Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Stan przedzawałowy na krajowym rynku węgla. Zapasy surowca nie rosły w takim tempie od ponad dziesięciu lat

Sprzedaż węgla kamiennego w styczniu była prawie o jedną czwartą niższa niż rok wcześniej. Czas myśleć o planie ratunkowym dla górnictwa. Recepta musi się pojawić jak najszybciej, zanim dojdzie do rozległego zawału

Najnowsze dane Agencji Rozwoju Przemysłu potwierdzają bardzo trudną sytuację w górnictwie węgla kamiennego. Wyraźnie widoczna zapaść to zapowiedź nieuchronnej transformacji sektora. Będzie ona w Polsce wynikać nie z troski o klimat, a z czystego rachunku ekonomicznego.

Przeczytaj też: Energetyka słoneczna w Polsce jeszcze nigdy nie rosła tak szybko

ARP podaje, że w styczniu br. sprzedaż węgla kamiennego wyniosła w kraju 4,1 mln ton, czyli była aż o 23 proc. niższa niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. Mimo to produkcja „czarnego złota” niemal nie uległa zmianie – w styczniu wydobyto go 5,2 mln ton (rok wcześniej 5,27 mln ton). Jeśli produkuje się więcej niż sprzedaje, prostą konsekwencją jest kumulowanie nadwyżek. Na zwałach jest już 6,3 mln ton węgla, czyli w ciągu miesiąca przybyło go aż milion ton. To równo tyle, ile wynosi maksymalna pojemność centralnego magazynu węgla otwartego w styczniu w Ostrowie Wielkopolskim.

Zwały nie rosły w tempie miliona ton miesięcznie od ponad dziesięciu lat. Podobna nadprodukcja ostatni raz pojawiła się w Polsce tylko na skutek spowolnienia gospodarczego z 2009 r. To jednak nie jest zaskoczenie – elektrownie potrzebują krajowego węgla dużo mniej, bo produkcja prądu w styczniu była aż o ponad 4 proc. niższa niż rok wcześniej. Można to nazwać prawdziwym tąpnięciem. Rośnie za to import energii elektrycznej.

Mimo to górnictwo nie dostosowuje się do rynkowych zmian. ARP podaje, że w sektorze na koniec stycznia pracowało 83,2 tysięcy osób, czyli niemal dokładnie tyle samo, co przed rokiem. Co więcej, pracownikom największej w sektorze Polskiej Grupy Górniczej przyznano od stycznia 6 proc. podwyżki, mimo że spółka zamknęła 2019 r. z ponad 400 mln zł strat.

To nie jest sytuacja, którą da się utrzymać na dłuższą metę, więc coraz częściej mówi się o konieczności przekształceń w całym sektorze paliwowo-energetycznym. Związkowcy chcieliby np. przejęcia PGG przez Polską Grupę Energetyczną. To byłaby jednak biznesowa katastrofa zarówno dla jednej, jak i drugiej spółki. W ostatnim kwartale ub. r. PGE zarobiła na produkcji energii z odnawialnych źródeł więcej niż na wszystkich swoich elektrowniach węglowych razem wziętych, o czym więcej przeczytasz tutaj. Zatem dołożenie do tego konglomeratu kolejnych nierentownych kopalń jest ostatnią rzeczą, której grupa dziś potrzebuje.

Przeczytaj też: Dom Maklerski mBanku zawiesza rekomendacje dla energetyki

To wszystko pokazuje, że można w górnictwie mówić o rozwijającym się poważnym stanie przedzawałowym. Z miesiąca na miesiąc problemy się nawarstwiają. Kolejne decyzje odkładane są na później, bo rząd kupuje sobie spokój na Śląsku przed wyborami prezydenckimi. Gorzej, jeśli również po wyborach okaże się, że żadnego konkretnego planu nie ma, a pacjent, czyli górnictwo, w międzyczasie dojdzie do stanu, w którym PGG przed bankructwem uratować mogą już tylko elektrowstrząsy.

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies