Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
W Gdańsku już działają pływające panele. W Polsce takich elektrowni jest niewiele, ale potencjał mamy ogromny

Gdyby wykorzystać tylko niektóre zbiorniki wodne i zainstalować na nich fotowoltaikę, Polska miałaby do 3 gigawatów więcej mocy w odnawialnych źródłach energii

Gdańsk może od ostatniego weekendu chwalić się, że na jego terenie działa pływająca fotowoltaika. Instalację zbudowała firma Antamion z Gdyni, a farma powstała na zlecenie Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego. Projekt przy ul. Witolda Andruszkiewicza jest mikroinstalacją o mocy 49,5 kW. Do budowy wykorzystano platformy i technologię Isifloating od hiszpańskiego Isignere S.L., które montowało podobne instalacje już m.in. w Hiszpanii, Izraelu, Kenii czy Holandii.

Przeczytaj też: Kraków zrywa z betonem, także na Rynku Głównym

Choć farma nie jest pierwszą tego rodzaju w Polsce (są już trzy w woj. kujawsko-pomorskim), to Piotr Musiał, prezes Antamion, w rozmowie z green-news.pl podkreśla, że projekt jest na swój sposób przełomowy. – Inne pływające farmy fotowoltaiczne były budowane na pływakach chińskich. Nasza instalacja jest pierwszą profesjonalną instalacją pływającą zaprojektowaną z myślą o warunkach w Polsce, przy wykorzystaniu obliczeń wytrzymałościowych i dynamicznych dla lokalnych warunków meteo- i hydrologicznych w lokalizacji, w której znajduje się zbiornik wodny – mówi.

Potencjał pływającej fotowoltaiki w Polsce to nawet 3 GW

Farma korzysta z paneli o mocy 450 watów każdy. Są one dwustronne (technologia bifacial). Obie strony absorbują światło, co podnosi wydajność całej instalacji.

Dlaczego w ogóle powstają podobne elektrownie? Jak wyjaśnia Musiał, montaż fotowoltaiki na gruncie wiąże się z zajmowaniem terenu, który można byłoby przeznaczyć na inne cele. Wylicza przy tym szereg atutów pływającej fotowoltaiki (FPV – Floating Photovoltaics).

– Zajmuje mniej powierzchni niż porównywalna instalacja na lądzie, generuje za to więcej energii. Woda chłodzi panele fotowoltaiczne, co pozwala osiągnąć uzyski większe o ok. 5-10 proc. niż w przypadku instalacji na gruncie czy dachu – wskazuje. Na panelach znajdujących się na wodzie osiada też mniej kurzu niż na tych montowanych na dachach i na ziemi.

FPV może więc dawać„drugie życie” zbiornikom wodnym. Platforma na ich powierzchni – podkreśla Musiał – ma też pozytywny wpływ na wodę w zbiorniku. Zmniejsza parowanie wody (o nawet 80 proc.), a także hamuje rozwój szkodliwych alg, w efekcie – poprawia jakość wody.

Przeczytaj też: Francuskie parkingi ma pokryć fotowoltaika

W Polsce pływające farmy fotowoltaiczne można policzyć na palcach i to jednej ręki. Rozwiązanie zyskuje natomiast popularność na świecie i podobnych projektów powstaje coraz więcej. Może i w kraju przyjmie się ta technologia, bo jak mówi Musiał, możliwości rozwoju FPV są spore. – Potencjał dla pływającej fotowoltaiki oceniamy na ok. 3 GW i to tylko uwzględniając zbiorniki sztuczne, pokopalniane, retencyjne, osadnikowe, czy zaporowe przy elektrowniach wodnych – podsumowuje.

O podobnych pływających farmach mogliście już wielokrotnie przeczytać. Pisaliśmy m.in. o inwestycji szwedzkiego Vattenfalla, który uruchomił taką instalację w holenderskim Gendringen. Ciekawym przypadkiem jest farma z Singapuru, którą zlokalizowano w Cieśninie Johor, a więc na morzu.

KATEGORIA
OZE
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies