Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Jacek Sasin ogłasza, że trzeba przejść z węgla na OZE. I w tym czasie doinwestować kopalnie

Jak połączyć odchodzenie od węgla i zwiększanie jego wydobycia? Nie wiadomo, ale związkowcy już protestują, na razie przeciwko sytuacji na rynku

Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos ogłosił, że zmienia się optyka polskich władz na transformację energetyczną. Oczywiście, tak jak inni przedstawiciele władzy, wskazał, że to rosyjska inwazja w zasadzie wymusza tę zmianę. To w ogóle stały trend w obozie rządzącym: rzadziej opowiada o pozytywnych aspektach transformacji, stawiając akcenty głównie na wątek tego, by „derusyfikować” energetykę.

– Chcieliśmy zastosować gaz jako paliwo przejściowe. Dzisiaj już wiemy, że to nie jest dobra droga. Musimy bezpośrednio od węgla przejść na odnawialne źródła energii (OZE), na energię jądrową – powiedzial Sasin 23 maja.

Przeczytaj też: Polska zarabia krocie na handlu emisjami CO2, ale potem je marnuje

Wypowiedź wicepremiera i szefa MAP warto odnotować z jeszcze jednego powodu. To nie pierwsza taka deklaracja Sasina. Nawet on przyznawał w 2020 roku, że Polska musi szukać alternatyw dla węgla. – Czy nam się to podoba, czy nie, musimy szukać innych rozwiązań – mówił w połowie 2020 roku, co zresztą odnotowaliśmy na green-news.pl w tekście Król węgiel umarł. Przyznaje to Jacek Sasin.

Z najnowszą deklaracja wicepremiera jest jednak problem (niejedyny zresztą). Ogranicza się ona do stwierdzenia, że gaz nie będzie paliwem przejściowym (choć i przed laty apelowano, by od razu „przeskoczyć” z węgla na odnawialne źródła energii). Plan na to, jak odejść od węgla w energetyce, jest tylko na papierze. Niby pojawiły się zapowiedzi aktualizacji „Polityki energetycznej Polski do 2040 r.”, ale konkretów brak. W Polsce brakuje trzymania się jednego planu, wcześniej w miarę przemyślanego. Wystarczy przypomnieć sobie historię Elektrowni C w Ostrołęce, która miała być jednostką węglową, a gdy w końcu do decydentów dotarło, że to nieopłacalne, to zmieniono plany – powstanie tam blok gazowy. Taka to konsekwencja.

Tymczasem sytuacja, nie tylko geopolityczna, sprawia, że potrzebna jest zdecydowana interwencja. Jak dowodziło Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, gdyby nie farmy wiatrowe na lądzie, prąd w Polsce byłby jeszcze droższy. A mowa o sektorze, który od 2016 roku w zasadzie zamrożono przez „zasadę 10H”. Inwestycje w atom to w ogóle pieśń przyszłości, a działania potrzebne są tu i teraz, które w miarę szybko powstrzymają rosnące ceny energii.

Żeby było ciekawiej, to nie można nie odnotować innej wypowiedzi wicepremiera, też z Davos. Mimo deklaracji o odchodzeniu od węgla ogłosił, że potrzebne są inwestycje w kopalnie. – Potrzeba jest uruchomienia nowych ścian, być może nawet nowych szybów wydobywczych, dokończenie pewnych inwestycji (...). Te inwestycje są intensywnie przygotowywane, ale ich uruchomienie zajmie też oczywiście nieco czasu. Ten krytyczny moment będziemy musieli uzupełnić importem węgla z kierunków innych niż Rosja – tłumaczył Sasin.

To zaskakujące, ponieważ nawet dodatkowe inwestycje w kopalnie nie pomogą krajowemu wydobyciu. Jest ono ograniczane w głównej mierze przez unijne regulacje, a nie przez możliwości kopalń. Chyba że trwają negocjacje z Brukselą, które pozwolą na jakąś zmianę. Nikt nie miał wątpliwości, że w najbliższych latach potrzebne będzie importowanie węgla w miejsce tego z Rosji, ale szef MAP mówi o doinwestowaniu kopalni, które z roku na rok są w coraz gorszej kondycji finansowej. Co z programami, które zakładają wymianę kotłów węglowych, planami na dekarbonizację ciepłownictwa? Nawet rosyjska agresja na Ukrainę i wywołane wojną tąpnięcia na rynkach nie tłumaczą, dlaczego warto trzymać się węgla.

Polskie kopalnie w 2019 roku, ostatnim „przedpandemicznym” wydobyły ponad 61 mln ton węgla, rok później już 54,4 mln. W 2021 roku podobnie, około 55 mln ton. Nawet jeśli wydobycie wzrośnie względem lat ubiegłych, by pokryć zapotrzebowanie gospodarstw itp., to problem powróci za kilka lat. Po 2025 roku z systemu będą znikały kolejne elektrownie węglowe. „Przyczyn odstawiania mocy węglowych jest wiele i niekoniecznie wynikają z presji klimatycznej. Są to po pierwsze wiek, po drugie stan techniczny elektrowni, po trzecie spadające przychody w związku z tym, że bloki pracują coraz mniejszą liczbę godzin" – tak Forum Energii opisywało powody zanikania mocy jednostek węglowych w najbliższych latach. Zwiększanie wydobycia w takim momencie mija się z celem.

Mamy więc sytuację, w której Polska będzie odchodziła od węgla w energetyce, ale dalej będzie go wydobywała. Co z nim zrobi za parę lat, gdy obecny kryzys minie, a energetyka przestanie zużywać ten surowiec? Na razie nie ma odpowiedzi na to pytanie, za to od tygodni pojawiają się sygnały, że i harmonogram wygaszania kopalń czekają małe przesunięcia.

Przeczytaj też: Koniec z wycinką drzew na potrzeby energetyki?

Z tym końcem węgla też nie jest za różowo. Są plany utworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, która ma przejąć jednostki węglowe od koncernów (ułatwi im to inwestowanie w odnawialne źródła energii), ale trzeba jeszcze trochę poczekać na kluczowe decyzje. Z kolei po tym, jak objęto rosyjski węgiel embargiem, robi się coraz goręcej na krajowym rynku. Większa część importowanego węgla trafia głównie do odbiorców indywidualnych, a jego brak wieszczy podwyżki.

Na tę sytuację zaczynają zwracać kolejne środowiska. „Jest rzeczą niezrozumiałą, że w Polsce, która ma ogromne zasoby węgla i wielkie tradycje jego wydobywania, brakuje węgla, a jego ceny osiągają, absurdalnie wysokie ceny. Tylko do końca tego roku zabraknie, na rynku krajowym od 10 do 12 milionów ton węgla. Zabraknie ok. 4-5 mln ton węgla do energetyki zawodowej” – napisali w liście do premiera przestawiciele WZZ „Sierpień 80”, zapewnili też, że wiedzą, jak ten problem rozwiązać.

Kilka dni po publikacji treści listu, 23 maja rano (jeszcze przed wystąpieniem Sasina w Davos), związkowcy weszli do siedziby Polskiej Grupy Górniczej w Katowicach i rozpoczęli strajk. Domagają się interwencji, która obniżyłaby ceny węgla dla odbiorców indywidualnych. Wygląda na to, że po powrocie z Davos, Jacek Sasin będzie musiał na chwilę zapomnieć o „odchodzeniu od węgla”, bo na jego resort czeka kilka spraw do rozwiązania w kraju – MAP nadzoruje też PGG.

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies