Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Wielkie zamieszanie w sprawie projektów wiatrowych. Premier i ministerka klimatu prą ku luzowaniu przepisów

W Sejmie procedowany będzie rządowy projekt ws. zmiany przepisów dla wiatraków na lądzie. Ale jest też siedem innych propozycji, wszystkie autorstwa opozycji

W Sejmie nieoczekiwanie skierowano do dalszych prac rządowy projekt w sprawie uwolnienia energetyki wiatrowej na lądzie. Przepisy przeleżały w „sejmowej zamrażarce” od lipca 2022 roku, ale nie tylko to zwraca uwagę w całej sprawie. Poza rządowym projektem rozpoczęto procedowanie również siedmiu innych propozycji, zgodnie z którymi tzw. zasada 10H w obecnej formie ma przestać istnieć. Są to dwa projekty senackie, a także pięć poselskich, wszystkie autorstwa opozycji, także skierowane do prac w dwóch komisjach: energii, klimatu i aktywów państwowych oraz Komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej.

Niektóre z tych projektów zalegały w Sejmie od 2021 roku, a teraz z niewiadomych przyczyn wszystkimi na raz mają zająć się posłowie i posłanki. Jak słyszymy, opozycja zakłada, że decyzja ta nie została podjęta przypadkowo. W ocenie naszych rozmówców partia rządząca chce w ten sposób zrobić sobie zasłonę dymną – przyjmie projekt autorstwa Ministerstwa Klimatu i Środowiska (rządowy), ogłaszając, że w toku prac w Sejmie wygrał z konkurencyjnymi propozycjami. Udawane zainteresowanie projektami m.in. PSL, KO czy Polski 2050 miałoby pomóc w uzyskaniu poparcia opozycji dla rządowego projektu. MKiŚ – słyszymy – także nie rozważa ustępstw w tej sprawie, skupiając się na dotychczasowym projekcie.

Przeczytaj też: Gdyby nie farmy wiatrowe, prąd w Polsce byłby jeszcze droższy

Zasada 10H i jej poluzowanie oraz zliberalizowanie przepisów dla wiatraków zostały zapisane jako jeden z kamieni milowych, które Polska musi spełnić, by otrzymać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Nie jest to najważniejszy punkt rozmów z Komisją Europejską, ale głośna nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym (obecnie w Senacie) nie rozwiąże wszystkich problemów – otwiera tylko drogę do porozumienia.

Dla obozu rządzącego poluzowanie przepisów to podwójny ból głowy. Żeby zrozumieć jak dotkliwy, trzeba cofnąć się kilka lat. Prawo i Sprawiedliwość do wyborów w 2015 roku szło z hasłami uporządkowania spraw energetyki wiatrowej, a już w 2016 r. praktycznie zablokowało inwestycje w wiatraki na lądzie, przyjmując tzw. ustawę antywiatrakową. Wśród prominentnych polityków PiS nadal są przeciwnicy luzowania przepisów, jak obecna europosłanka Anna Zalewska, były minister energii Krzysztof Tchórzewski, a nawet – jak donosiła „Gazeta Wyborcza” – marszałkini Sejmu Elżbieta Witek.

Gdyby przeciwnicy nowelizowania ustawy dot. energetyki wiatrowej byli jednak tylko w szeregach PiS, to partia jakoś by sobie z tym poradziła. Tymczasem – to drugi z bólów głowy Prawa i Sprawiedliwości – mniejszy koalicjant, Solidarna Polska, otwarcie zapowiada, że nie poprze projektu (podobnie jak w przypadku noweli o Sądzie Najwyższym). Gdy w listopadzie 2022 r. ponownie modyfikowano rządowy projekt, tak przedstawiał to wiceminister rolnictwa z Solidarnej Polski Janusz Kowalski. – My w tej sprawie mamy jednoznaczne zdanie i go nie zmieniamy. Inwestowanie w wiatraki oznacza zwiększenie zapotrzebowania na gaz ziemny, nie ma za tym żadnych argumentów merytorycznych – mówił w rozmowie z green-news.pl Kowalski.

Ciekawe informacje o stanowisku Solidarnej Polski ma natomiast Anna Moskwa, która we wtorek w Radiowej Trójce rzuciła nowe światło na sprawę. – Mam dwóch zastępców z Solidarnej Polski (wiceministrowie Ozdoba i Siarka – red.) i obydwaj byli „za” ustawą wiatrakową na naszym kierownictwie (...). W tym kształcie, w którym ustawa jest w Sejmie, moi koledzy poparli ten projekt – mówiła. – Mam nadzieję, że nasi koledzy z Solidarnej Polski przemyślą jeszcze raz i poprą ten projekt – skwitowała.

Brak poparcia ze strony ziobrystów sprawia jednak, że być może PiS będzie musiało szukać głosów w ławach opozycji. Były już pewne sygnały, że mogą być prowadzone rozmowy z Polskim Stronnictwem Ludowym. Z ludowcami spotykali się zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i szefowa MKiŚ Anna Moskwa. Ministerka mówiła zresztą w PR3, że w kwestii wiatraków słyszy pozytywne głosy od opozycji.

Ostatecznie trudno jest jednak przewidzieć, jak dalej potoczą się losy projektów i kto je poprze. Sejm tej kadencji widywał różne cuda w trakcie prac w komisjach, przy projekcie ws. 10H mogą tylko się nasilić.

Poluzowanie zasady 10H w trakcie kryzysu energetycznego – co przyznaje wiele organizacji i think tanków – opłaciłoby się Polsce. Pisaliśmy m.in. o tym, jak produkcja energii elektrycznej przez turbiny wpływa na ceny energii na giełdzie. Gdy generacja farm wiatrowych rośnie, hurtowe ceny prądu dołują. Więcej odnawialnych źródeł energii w krajowym miksie to też oszczędności nie tylko dla portfela – zużywamy dzięki nim mniej węgla i gazu, które można zachować na trudniejszy czas.

Przeczytaj też: Prognozy dla odnawialnych źródeł do poprawki

W takim duchu wypowiadał się w poniedziałek premier Morawiecki, który przed kamerami przyznał, że obecne przepisy dla farm wiatrowych są „jednymi z najbardziej restrykcyjnych”. – A przecież potrzebujemy tych wiatraków, żeby nie spalać drogiego kolumbijskiego, czy indonezyjskiego węgla, bo ruskiego już nie spalamy – bo jest embargo – żeby nie spalać bardzo drogiego norweskiego, czy katarskiego gazu. Chcemy spalać te węglowodory tylko wtedy, kiedy musimy – przekonywał szef rządu.

Zanim jednak ktokolwiek ogłosi „wielki zwrot” i zacznie oczekiwać, że projekt luzujący 10H ma sojusznika w premierze, należy coś przypomnieć.

– Odejście od węglowodorów to nie tylko ochrona klimatu, to także możliwość uniezależnienia się od drogich surowców (...). Czy chcemy zastąpić bardzo drogi rosyjski gaz, bardzo drogim norweskim gazem? (...). Dlatego dziękuję pani minister za taki wspaniały, rozbudowany plan również tworzenia energetyki odnawialnej. Bo dzięki tej energetyce uniezależnimy się od ruskiego gazu, ale także od innych państw – to słowa Morawieckiego z 30 marca 2022 roku, ponad miesiąc po agresji Rosji na Ukrainę.

Od tego wystąpienia premiera minęło 10 miesięcy. W tym czasie udało się zaledwie doprowadzić do sytuacji, w której projektem o wiatrakach zajmie się Sejm. A jak dotąd nie zwołano nawet posiedzeń komisji.

Fot. Rafał Zambrzycki/Kancelaria Sejmu

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies