Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Wiatraki na lądzie do odmrożenia. Jest szansa na przełamanie impasu, są nowe warunki

Mimo pesymizmu, jaki zapanował wokół branży wiatrowej, są szanse na zmianę obecnego stanu prawnego

W ostatnich dniach z kręgów rządowych przybywa przecieków, że ustawa antywiatrakowa może zostać zmieniona. Dzięki temu zniesiona zostałaby zasada 10H, przez którą obecnie na 99 proc. terytorium Polski nie da się rozwijać nowych projektów wiatrowych.

Zdaniem osób zbliżonych do rządu zamieszanie, jakie osoby zainteresowane sprawą mogły zaobserwować w ostatnich dniach, to przynajmniej częściowo tylko zasłona dymna. Zaczęło się od tego, że Ministerstwo Klimatu zaczęło sugerować, że nadszedł czas na zmiany w przepisach dla farm wiatrowych na lądzie. Projekt nowelizacji znany jest od miesięcy, ale ze względów politycznych utknął w tzw. zamrażarce. Po tym, jak przyjął go rząd, trafił do Sejmu, ale nie podjęto nad nim prac.

Przeczytaj też: Prąd w Polsce potaniał. Zawdzięczamy to wiatrakom

Trwają jednak próby zmiany tego stanu rzeczy. Z dwóch źródeł uzyskaliśmy potwierdzenie, że tym razem ustawa wiatrakowa może zostać zliberalizowana. W ostatnich dniach odbywały się rozmowy koalicjantów w tej sprawie. Do gry mocno włączyła się Solidarna Polska, która generalnie jest przeciwna farmom wiatrowym na lądzie, za to chciałaby „przywrócenia węgla do łask” (nie ma jednak żadnych pomysłów na sfinansowanie tej operacji).

Koalicjant Prawa i Sprawiedliwości podniósł argumenty, że jeśli przepisy o inwestycjach w farmy wiatrowe mają być odmrożone, to pod warunkiem, że turbiny będą znajdować się w odległości co najmniej kilometra od zabudowań (zasada 10H mówi, że odległość ta musi być równa dziesięciokrotności wysokości wiatraka wraz z łopatami, co w obecnym stanie technologii daje dystans około 1,5 km). Tymczasem, jak pisaliśmy, projekt zakłada, że minimalna odległość wiatraków od zabudowań ma wynosić co najmniej 500 metrów, do spełnienia będą też inne warunki.

Jednak według naszych informacji nie to jest dzisiaj głównym tematem na agendzie. Kompromis zaproponowany w znanej już nowelizacji ma zostać zaakceptowany przez polityków. Wprowadzone zostaną dwie modyfikacje:

  • Inwestorzy będą zobowiązani do tego, by dokładać się finansowo do rozwoju lokalnych sieci energetycznych;
  • Lokalne społeczności otrzymają możliwość kupowania energii z wiatraków poprzez stawanie się wirtualnymi prosumentami.

Przeczytaj też: Ciekawy projekt na morzu. Wiatraki plus fotowoltaika

Czy to dobre propozycje? Branża wiatrowa chciałaby po prostu inwestować. Również samorządy liczą na rozwój energetyki wiatrowej, bo to oznacza dodatkowe przychody do ich budżetów. Kompromis zatem jest obecnie bardziej prawdopodobny niż wcześniej. Pamiętajmy jednak, że rozmowy o odblokowaniu inwestycji w wiatraki trwają od co najmniej dwóch lat i wszystkie wcześniejsze próby nie przyniosły żadnych skutków.

Dodatkowo sprawę z perspektywy rządzących komplikuje postawa Solidarnej Polski. Bez głosów tej partii PiS nie ma większości, a i wewnątrz tej partii są politycy nastawieni niechętnie do turbin na lądzie. Wygląda na to, że przy noweli ustawy wiatrakowej partia Jarosława Kaczyńskiego będzie musiała liczyć na wsparcie opozycji. W rozmowie z green-news.pl wiceminister rolnictwa, poseł Solidarnej Polski, Janusz Kowalski zaznacza, że jego formacja zgadza się na rozwój morskich farm wiatrowych, ale tych na lądzie – już nie.

– My w tej sprawie mamy jednoznaczne zdanie i go nie zmieniamy. Inwestowanie w wiatraki oznacza zwiększenie zapotrzebowania na gaz ziemny, nie ma za tym żadnych argumentów merytorycznych – kwituje Kowalski.

Współpraca: Kacper Świsłowski

Foto: Ministerstwo Klimatu i Środowiska

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies