Projekt ustawy dotyczącej morskiej energetyki wiatrowej oraz innych OZE doczekał się zielonego światła od rządu. To jednak mały krok, ponieważ nadal do wypracowania są przepisy dotyczące rekompensat dla rybaków, a i niepewny jest los ustawy, gdy dotrze na biurko prezydenta. MKiŚ przestrzega, że ewentualne weto to wizja straty ponad 3,5 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy
Rząd dał zielone światło dla projektu UD162, który przeszedł kosmetyczne modyfikacje po tym, jak w ubiegłym tygodniu uzyskał aprobatę na Stałym Komitecie Rady Ministrów. W ciągu kilku dni z propozycji zniknęły te dotyczące rekompensat dla rybaków. Określały one m.in. zasady obliczania odszkodowania i jego przyznawania w sytuacji, gdy rybacy traciliby przychody w wyniku budowy i eksploatacji morskich farm wiatrowych.
Spółki rozwijające farmy na Bałtyku i tak same z siebie decydowały się na wypłacanie rekompensat. Jednocześnie nie ma wyjaśnienia, dlaczego teraz, przed przyjęciem przez rząd, zniknęły z dokumentu. Wcześniej krytykowało je Ministerstwo Aktywów Państwowych.
Jak jednak mówiła na konferencji ministerka klimatu i środowiska, pytana przez naszą redakcję o ten wątek, temat rekompensat nie został porzucony. – Minister rolnictwa i wiele innych resortów miało pewne wątpliwości. Rząd chce to uregulować i zajmiemy się tymi przepisami, traktujemy to priorytetowo – powiedziała Paulina Hennig-Kloska. Wątpliwości dotyczyły choćby tego, jak ustalać, czy to właśnie morskie farmy wiatrowe odpowiadają za zmniejszenie się populacji ryb.
Przeczytaj też: Kluczowe punkty orędzia von der Leyen, wątki energii i klimatu
Inne zmiany względem poprzedniej wersji są już raczej kosmetyczne. Między innymi przeredagowano zapisy dotyczące tego, jak Prezes Urzędu Regulacji Energetyki powinien publikować informacje o nierozstrzygniętej aukcji.
Projekt wprowadza szereg zmian, na które czekała branża, takie jak współdzielenie przez projekty infrastruktury, jak morska stacja elektroenergetyczna czy urządzenia służące do wyprowadzenia mocy; umożliwienie sprzedaży energii elektrycznej z morskich wiatraków jeszcze przed startem pełnej eksploatacji. Projekt wprowadza również „korytarz cenowy”, który ma zabezpieczyć interes państwa w przyszłości. Chodzi o takie indeksowanie cen energii elektrycznej z kontraktów różnicowych dla offshore wind, aby w razie wysokiej inflacji nie obciążyły zbytnio budżetu. Zamysł jest więc taki, by założyć „bezpiecznik” na ceny z kontraktów.
Ważne są przepisy dotyczące tegorocznej aukcji dla offshore wind, która odbędzie się 17 grudnia 2025 roku. Jeśli nie zakończy się sukcesem, będzie można zorganizować coś na kształt aukcji uzupełniającej w kolejnym roku.
Tegoroczna aukcja jest wyjątkowa z dwóch powodów. Startować będą w niej projekty z tzw. II fazy i będzie mieć ona charakter konkurencyjny. Wcześniej prezes URE wydawał decyzję administracyjną w sprawie ceny wsparcia w ramach mechanizmu CfD (kontrakt różnicowy).
Dla obszarów ustalono już ceny maksymalne, a te przełożą się na ceny referencyjne w kontraktach. Więcej na ten temat przeczytasz w tym materiale.
Rząd, a właściwie Ministerstwo Klimatu i Środowiska, od lutego tego roku pracowało nad projektem nowelizacji UD162. Dotyczy ona morskiej energetyki wiatrowej oraz kilku innych sfer. To m.in. implementacja przepisów unijnej dyrektywy RED III w tym wprowadzenie OPRO (obszary przyspieszonego rozwoju instalacji odnawialnego źródła energii). Utworzenie OPRO poprzedza mapowanie potencjału OZE.
Przeczytaj też: Na offshore wind spadły dwa dotkliwe ciosy
Projekt niesie też ogromne zmiany dla zainteresowanych spółdzielniami energetycznymi. Projekt zakłada, że także gminy miejskie mogłyby je tworzyć. Obecnie mogą to robić jedynie gminy wiejskie i miejsko-wiejskie.
Jeszcze w lutym ówczesny wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka mówił, że projekt trafi do Sejmu najpóźniej na przełomie maja i czerwca. Może gdyby tak się stało, to bardziej pewny byłby jego los. Wówczas po przejściu ścieżki legislacyjnej ustawa w tej sprawie trafiłaby jeszcze na biurko Andrzeja Dudy.
Teraz o jej przyszłości zdecyduje Karol Nawrocki, który dotychczas wetował ustawy związane z energetyką. Spotkało to ustawę wiatrakową, ale też ustawę deregulacyjną. Zaskoczył negatywnie decyzją w sprawie tej drugiej ustawy – ponieważ za przepisami lobbował choćby polski przemysł energochłonny.
Podobnie jak w przypadku nowelizacji ustawy wiatrakowej także i teraz rząd liczy na to, że Karol Nawrocki nie pójdzie na kurs kolizyjny. Powód? Ewentualne straty związane z brakiem realizacji zobowiązań, które Polska podjęła w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Hennig-Kloska podkreślała, że akurat te zobowiązania podjął rząd Prawa i Sprawiedliwości, a brak implementacji przepisów ujętych w projekcie (jak OPRO), wiązałaby się z utratą środków z KPO:
Poza tym Polsce mogłyby grozić dodatkowe kary za brak transpozycji unijnych przepisów do prawa krajowego. – Nie wiem czy spór (wokół ustawy – red.) jest potrzebny. Tym bardziej, że Prawo i Sprawiedliwość z własnej, nieprzymusowej woli, traktowało offshore wind jako priorytet swoich rządów – powiedziała ministerka klimatu. Dodała, że kiedy blokowano energetykę wiatrową na lądzie, stawiano właśnie na morskie farmy wiatrowe.
W trakcie tej samej konferencji ministerkę klimatu pytano także o możliwy brak podpisu Karola Nawrockiego pod pomysłem utworzenie pierwszego od 24 lat nowego parku narodowego (Dolna Odra). Pozostaje przywyknąć do takiego stanu rzeczy, w którym każda kolejna ustawa będzie rozpatrywana nie pod kątem merytoryki, a tego, czy spotka się czy nie z wetem prezydenta.
Fot. Morska farma wiatrowa Middelgrunden w Danii / EC - Audiovisual Service, European Union, 2021