Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Pilnie potrzebna zielona szczepionka na koronawirusa

Szybko potrzebujemy w Polsce pomysłów na to, jak na nowo rozruszać krajową gospodarkę. Spójrzmy przy tym na nowoczesne, zielone technologie. Korona nam z głowy nie spadnie

Wirus powodujący chorobę COVID-19 szaleje na świecie. Pandemia to przede wszystkim zagrożenie dla naszego zdrowia i życia, ale też czarne chmury nad gospodarką. Wirus dołuje już ceny ropy i energii, co można uznać za jaskółki nadchodzącego kryzysu gospodarczego. Prawdopodobnie zaczniemy odczuwać go jeszcze zanim kwarantanna dobiegnie końca.

Przeczytaj też: W Chinach kwarantanna uratowała więcej osób, niż zabił COVID-19

Licytacja ekonomistów co do skali szkód, jakie wirus wyrządzi w gospodarce, trwa już na dobre. Recesję albo mocne spowolnienie wzrostu PKB wieszczą przedstawiciele banków, analitycy, akademicy. Elchin Mammadov, analityk Bloomberg Intelligence uważa, że popyt na energię elektryczną w Europie może spaść nawet o 15 proc. Władze na całym świecie prześcigają się w deklaracjach, ile setek miliardów w lokalnych walutach przeznaczą na ratowanie swoich gospodarek. Prezydent USA Donald Trump obiecuje nawet bilion dolarów, rząd Wielkiej Brytanii właśnie ogłosił zamiar wpompowania w rynki 330 mld funtów. Prof. Jerzy Hausner twierdzi, że na walkę z korona-kryzysem w Polsce potrzeba około 40 mld złotych. Z niebezpieczeństwa zdaje sobie też sprawę polski rząd, który – jak zapowiada Minister Rozwoju Jadwiga Emilewicz – pracuje nad pakietem antykryzysowym.

Trzeba się cieszyć, że dyskusja o tym, co po wirusie i jak stymulować gospodarkę, już się zaczęła. Nie można zmarnować ani chwili, bo rozwiązania kryzysowe, rysowane jako tymczasowe na serwetce w ministerialnej stołówce, mają tendencję do przetrwania najcięższych czasów. Niezwykle ważne jest, żeby szykując rozwiązań antykryzysowych uniknąć tych, które zabetonują nas w dotychczasowym miejscu globalnego łańcucha dostaw, z którego mozolnie usiłujemy się wygrzebać. Ma to szczególne znaczenie w przypadku zielonej transformacji.

Przeczytaj też: Minister środowiska z potwierdzonym koronawirusem

Zanim koronawirusowy chaos ogarnął Europę, Komisja ogłosiła pakiet inicjatyw o nazwie Europejski Zielony Ład, którego celem jest doprowadzenie do neutralności klimatycznej na naszym kontynencie do 2050 r. Nie trzeba głębokich analiz, aby uświadomić sobie, że kryzys gospodarczy może spowolnić realizację celów transformacji energetyczno-klimatycznej. Mniej środków na inwestycje, poprzerywane łańcuchy dostaw, niskie ceny CO2, tania ropa, a za chwilę pewnie i inne paliwa, oraz w efekcie energia elektryczna to tylko najważniejsze wyzwania zielonego zwrotu. Ale z drugiej strony – to przecież znakomita okazja, żeby za transformację polskiej, trącącej węglem, gospodarki wreszcie zabrać się na poważnie. Jak to zrobić? Spróbuję nakreślić decydentom najważniejsze wskazówki.

Po pierwsze, trzeba stawić opór węglowym marzycielom. Mimo utworzenia Ministerstwa Klimatu jest wciąż w polskim rządzie silna frakcja z głęboko zakodowanym wstrętem wobec europejskiej polityki klimatycznej i systemu handlu uprawnieniami do emisji. Są oni w stanie bez mrugnięcia okiem korzystać z przychodów, które kreuje dla polskiego budżetu polityka klimatyczna (tylko w 2019 r. 11 mld zł i już prawie 3 mld w 2020 r.) wymyślając jednocześnie coraz bardziej absurdalne powody, żeby głosić zamiar wyjścia Polski z polityki klimatycznej. Jest to nie tylko niemożliwe z prawnego punktu widzenia, co nieuzasadnione ekonomicznie i naiwne.

Narzędzia europejskiej polityki klimatycznej działają w kierunku transformacji polskiej gospodarki w kierunku zeroemisyjności i rezygnacja z nich nie jest w naszym interesie. Jeśli ktokolwiek myśli, że polskie drwiny z systemu ETS kogoś jeszcze w Brukseli bawią, to się myli. Wypłukaliśmy się już kompletnie z kapitału negocjacyjnego i jeśli chcemy dalej siedzieć przy stole i coś ugrać w perspektywie kolejnych 30 lat, powinniśmy rozmawiać poważnie, a nie jak przedszkolaki, które chcą dwie porcje podwieczorka. Ale nie zapominajmy też o naszych lokalnych problemach z górnictwem. Nawet gdyby uprawnienia do emisji CO2 z dania na dzień przestały istnieć, śląskie górnictwo i tak nie obniży kosztów. Jest nieefektywne, przepali każde pieniądze i istnieje jeszcze tylko dlatego, że właścicielem jest państwo. Od dekad żerują na tym związkowi liderzy, którzy zawsze znajdą powód, by grozić protestami. Utrzymywanie takiego status quo jest sprzeczne z interesem państwa.

Przeczytaj też: Skąd wziął się koronawirus? To efekt dzialalności człowieka

Po drugie – trzeba mieć w pamięci zazielenianie pakietu wsparcia. Premier Mateusz Morawiecki w środę 212 mld zł na stymulację po spustoszeniu jej przez efekty koronowirusa. Oprócz przeprojektowania budżetu państwa dodatkowe środki dostaniemy też z Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę, jak coraz bardziej uwiera podmiotom gospodarczym nawęglenie prądu w Polsce, jak nieodwracalnie beznadziejna jest sytuacja w górnictwie i trochę mniej nieodwracalna w energetyce, trzeba wykorzystać każdą okazję, aby przyspieszyć zieloną transformację polskiej gospodarki.

Z pewnością odcięcie od pomocy najbardziej emisyjnych sektorów nie będzie krokiem popularnym i takiego politycznego samobójstwa nikomu nie polecam. Nie oznacza to jednak, że w czasie polskiego „wstawania z kolan” nie można faworyzować zielonych branż. Poważnie trzeba wziąć pod uwagę dodatkowe aukcje na wciąż taniejące OZE, program rozbudowy sieci dystrybucyjnej i sieci ładowania pojazdów elektrycznych, więcej pieniędzy na programy „Czyste powietrze” i „Mój prąd”, czy wreszcie elektryfikację transportu publicznego. Trzeba jak najszybciej uruchomić program wsparcia dla rozwoju technologii wodorowych, magazynowania energii, a także jak najszybciej skończyć prace nad przepisami niezbędnymi dla rozwoju farm wiatrowych na morzu. A jeśli wystarczy środków, jest jeszcze zapomniana technologia wychwytu, składowania i zagospodarowania CO2, do której UE na nowo się przekonuje. Przydałoby się też więcej pieniędzy na zielone innowacje w sektorze prywatnym. Nie załatwimy wszystkiego używając spółek Skarbu Państwa. Poza tym potrzebujemy innowacji w sektorach na razie niedocenianych i związanych z polityką klimatyczną w sposób nieoczywisty. Czy musimy po kwarantannie wrócić do podróżowania z podobną intensywnością, co przed? Może są inne pomysły na prowadzenie spotkań?

Nowe środki i programy nie są jedynym możliwym sposobem na zielony zwrot. Obniżka stóp procentowych może też kaskadować dalej w odpowiedni sposób. Dlaczego nie wprowadzić zielonych bonusów w kredytach na inwestycję, ale też hipotecznych? Za osiągnięcie zielonych celów, jak np. redukcja emisji, obniżenie śladu węglowego swojej działalności, czy podniesienie efektywności energetycznej, można by obniżać albo umarzać część oprocentowania na koniec okresu kredytowania. Może znalazłyby się też środki na dopłacanie do zielonych obligacji, aby dodatkowo poprawić ich atrakcyjność w sektorze prywatnym.

Przeczytaj też: Oto projekt nowego prawa klimatycznego UE

Po trzecie, trzeba posprzątać bałagan w subsydiach dla paliw kopalnych. Przy taniejącej na łeb, na szyję ropie, a za chwilę pewnie pozostałych nośnikach energii, nadarza się świetna okazja do przemodelowania systemu opodatkowania energii. Wiele badań pokazuje, że diesel jest szkodliwy dla zdrowia i nie rekompensuje tego jego niższa od benzyny emisyjność CO2. Gaz to też paliwo emisyjne i nieuzasadnione jest jego pobłażliwe traktowanie akcyzą. Te, i wiele innych wypaczeń, które są wynikiem projektowania podatków w innych czasach, można załatwić teraz, kiedy ceny energii będą spadać. Podniesienie akcyzy na diesla i zmniejszenie opodatkowania prądu będzie miało nie tylko niewielki wpływ na ceny w krótkim terminie, ale też pozwoli na dostosowanie systemu podatkowego do potrzeb polityki klimatycznej i środowiskowej dając przedsiębiorstwom jasny sygnał, w które technologie warto inwestować.

Po czwarte, znajdźmy w sobie odwagę na przywództwo w Europie. Zielony Ład znalazł się na zakręcie i spadnie z listy priorytetów niejednego premiera. Zamiast kibicować mniej lub bardziej otwarcie temu zjawisku, musimy wreszcie zdać sobie sprawę z tego, że zielona transformacja jest polskiej gospodarce szalenie potrzebna. Może przedłużyć wzrost i uratować nas przed recesją, przynosząc przy okazji korzyści zdrowotne i środowiskowe. Ba, są wręcz takie technologie i takie nisze rynkowe, w których możemy w Europie trochę porządzić. Wodór, CCS, baterie i autobusy elektryczne to tylko cztery segmenty, w których UE dopiero się rozpędza. Zielone finansowanie w połączeniu z polskim fintechem to kolejny potencjalny zwycięzca. Nie mówiąc już o dynamicznie rosnącym rynku fotowoltaiki, który będzie z pewnością kreował coraz większe obroty i nowe miejsca pracy.

Przeczytaj też: Koronawirus zaszkodzi podwójnie? Oby nie napędził kryzysu klimatycznego

Sprzątanie gospodarki po kryzysie koronawirusa nie będzie łatwe. Na pewno będzie też niemało kosztować. Tym bardziej trzeba uważać, na co i jak wydawać budżetowe środki. Mądrze będzie je wydać na wspomaganie zielonego zwrotu polskiej gospodarki. Niezbyt mądrze byłoby utopić kolejne miliardy w respirator dla sztucznie utrzymywanego przy życiu górnictwa i węglowej części energetyki. Przestańmy traktować zielone inwestycje jako ciężar i stroić fochy na to, że UE wymusza na nas lepsze jutro. Warto wreszcie zrobić krok z gospodarki węglowej do zdecydowanie mniej uzależnionej od paliw kopalnych. W końcu mamy XXI wiek. Korona nam z głowy nie spadnie.

KATEGORIA
KLIMAT
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies