Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Po pływających wiatrakach czas na morskie farmy fotowoltaiczne. Jedna z nich już działa

Instalacja o mocy 5 MW zmniejszy emisje CO2 o ponad 4,2 tys. ton rocznie

Rozwój odnawialnych źródeł energii postrzegany jest jako szansa dla regionów i państw, które nie są zasobne w paliwa kopalne. Dzięki OZE mogą się, przynajmniej częściowo uniezależnić od dostaw energii z zewnątrz. Oczywiście i w tym przypadku warunki nie są jednakowe dla wszystkich, ale ostatecznie każdy może znaleźć dla siebie jakieś rozwiązanie. Ciekawym przykładem może być Singapur rozwijający farmy fotowoltaiczne na… wodzie.

Przeczytaj też: PKP Energetyka chwali się magazynem energii

Singapur często kojarzony jest z nowoczesnością, bogactwem, rozwiniętym rynkiem finansowym, ale trzeba pamiętać, że to niewielkie państwo, a w zasadzie państwo-miasto. Pod względem powierzchni wygrywa z Warszawą czy Pragą, ale już nie z Berlinem, Rzymem i Londynem. W takich warunkach trudno mówić np. o budowie rozległych farm solarnych – każdy metr kwadratowy jest bardzo cenny. Państwo prawie całą energię elektryczną generuje w elektrowniach gazowych i mogłoby tak pozostać, gdyby nie pomysł wykorzystania powierzchni morza.

Chociaż mogłoby się wydawać, że w tym przypadku wygra energetyka wiatrowa, to sprawy mają się inaczej. W Cieśninie Johor oddzielającej Półwysep Malajski od Singapuru powstała pływająca farma fotowoltaiczna o mocy 5 MW. Na obiekt o powierzchni pięciu boisk piłkarskich składa się m.in. ponad 13,3 tys. paneli słonecznych, 40 inwerterów oraz 30 tys. pływaków. Rocznie elektrownia może wyprodukować ponad 6 mln kWh energii elektrycznej i zmniejszyć emisje CO2 o ponad 4,2 tys. ton.

Przeczytaj też: Europejskie Centrum Elektromobilności powstanie w Zielonej Górze

Dryfujące farmy fotowoltaiczne nie są oczywiście czymś niespotykanym. Jednak w tym przypadku istotne jest ulokowanie jej nie na jeziorze czy zbiorniku retencyjnym, ale na morzu. Wiążą się z tym wyzwania w postaci trudnych warunków (fale), korozji wywoływanej przez słoną wodę, zagrożenia ze strony jednostek pływających, ale też obrastania biologicznego występującego w wodach tropikalnych. W praktyce przyspiesza to degradację instalacji, więc intryguje, jak poradziła sobie firma Sunseap, która wykonała projekt, ale też np. Huawei, dostarczający falowniki. Czas pokaże, jak komponenty sprawdzają się na morzu. Azjatyckie państwo nie zamierza jednak czekać na wyniki i buduje już kolejną pływajacą elektrownię. Jest znacznie większa.

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies