
Huragan Melissa, który uderzył w Karaiby z prędkością wiatru dochodzącą do 295 km/h, jest jednym z najsilniejszych zanotowanych w historii Atlantyku. Wchodzimy w erę pogodowych ekstremów napędzanych gwałtownie ogrzewającymi się oceanami. Konsekwencje tych zmian odczuje też Europa
Huragan Melissa, który 28 października uderzył w Karaiby, jest symbolem nowej epoki zjawisk pogodowych. Epoki, w której rozgrzewające się oceany dostarczają do atmosfery energię w skali, jakiej dotąd nie mieliśmy okazji obserwować. Zjawisku temu warto się przyjrzeć nie tylko ze względu na jego siłę i skalę dokonanych zniszczeń, ale również na konsekwencje dla bezpieczeństwa klimatycznego w nadchodzących dekadach.
Melissa uderzyła w południowo-zachodnią Jamajkę z wiatrem o prędkości dochodzącej do 295 kilometrów na godzinę. To dwa razy więcej niż zazwyczaj mają huragany w naszej części Europy. Towarzyszyło temu bardzo niskie ciśnienie atmosferyczne, sięgające około 892 hektopaskali. To wartości, które lokują Melissę w gronie najsilniejszych huraganów w historii Atlantyku.
Po przejściu nad Jamajką układ skierował się w stronę Kuby, Bahamów i Bermudów, a prognozy zakładają dalsze, rozległe szkody. Ze względu na zagrożenie na samej Kubie ewakuowano 700 tysięcy osób.
Kluczową rolę odegrywają w tej sytuacji warunki oceaniczne i atmosferyczne. Wyjątkowo ciepła woda – o temperaturze o 2-3 stopnie Celsjusza wyższej od średniej wieloletniej – oraz słabe prądy morskie spowolniły przemieszczanie się huraganu. Stworzyły też warunki do tego, by kumulowało się w nim coraz więcej energii.
– Pamiętajmy, że zniszczenia wywołane huraganem są tym większe, im on się wolniej porusza. Ostatni taki huragan jak Melissa pojawił się w tej okolicy w 1988 roku. Od tego czasu ludzie na pewno pobudowali nowe budynki i one w większości są nieodporne na takie zdarzenia. Można to porównać do szlifierki, która się teraz toczy przez Jamajkę i region. Im dłużej przebywa ona nad lądem, tym więcej zniszczeń wyrządza – wyjaśnia dr hab. Bogdan H. Chojnicki, klimatolog i profesor Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Porównanie do szlifierki jest bardzo obrazowe. Wolno przemieszczający się system pozostaje nad jednym obszarem dłużej, co oznacza długotrwałe porywy wiatru, intensywne opady, fale sztormowe, a w konsekwencji podtopienia, osuwiska i rozległe zniszczenia infrastruktury.
– Huragan ten wpisuje się w logikę globalnej zmiany systemu klimatycznego. Wzrost temperatury ewidentnie działa wzmacniająco na takie zjawiska. Pamiętajmy: huragany to są olbrzymy. One powstają tylko wtedy, gdy jest odpowiednio ciepła woda i odpowiednia ilość energii w środowisku. Te olbrzymy są napędzane energią: wzrost temperatury sprawia, że są po prostu intensywniejsze – wyjaśnia profesor Chojnicki.
Rosnąca temperatura oceanu, sięgająca coraz większych głębokości, działa jak gigantyczny akumulator energii dla tropikalnych cyklonów. Dla klimatologów nie jest to zaskoczenie. Mechanizm został opisany przez naukę lata temu, tyle że dziś obserwujemy, jak scenariusz ten coraz szybciej realizuje się na naszych oczach.
Choć huragany takiej skali nie docierają nad Bałtyk, nie oznacza to, że Polska może czuć się bezpieczna. Rosnąca energia systemu klimatycznego wpływa na globalną cyrkulację atmosferyczną i oceaniczną, a pośrednie oddziaływanie takich zjawisk może kaskadowo zmieniać warunki pogodowe także w Europie. Już obserwujemy nasilenie gwałtownych burz, ulew i wichur oraz większą częstość tzw. zjawisk stacjonarnych, które potrafią sparaliżować lokalne systemy i infrastrukturę.
Melissa to dla naszej części świata przypomnienie, że adaptacja i odporność infrastruktury nie są odległym postulatem. To konieczność, która musi znaleźć się w centrum polityki i programów inwestycyjnych. Pytania, które dziś powinniśmy stawiać, dotyczą nie tylko tropików. Czy infrastruktura Europy jest gotowa na świat z coraz częstszymi ekstremami pogodowymi. Czy nasze systemy ostrzegania i adaptacji są przemyślane pod kątem realiów, które już nadeszły. I wreszcie: czy kolejny taki sygnał ostrzegawczy nie pojawi się szybciej, niż zakładamy.