Jeszcze w kwietniu wydawało się, że wszystko jest ustalone. Tymczasem Międzynarodowa Organizacja Morska ONZ (IMO) przesuwa o rok wejście w życie systemu handlu emisjami dla żeglugi morskiej
Ogólnoświatowy system cen emisji dwutlenku węgla dla transportu morskiego miał wejść w życie w 2027 roku – tak zaplanowano podczas kwietniowego posiedzenia IMO. Ostatnie, październikowe spotkanie przyniosło zmianę: system zacznie obowiązywać w 2028 roku, a rok później zacznie się pobieranie opłat w jego ramach.
Przeczytaj też: Wychwyt dwutlenku węgla ma przyszłość? Jest decyzja ws. Northern Lights
Październikowe posiedzenie, jak wcześniej założono, miało być tylko postawieniem kropki nad i w sprawie harmonogramu dla systemu. Jednak w piątek 17 października rządy państw członkowskich IMO dokonały rewizji tych zamiarów.
Na drodze do przyjęcia Ram Zerowej Emisji Netto (Net-Zero Framework, NZF, strategia wdrażająca system) stanęły interesy państw naftowych, z USA, Rosją i Arabią Saudyjską na czele. O opóźnienie zawnioskował Singapur, a pod głosowanie poddała to Arabia Saudyjska.
W kuluarach wskazywano na presję, jaka była wywierana na państwach członkowskich IMO przez największych naftowych graczy. Pomógł w tym prezydent USA Donald Trump, który apelował otwarcie o to, aby całkowicie zablokować wejście zmian w życie. Nazwał go nawet „nowym, zielonym globalnym oszustwem podatkowym”.
Kiedy w kwietniu głosowano w sprawie systemu emisji, poparły go 63 kraje, w tym wszystkie z Unii Europejskiej, Chiny, Indie, Korea Południowa czy Japonia. Ostatnie głosowanie za opóźnieniem przyjęcia NZF to już 57 państw głosujących „za” opóźnieniem, przy 49 głosach sprzeciwu i 21 wstrzymujących się.
Jak pisaliśmy przed kilkoma miesiącami, kształt systemu i jego założenia nie są radykalne. Według wyliczeń Transport & Environment wprowadzenie opłat od emisji CO₂ dla transportu morskiego do 2030 obniżyłoby emisje sektora o maksymalnie 10 proc. Pierwotne założenia IMO zakładały, że redukcja sięgnie 20, a nawet 30 proc. do 2030 roku.
System handlu emisjami dla transportu morskiego zakłada sztywną cenę za wyemitowanie tony CO₂e (ekwiwalentu CO₂) – 380 dolarów od najbardziej emisyjnych paliw. Dodatkowe koszty to 100 dolarów od każdej tony CO₂e powyżej określonych progów.
Przeczytaj też: USA stawiają na węgiel. Na razie tylko na papierze
Branża założyła, że w ten sposób powstanie zachęta, aby szukać mniej emisyjnych technologii i alternatywnych paliw. Roczne zyski z systemu, które wyliczono na nawet 10 mld dolarów, miałyby być natomiast inwestowane w dekarbonizację sektora, który odpowiada za około 3 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych na świecie.
W tej chwili można jednak bardziej mówić o końcu systemu, zanim ten się zaczął. Wszystkie założenia można wyrzucić do kosza. Pobieranie opłat rozpocznie się w roku 2029, więc trudno będzie oszacować jego realny wpływ na redukcję emisji w roku 2030. Będzie on jeszcze w fazie rozruchu. Cel, już i tak mniej ambitny, został rozmyty.