Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Węglowy kolos od stycznia podniósł płace o 6 proc. Dziś chce je ściąć o jedną piątą

Musiało dojść do pandemii koronawirusa, by zarząd PGG zaczął myśleć o urealnieniu wynagrodzeń. Szef górniczej Solidarności mówi, że to wszystko przez „błędy zarządu i pazerność energetyki”

Perypetii w Polskiej Grupie Górniczej ciąg dalszy. PGG, największy producent węgla kamiennego w kraju, jest w coraz poważniejszych tarapatach. W skrócie – chodzi o to, że spada zapotrzebowanie na prąd z polskich elektrowni i na śląski węgiel. Jednocześnie Polska kupuje za granicą zarówno energię elektryczną, jak i surowiec. Nie da się tego wyeliminować, bo import obu jest tańszy (w przypadku węgla chodzi też o różnice w jakości).

Przeczytaj też: Czas zapiąć pasy? Turbulencje w Tauronie

W efekcie krajowe górnictwo zaliczyło w 2019 roku miliard złotych strat mimo tego, że krajowy surowiec jest najdroższy w historii. W przypadku PGG widać już na horyzoncie poważne problemy z płynnością. Nieoficjalnie można usłyszeć, że spółka nie ma środków na wypłatę majowych wynagrodzeń (stanowią one około połowy kosztów działalności).

Na to wszystko nałożyła się epidemia koronawirusa, czyli kolejny czynnik spowalniający całą gospodarkę i energetykę oraz górnictwo. Zarząd PGG zaproponował więc coś, o czym kilka lat temu nikt by nie pomyślał: obniżkę wynagrodzeń. Górnicy mają pracować za to tylko od poniedziałku do czwartku.

– Pozwoli to ubiegać się spółce o dofinansowanie w ramach tarczy antykryzysowej w wysokości ok. 70 mln zł – wyjaśnia biuro prasowe PGG.

– Podczas kryzysu przetrwają ci, którzy potrafią elastycznie dostosować swoje funkcjonowanie do zmieniającej się dynamicznie sytuacji. Taką firmą powinna być PGG – anonsuje na twitterze prezes grupy, Tomasz Rogala.

I trzeba przyznać, aż żal, że sprawa jest stawiana jasno dopiero teraz, kiedy można uzasadnić ją koronawirusem. Wynagrodzenia powinny były zostać urealnione już dawno temu. Tymczasem jeszcze niespełna dwa miesiące temu związkowcy zagrozili protestami w Warszawie i dostali 6 proc. podwyżki i zapowiedź powrotu do negocjacji płacowych we wrześniu. Koszt umówionych w lutym ze skutkiem od stycznia podwyżek to 270 mln zł. Tymczasem mamy kwiecień i zarząd chce, by obniżone o jedną piątą wynagrodzenia obowiązywały do końca lipca.

Przeczytaj też: Górnicza Solidarność chce, by rząd PiS zwiększył produkcję prądu

We wtorek zorganizowano telekonferencję zarządu z liderami trzynastu związków zawodowych PGG w sprawie nowego porozumienia społecznego. – W tej sytuacji widać, jak ogromny błąd popełnił rząd oraz władze spółki – od miesięcy nie robili nic z faktem, że energetyka nie odbierała i nie płaciła za zakontraktowany w PGG węgiel. Mielibyśmy teraz więcej czasu i środki, aby walczyć z gospodarczymi skutkami epidemii, a tak za te błędy i pazerność energetyki mogą zapłacić górnicy – ocenia Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności.

Podkreśla, że strona związkowa oczekuje, iż w obecnej sytuacji rząd podejmie zdecydowane działania związane z importem węgla. – Jeśli działania antykryzysowe w górnictwie mają przynieść efekt, to zahamowanie importu węgla jest niezbędne. Chyba dla każdego skutki epidemii są wystarczającym dowodem, że bez ochrony własnego przemysłu, własnego rynku, cala nasza gospodarka pójdzie na dno – dodaje przewodniczący górniczej „S”.

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ
TAGI: WĘGIEL

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies