Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Awaria w rosyjskiej elektrowni atomowej. Bez paniki – drugiego Czarnobyla nie będzie

Polska Agencja Atomistyki uspokaja, że promieniowanie w Polsce nie wzrosło

Media w czwartek obiegła informacja o awarii w elektrowni atomowej w Rosji. Kalinińska Elektrownia Jądrowa znajduje się około 300 km od Moskwy. Do polskiej granicy jest z tego miejsca około 1000 km. Od sieci odłączone zostały trzy z czterech bloków elektrowni.

Wielu Polaków po wspomnieniach z awarii w elektrowni w ukraińskim Czarnobylu bardzo nerwowo reaguje na informacje tego typu. Dodatkowo atmosferę podgrzewa wyemitowany niedawno przez Netflix paradokumentalny serial o wydarzeniach z 1986 r.

Przeczytajcie też: Sektor jądrowy chce dekarbonizować Europę

Tym razem jednak nic nie wskazuje, by miało dość do podobnej katastrofy. Jak podaje firma zarządzająca wszystkimi elektrowniami atomowymi w Rosji, Rosenergoatom, awaria dotyczy transformatora, a nie któregokolwiek z reaktorów.

Również Państwowa Agencja Atomistyki uspokaja, że na terenie Polski nie ma żadnego zagrożenia dla ludzi i środowiska. Podawane przez PAA wyniki pomiarów ze stacji wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych nie wskazują również na jakiekolwiek zagrożenie radiologiczne.

Osoby bardziej nerwowe mogą sprawdzać sytuację na żywo, obserwując odczyty ze stacji pomiarowych na stronie PAA, czyli tutaj. Wszystkie one wskazują, że promieniowanie pozostaje na najniższym możliwym poziomie, czyli w przedziale 0-0,2 mikrosiwertów na godzinę. Dla porównania jedno prześwietlenie klatki piersiowej oznacza, że przyjmuje się promieniowanie w dawce 100 mikrosiwertów.

Warto wiedzieć również, że reaktory w Kalinińskiej Elektrowni Jądrowej technologicznie są z zupełnie innej epoki niż te, które pracowały kiedyś w Czarnobylu. Są to nowe cztery reaktory typu WWER-1000, o mocy 1000 MW każdy. Żaden z nich nie działa jeszcze nawet 10 lat.

Przeczytajcie też: Polacy boją się atomu po sąsiedzku? Nieprawda

Energetyka atomowa w Polsce wraca ostatnio do publicznej debaty za sprawą deklaracji polskich polityków. Sekretarz energii USA Rick Perry i pełnomocnik polskiego rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski w czerwcu podpisali memorandum o współpracy w dziedzinie cywilnego wykorzystania energii jądrowej. Według deklaracji Piotra Naimskiego Polska do 2040 r. może zbudować sześć bloków w elektrowniach jądrowych.

Technologia ta jest jednym z bezemisyjnych źródeł energii i wg ekspertów włączenie jej do polskiego systemu byłoby skutecznym sposobem na pozbycie się dużej części emitowanego CO2. Problemów jest jednak kilka – polski projekt jądrowy mimo trwających od ponad dekady przygotowań nie posunął się znacząco naprzód. Barierę stanowią m.in. koszty inwestycji, które liczyć należy w dziesiątkach miliardów złotych. Ostatnia kwestia, która może wzbudzać zaniepokojenie, to bezpieczeństwo. Do dzisiaj nie opracowano technologii zagospodarowania odpadów promieniotwórczych. Nie ma dzisiaj również elektrowni jądrowej w pełni odpornej w razie ataku militarnego.

KATEGORIA
ATOM
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies