Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Szczyt klimatyczny COP27 z jednym sukcesem, ale finalnie bez większych ambicji

Mówi się, że kiedy osiągnięty zostaje kompromis, żadna ze stron nie jest w pełni usatysfakcjonowana. Efekty COP27 są nieco inne: na szczęście są państwa, które mogą być zadowolone z finalnych konkluzji

Zakończona w niedzielę konferencja klimatyczna COP27 w Egipcie przyniosła rozstrzygnięcia w kilku kluczowych kwestiach, których nie udało się rozwiązać rok wcześniej na szczycie w Glasgow (COP26). Ostatecznie zgodzono się na utworzenie funduszu rekompensowania szkód i strat (mechanizm loss & damage), o który walczono od wielu lat.

Fundusz ma pokrywać straty ponoszone przez te państwa, które same nie emitują dużo CO2, a mimo to ponoszą dotkliwe konsekwencje zmian klimatu. Przyjęło się dzielić państwa na dwa bloki – Północ i Południe. Bogata, uprzemysłowiona północ globu jeszcze nie ponosi tak wielkich kosztów kryzysu klimatycznego, choć swoim rozwojem gospodarczym mocniej je napędza. Państwa południa doświadczają natomiast długoletnich susz, powodzi, a nie mają środków, by szybko naprawiać szkody powstałe w wyniku kataklizmów.

Przeczytaj też: Oglądając seriale na Netfliksie, zwiększasz emisję CO2

W bieżącym roku przykładem państwa, które cierpi, choć na to nie zasłużyło, jest Pakistan. Kraj ma niewielki udział w globalnej emisji CO2, a mimo to na skutek wzrostu temperatur doświadcza topnienia lodowców na swoim terenie. Latem 2022 r. doprowadziło to do ogromnych powodzi. Straty w Pakistanie oszacowano na 30 mld dolarów.

Podczas COP27 strony konwencji klimatycznej porozumiały się w sprawie utworzenia funduszu szkód i strat. Nie wiadomo, jak będzie on finansowany, na jakich warunkach będą przyznawane rekompensaty etc. Wszystkie szczegóły mają zostać dopiero opracowane w trakcie najbliższego roku przez specjalnie powołany do tego zespół. Dopiero kolejny, 28. szczyt klimatyczny zaplanowany w Dubaju w 2023 roku może przynieść więcej konkretów.

Osiągnięcie konsensusu w sprawie funduszu jest oceniane jako sukces tegorocznego COP. Jeszcze przed jego rozpoczęciem wskazywano, że to najważniejszy punkt negocjacji. Po raz kolejny potwierdzono też potrzebę ograniczenia globalnego wzrostu temperatur do 1,5 stopnia Celsjusza ponad średnią z okresu przed rewolucją przemysłową. Uzgodniono również, że realizowany będzie program dotyczący łagodzenia skutków zmian klimatu.

Ciekawie przedstawia się plan wart 3,1 mld dolarów, który ogłosił sekretarz generalny ONZ António Guterres. Zgodnie z tą inicjatywą we wszystkich krajach świata do 2027 roku powstać mają systemy wczesnego ostrzegania przed skutkami zmian klimatu. Pieniądze z zapowiedzianego przez Guterresa planu mają trafić głównie do krajów mniej rozwiniętych, które nie mają jeszcze narzędzi, by wcześnie reagować na nadchodzące zagrożenia.

Jak po każdym tego typu szczycie nie brakuje opinii, że podjęte inicjatywy są zbyt mało ambitne. Takie głosy słychać np. z Francji i Niemiec. Wicekanclerz Niemiec i członek Sojuszu90/Zieloni Robert Habeck mówił na konferencji prasowej, że rozstrzygnięcia z COP27 „nie są satysfakcjonujące” – donosi serwis Euractiv. W podobnym tonie wypowiadała się francuska ministerka ds. transformacji energetycznej Agnès Pannier-Runacher. W jej ocenie można było uzgodnić więcej, ale odnotowała, że udało się zachować postanowienia o ograniczeniu globalnego ocieplenia i stworzyć fundusz do finansowania strat.

Przeczytaj też: Wycieki z gazociągów NS nie zaszkodzą Bałtykowi. Klimatowi już tak

Krytyka postanowień COP27 swoje podstawy ma najczęściej w tym, że nie podtrzymano deklaracji dotyczącej odejścia od paliw kopalnych. Zamiast tego w finalnym tekście znalazły się tylko dosyć ogólne stwierdzenia, że świat zacznie odchodzić od energii wytwarzanej z węgla.

Część wniosków ze szczytu otwarcie skrytykował odpowiedzialny za zieloną transformację w Unii Europejskiej wiceszef Komisji Europejskiej, Frans Timmermans. Polityk w trakcie wystąpienia podsumowującego podkreślał, że UE będzie bronić uzgodnień z Glasgow i szykuje się na COP28, by po raz kolejny zawalczyć o bardziej ambitną politykę klimatyczną. – Wytraciliśmy mnóstwo prędkości od szczytu w Glasgow, zmarnowaliśmy już dużo czasu. A planeta i ludzie nie mają więcej czasu do stracenia. Dlatego zobowiązujemy się, że wrócimy do poprzedniej dynamiki, zaczynamy teraz i tutaj. Odzyskamy impet, który mieliśmy w Glasgow – przekonywał Timmermans.

Innego zdania co do wyników szczytu są przedstawiciele większości państw Południa, którzy ostatecznie wywalczyli fundusz szkód i strat. Po Glasgow było pewne, że dla nich COP27 będzie kolejną szansą na to, by w końcu taki mechanizm powstał i mogą mówić o sukcesie.

Fot. COP27 / Kiara Worth

KATEGORIA
KLIMAT
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies