Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
UE nie chce gazu z Rosji. Polska ma alternatywy. Sprzyjają nam szybkie kroki w sprawie Baltic Pipe

Unię czeka trudny okres, jeżeli rzeczywiście zamierza spełnić ambitny plan uniezależnienia się od surowców z Rosji po agresji na Ukrainę. Ciekawie przedstawia się sytuacja Polski, która jeszcze przed wojną poczyniła kilka kroków w tym zakresie

Wojna na Ukrainie odciska już swoje piętno na energetycznej układance w Europie i wiele wskazuje na to, że to dopiero początek zmian. W niewiele ponad tydzień od rosyjskiej agresji upadł i nic nie wskazuje na to, że się podniesie projekt Nord Stream 2, a w europejskich stolicach trwa gorączkowe poszukiwanie długoterminowych alternatyw dla dostaw gazu czy paliw. Oczywiście głównie w tych, których państwa są zależne od rosyjskiego importu.

Mało które państwo Europy może pozwolić sobie na taki ruch, na jaki zdecydowała się właśnie Kanada, która kończy zakupy rosyjskiej ropy. Premier Justin Trudeau jest jednak w o tyle komfortowej sytuacji, że jego kraj jest czwartym co do wielkości producentem ropy naftowej na świecie, więc ruch ten należy odbierać raczej jako symboliczny, a nie realny cios w rosyjską gospodarkę (Kanada importowała naprawdę niewielkie ilości ropy w latach ubiegłych, w 2020 roku – wcale).

UE chce odejścia od rosyjskiego gazu

W Europie taki ruch, choć symboliczny i znaczący, wywróciłby Stary Kontynent do góry nogami, bo poza małymi wyjątkami państwa UE są uzależnione od importu gazu czy ropy z Rosji. 27 państw Unii Europejskiej 80 proc. swojego zapotrzebowania na gaz pokrywa importując błękitne paliwo, a ponad 41 proc. tego gazu (dane z 2019 roku) pochodzi z Rosji.

O to, by zrezygnować z gazu od Rosjan, apelowała m.in. ministra klimatu Anna Moskwa. W Polskim Radio wyliczała, że należałoby całkowicie zatrzymać projekty Nord Stream 2 i 1, a także zrezygnować ze wszystkich rosyjskich surowców energetycznych. Po niedawnym, poniedziałkowym spotkaniu unijnych ministrów odpowiedzialnych za energetykę, w świat poszedł sygnał, że Unia ma nie tylko opracować plan odcięcia się od dostaw z Moskwy, ale też lepiej koordynować współpracę energetyczną między państwami członkowskimi.

Przeczytaj też: Minister Anna Moskwa o dostawach ropy i gazu do Polski

Koniec kontraktu jamalskiego i polskie nadzieje wokół Baltic Pipe

Jak może ten proces przebiegać w Polsce? W 2020 roku roczne zużycie gazu wyniosło około 20 miliardów metrów sześciennych, w 2021 roku zapewne wzrosło. Jednak pozostając przy danych za rok 2020: 3,8 mld m3 wydobywamy w Polsce, a 1,2 mld PGNiG kupuje z Norwegii i Pakistanu, do tego Polska sprowadza ponad 3,7 mld m3 skroplonego gazu LNG (głównie z Kataru i USA). Reszta gazu pochodziła z Rosji (około 9 mld m3 rocznie) oraz kierunków zachodniego i południowego.

Jeżeli rzeczywiście zapadną ogólnoeuropejskie decyzje, by zamknąć kierunek wschodni, to PGNiG i tak nie zamierzało przedłużać kontraktu z Gazpromem (na dostawy gazociągiem jamalskim) i w praktyce będzie mogło całkowicie wstrzymać te dostawy. Wszystko dzięki duńsko-polskiej inwestycji w gazociąg Baltic Pipe, który ma zacząć pracę w październiku 2022 roku. Dotychczas czekano na decyzje środowiskowe Duńskiej Agencji Ochrony Środowiska, która kilka dni po rosyjskiej agresji wydała pozwolenia, a w efekcie – prace lądowe w Danii wystartowały jeszcze tego samego dnia, czyli 1 marca.

W dniu uruchomienia Baltic Pipe – a jak zapewnia polski Gaz-System, terminy zostaną dochowane – ma pozwolić na przesył 2-3 mld m3 gazu rocznie. Natomiast po osiągnięciu pełnej przepustowości, co nastąpi na początku 2023 roku, 10 mld m3 rocznie. Część tego gazu ma być przesłana dalej, do Czech. Jednak i tak najbardziej optymistyczny scenariusz na lata 2022-2023 zakładał, że oprócz pełnego uniezależnienia się Polski od rosyjskiego gazu alternatywą może być obniżenie import z tego kierunku do minimum. Nadzieje można wiązać z rozbudowywanym terminalem LNG w Świnoujściu, który po modernizacji pozwoli na zakup około 7,5 mld m3 gazu.

Katar, Algieria, USA? Skąd gaz dla Europy

W gorszej od Polski sytuacji są Niemcy, którzy odpowiadają za 23 proc. całego importu gazu w UE, a blisko 50 proc. błękitnego paliwa dociera tam właśnie z Rosji. Słowacy dwie trzecie swojego zapotrzebowania zaspokajają rosyjskim gazem, Łotysze – 90 proc., Finowie – aż 94 proc. Im dalej na zachód, tym zależność od gazu z kierunku wschodniego mniejsza. Dla Francuzów głównym dostawcą gazu jest Norwegia (35 proc. importu), a np. Hiszpanie, jeśli sprowadzają gaz, to zza oceanu i Algierii – wynika z szacunków ACER, Agencji UE ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki.

Według danych ACER gaz z Rosji stanowi w tej chwili 34 proc. zapotrzebowania UE (LNG to około 3 proc.), więc Wspólnota musi się liczyć z tym, że do zasypania jest ogromna energetyczna dziura, bo z rynku „wyparowałyby” ponad jedna trzecia gazu.

Przeczytaj też: Po napaści Rosji na Ukrainę Europa patrzy na surowce z Norwegii. Na horyzoncie wodór i zielone technologie

Niemcy już szykują się na taką ewentualność. Kanclerz Olaf Scholz ogłosił, że powstaną nowe terminale LNG, by uniezależnić się od Rosji. Niedługo, bo już 1 maja, będzie można mówić o kolejnym ruchu, ale wykonanym w kierunku państw bałtyckich i Finlandii. Kończy się łączenie systemów gazowych Polski i Litwy gazociągiem GIPL, który pozwoli dostarczać paliwo nie tylko na Litwę, ale połączy też Łotwę, Estonię i Finlandię z europejskim systemem.

To wszystko jednak przyszłe, bądź planowane inwestycje. Tymczasem, jak wyliczali w styczniu 2022 roku eksperci z think tanku Breugel, jeżeli Rosja zaczęłaby odcinać dostawy gazu w lutym 2022 roku, to zapasy w UE spadłyby do minimalnego poziomu w kwietniu. Gdyby dostaw zabrakło w okresie luty-marzec i byłoby zimno, to już pod koniec pierwszego kwartału Unia Europejska zostałaby bez gazu.

Przed UE w najbliższych miesiącach stoi więc ogromne zadanie, ponieważ musi nie tylko znaleźć nowe kierunki importu, ale też opracować długofalową strategię. Jeśli postawi tamę Rosji, to musi rozbudować cały system interkonektorów, by ułatwić przesył błękitnego paliwa do państw Wspólnoty. Gaz to natomiast tylko jeden z dwóch wielkich „importowanych” problemów Unii – Rosja to też główny eksporter ropy i również z tym wyzwaniem będzie musiała zmierzyć się Bruksela. To też – na co już wielokrotnie wskazywano – okazja dla rozwoju OZE.

Więcej o tym, co wojna Rosja-Ukraina oznacza dla zaopatrzenia Polski w energię, możesz dowiedzieć się, słuchając naszego najnowszego Green Podcastu. Rozmawiamy z dziennikarką Karoliną Bacą-Pogorzelską m.in. o węglu, gazie i transformacji energetycznej.

Fotografia: Ursula von der Leyen, CC-BY-4.0: © European Union 2019 – Source: EP
KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies