Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Czy zrównoważone rybołówstwo to tylko chwyt marketingowy? Ten film nie pozostawia złudzeń

Niczym głodne pelikany łykamy ryby oznaczone certyfikatem zrównoważonych połowów. Ale ten certyfikat to nic innego jak bluewashing – przekonują autorzy filmu ukazującego ciemne strony przemysłu rybnego

Na platformie Netflix pojawił się film dekonspirujący działania branży ryb i owoców morza. Nie brak w nim szokujących faktów, krwi i cierpienia. Coraz częściej świadomie ograniczamy spożycie jaj, mięsa kurczaków, świń czy krów, ale wciąż jemy ryby i to w coraz większych ilościach. To bardzo źle dla środowiska – przekonuje Ali Tabrizi, twórca filmu „Seaspiracy”.

Od lat rośnie globalna konsumpcja ryb i owoców morza. W latach 60. XX wieku przeciętnie zjadaliśmy ich 9,9 kg rocznie na osobę, w latach 90. już niemal 15 kg, dziś jest to ponad 20 kg ryb rocznie (średnia w UE pond 23 kg, w Polsce ok 13 kg). Branża ryb i owoców morza w 2019 roku wygenerowała ponad 400 mld euro przychodu. Na najbliższe lata przewidziano jego wzrost w tempie ponad 2 proc. rocznie. Najwyższe dochody ze sprzedaży ryb i owoców morza osiąga Azja. Raport przygotowany przez Biuro Strategii i Analiz Międzynarodowych PKO pokazuje, że pandemia nie wyhamowała popytu na ryby. Trudno jednak znaleźć opracowania pokazujące całościowo na czym, tak naprawdę, polega dzisiejszy połów ryb i jakie ma skutki dla klimatu. Temu właśnie poświęcony jest film „Seaspiracy. Ciemne strony rybołówstwa”. Miał on premierę na platformie Netflix w marcu br.

Przeczytaj też: Być może jesteście fleksitarianami, ale o tym nie wiecie

Reżyser Ali Tabrizi zabiera nas w podróż sentymentalną, opowiada o swojej fascynacji morzami i oceanami i przebudzeniu. Pozawala nam wspólnie odkrywać świat pełen okrucieństwa, mafijnych układów, niejasnych powiązań, dotacji i niezrozumiałych tradycji. Zaprasza przed kamery biologów, aktywistów, niewolników pracujących latami na łodziach rybackich, przedstawicieli korporacji. Ci ostatni niechętnie zabierają głos. Dlaczego nie chcą zmierzyć się z zarzutami o bluewashing? To odpowiednik greenwashingu wykorzystywany w korporacjach: firmy nawiązują współpracę z agendami Organizacji Narodów Zjednoczonych i tworzą pozory działań na rzecz zrównoważonego rozwoju. Tabrizi przekonuje nas nas, że ze względu na takie działania firm daliśmy się złapać na przynętę mającą etykietkę „zrównoważone rybołóstwo”.

Przeczytaj też: Biedronka ma kosze na zakupy zrobione po części z sieci rybackich

Rybołówstwo stanowi ogromny problem dla naszej planety. Mogłoby się wydawać, że Pacyficzna Plama Śmieci nie ma nic wspólnego z naszą dietą. Okazuje się jednak, że dryfująca plama odpadów o obszarze pięć razy większym niż Polska w ok. 46 proc. składa sie z sieci rybackich. To tylko jeden z problemów, które sami sobie fundujemy zamawiając rybne burgery, delektując się sushi czy tatarem z łososia. Ludzie w rabunkowy sposób eksploatują zasoby morza. zaczyna na nas mścić. Przeławiając oceany i morza zabijamy rafy, ssaki morskie a na końcu zgładzimy także ludzkość – przekonują naukowcy. Chodzi o zaburzenie wchłaniania CO2 oraz podnoszenie temperatury mórz i oceanu.

Przeczytaj też: Ekosystem w Bałtyku jest zagrożony

Rocznie poławia się 3 biliony ryb. Ile milionów zwierząt morskich przy okazji traci życie w sieciach? Naukowcy szacują, że nawet 80 proc. delfinów żyjących w Oceanie Indyjskim stało się przypadkowymi ofiarami połowów tuńczyków. Setki tysięcy rekinów, żółwi morskich, orek co roku traci życie w sieciach rybackich. Nie brak też ofiar ludzkich. Na statkach tajlandzkich armatorów funkcjonuje niewolnictwo. Zastraszani, głodzeni i bici Tajlandczycy sami w rozpaczy skaczą do morza lub są do niego celowo wrzucani i uznawani za zaginonych. Tak wygląda „krwawy połów krewetek”.

Przeczytaj też: Polacy muszą odrobić lekcje ze zmian klimatu

Pisaliśmy już w green-news.pl o tym, że doskonałym sposobem na złagodzenie skutków kryzysu klimatycznego jest walka o zdrowie. Na przykład rezygnując z jedzenia mięsa wspieramy własne zdrowie, ograniczamy przemysłową hodowlę zwierząt oraz działamy aktywnie na rzecz klimatu. Zmieniając nawyki transportowe, przyczyniamy się do ograniczenia emisji CO2 i wydobycia paliw kopalnych. W filmie znajdziemy prostą odpowiedź na pytanie: jak choć częściowo zapobiec katastrofie. Nad filmem pracowali Ali i Lucy Tabrizi. Producentem wykonawczym był Kip Andersen, znany z filmu Cowspiracy: The Sustainability Secret. Gorąco polecam.

Zdjęcie: Netflix

UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies