Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Szczyt klimatyczny COP25 w Madrycie to porażka

Przywódcy największych państw świata nadal nie czują się zobowiązani do przeciwdziałania klimatycznej katastrofie

Dobiegł końca szczyt klimatyczny COP25 w Madrycie. Od samego początku był pechowy – z jego organizacji u siebie wycofały się dwa kraje. Jednak prawdziwym rozczarowaniem jest wynik.

Nikt nie miał większych nadziei, że szczyt przyniesie spektakularne wyniki, czy że nastąpi nagły przełom w globalnych rozmowach o walce ze zmianami klimatu. Jednak cele były określone jasno – pisałam o nich tekście Rusza światowy szczyt klimatyczny COP25. Szef ONZ: sami zagrażamy naszej planecie.

Przeczytaj też: Przez brak poparcia dla neutralności klimatycznej Polska straci pieniądze?

Mimo tego, że globalne emisje są najwyższe w historii, a 2019 r. będzie prawdopodobnie najgorętszym rokiem w historii pomiarów, wynik szczytu jest jednym z najgorszych od 1995 roku. Wbrew wyraźnym ostrzeżeniom naukowców, rekordowym protestom (pół miliona manifestujących w samym Madrycie 6 grudnia) i coraz bardziej spektakularnym przejawom zmian klimatu, rozmowy na szczycie ONZ utknęły w martwym punkcie z powodu poważnych różnic w stanowiskach poszczególnych krajów.

Wśród najczęściej obwinianych o podważanie klimatycznych ambicji znalazły się: Stany Zjednoczone, Brazylia, Australia i Arabia Saudyjska. Kanada, Japonia, Chiny i Indie. Unia Europejska starała się odgrywać rolę budowniczego pomostu między krajami rozwijającymi się i rozwiniętymi. Jednak to o wiele za mało. Jednocześnie kraje najsłabiej rozwinięte i wyspiarskie, najbardziej narażone na skutki kryzysu klimatycznego, przemawiały jednym głosem, żądając funduszy na pokrycie rosnących strat i szkód, ale nie uzyskały wiele.

Klincz na końcowym etapie negocjacji sprawił, że COP w Madrycie okazał się najdłużej trwającym szczytem. Swojej frustracji dali upust aktywiści Extinction Rebellion w sobotę zrzucili przed miejscem konferencji wywrotkę końskiego łajna. Działania uczestników szczytu określili jako przestawianie foteli na Titanicu. To nie jest odpowiedź na planetarny kryzys, przed którym stoimy. Podróżują pierwszą klasą, nadal bawią się zbyt dobrze, by usłyszeć krzyki tych na niższych pokładach, którzy już toną napisali aktywiści o przywódcach największych krajów ONZ.

Obserwując spory na tegorocznym COP25 i próby wycofywania się ze zobowiązań przyjętych w Porozumieniu paryskim, wielu obserwatorów odczuwało głębokie rozczarowanie. Teraz, kiedy skutki kryzysu klimatycznego w coraz większym stopniu nas dotykają, wnioski w kolejnych raportach naukowych stają się coraz bardziej alarmujące, a obawy o własną przyszłość wyciągają setki tysięcy dzieci na ulice miast całego świata, widzimy, że politycy nie rozumieją ogromu odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa. Nie rozumieją, że czerpanie zysków z paliw kopalnych nie może być ważniejsze od zdrowia i życia ludzi – komentuje Urszula Stefanowicz z Polskiego Klubu Ekologicznego Okręgu Mazowieckiego, ekspertka Koalicji Klimatycznej.

Przeczytaj też: Europarlament ogłasza klimatyczny stan wyjątkowy

Dyskusje w tej sprawie będą kontynuowane na kolejnym szczycie. Aby osiągnąć znaczące wyniki na konferencji COP26 w Glasgow, konieczne będzie podjęcie intensywnych działań dyplomatycznych i szerszy sojusz przywódców. Póki co – emisje cały czas rosną.

Foto: UNFCC

KATEGORIA
KLIMAT
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies