wprowadzony do sieci. Relacja odbiorcy z wytwórcą jest więc wirtualna, ale samo rozliczenie – już jak najbardziej rzeczywiste.
W komunikacie WKD można natrafić na mylący zapis dotyczący tego, po co w ogóle warszawska kolej kontraktuje energię elektryczną z OZE. Przy rosnącej popularności umów PPA, setkach publikacji o różnicy między niską emisją a wysoką, pewne błędy nie powinny się zdarzać.
„W dobie pogarszającej się jakości powietrza w dużych aglomeracjach podpisane przez Warszawską Kolej Dojazdową umowy na dostawę energii elektrycznej ze 100% pochodzenia ze źródeł OZE wpisują się w budowanie marki „EKOWKD” oraz wizerunku przewoźnika kolejowego, który jest proekologiczny i dba o środowisko naturalne, szczególnie w swojej najbliższej okolicy” – napisano w komunikacie WKD na temat umowy.
Przeczytaj też: Carrefour będzie ciąć emisje dzięki PPA
Warto w tym kontekście zaznaczyć, że akurat jeżeli chodzi o jakość powietrza, ma ona niewiele wspólnego z produkcją energii elektrycznej, nawet z węgla. Kluczowa dla zanieczyszczenia powietrza pozostaje tzw. niska emisja. Powstaje w wyniku spalania paliw kopalnych (węgla) w kiepskiej jakości kotłach, pochodzi także z transportu (spaliny).
Elektrownie i elektrociepłownie, które wykorzystują węgiel do produkcji ciepła czy energii elektrycznej, wyrzucają zanieczyszczenia na większych wysokościach (stąd wysokie kominy), mają też lepsze filtry i systemy wychwytu spalin. Praca elektroenergetyki wiąże się jednak ze znaczącą emisją CO₂.
Zakup „zielonego prądu” wiąże się więc bardziej z troską o klimat i wpisywaniem się w ogólny, zrównoważony trend (ESG), a nie w troskę o środowisko i powietrze na poziomie lokalnym.
Fot. materiały prasowe WKD