Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Wiatraki i fotowoltaika przez kilka dni ciągnęły w dół polską energetykę. Dunkelflaute w końcu odpuszcza

Warunki pogodowe ostatnich dni przetestowały wydolność krajowej energetyki. Brak energii z wiatru i słońca rekompensowały elektrownie węglowe

Po letnich rekordach produkcji energii z odnawialnych źródeł (OZE) nie ma ani śladu. Jak co roku, jesienią Polska weszła w trudny dla energetyki okres. Fotowoltaika tradycyjnie już przestaje pracować wydajnie, a do tego w ostatnich dniach ucichł wiatr. Takie warunki określa się jako Dunkelflaute, czyli sytuację, w której z powodu warunków pogodowych farmy wiatrowe i fotowoltaiczne pracują z bardzo małą mocą. To sytuacja typowa dla przełomu zimy i jesieni. Przy niżowej pogodzie zachmurzenie jest duże, a jednocześnie nie ma wiatru.

Dunkelflaute w Polsce mieliśmy w ubiegłym tygodniu. Były godziny, w których polskie wiatraki praktycznie nie pracowały, wytwarzały energię z mocą 30-50 megawatów z powodu niskiej wietrzności. Tymczasem łączna moc osiągalna farm na lądzie wynosi blisko 9000 MW. Niska wietrzność utrzymywała się do ostatniej niedzieli. W poniedziałek pogoda uległa poprawie, a wiatraki zapewniają około 2000 MW mocy.

Przeczytaj też: Paliwa kopalne niszczą nie tylko środowisko, ale i portfele

W 2022 roku OZE w okresie wiosenno-letnim ustanawiały kolejne rekordy produkcji. Ponieważ fotowoltaika pracuje od jesieni mniej wydajnie, jej posiadacze zwiększają pobór energii z sieci. Choć takie sytuacje powtarzają się w systemie cyklicznie, to bieżący rok jest wyjątkowy z powodu trwającego w całej Europie kryzysu energetycznego. Dodatkowa moc z odnawialnych źródeł przydałaby się w tym okresie jak nigdy dotąd, ponieważ pozwala zaoszczędzić na uprawnieniach do emisji CO2. Zmniejsza też zużycie węgla w konwencjonalnych elektrowniach, a to paliwo kluczowe dla energetyki, wciąż wytwarzamy z niego ponad 70 proc. energii elektrycznej.

W wyniku Dunkelflaute wystąpiła potrzeba zasypania dziury, która powstała, gdy zabrakło zielonej energii. Ponieważ najwięcej mocy mamy w elektrowniach węglowych, ich praca przełożyła się na wyższą emisyjność całego sektora. Pod tym względem i jesteśmy niechlubnym liderem w Unii Europejskiej, ale w listopadzie 2022 roku znacząco przekroczyliśmy roczną krajową średnią z 2021 r. Wyniosła rok temu około 660 g CO2 za kilowatogodzinę, w listopadzie była niemal o połowę wyższa (930 g CO2/kWh).

Ubytek mocy z OZE byłby mniej dotkliwy, gdyby nie fakt, że problemy mają duże elektrownie, jak Kozienice i Jaworzno 3. W pierwszej kończy się remont największego bloku o mocy ponad 1000 MW. Z kolei w Jaworznie wciąż występuje ten sam problem – nowy blok wymaga regularnych napraw.

Przeczytaj też: Producenci energii poznali rządowe limity cen. Ciąg dalszy zamieszania

W okresie jesienno-zimowym wzrasta też pobór energii w skali całego kraju. W Polsce w dni powszednie sięga nawet 26 gigawatów, z czego co najmniej 20-22 GW dostarczają elektrownie węglowe. Braki mocy uzupełniamy importem, głównie z Niemiec. Mimo wszystkich tych problemów Polskie Sieci Elektroenergetyczne zapewniają, że system pracuje stabilnie i nie ma powodów do obaw. PSE zresztą dwa miesiące temu przetestowały już odporność krajowego systemu. Stało się to 23 września, gdy operator sieci po raz pierwszy w historii sięgnął po dotychczas nieużywany instrument obniżania poboru mocy.

Nie można jednak wykluczyć, że Dunkelflaute wróci. W razie nałożenia się na siebie kilku czynników – nieplanowane odstawienia elektrowni, awarie, wspomniana pogoda i słabe wyniki OZE – możliwe, że w nadchodzących miesiącach usłyszymy o realnym zagrożeniu dla ciągłości dostaw energii elektrycznej w Polsce.

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies