Partnerzy strategiczni
Orlen
Zielone certyfikaty na równi pochyłej. Przemysł się ucieszy, wytwórcy wcale, a problem narasta

Tzw. zielone certyfikaty od lat są kością niezgody między resortami i sektorami gospodarki. MKiŚ zrezygnowało ze swoich początkowych zamiarów i zmniejszyło planowany poziom umorzenia certyfikatów. Z tej okazji warto też zastanowić się, co dalej z tym kończącym się modelem wsparcia OZE

W Dzienniku Ustaw 29 sierpnia 2025 roku opublikowano rozporządzenie Ministra Klimatu i Środowiska w sprawie umorzeń tzw. zielonych certyfikatów (świadectw pochodzenia). Ustala on, że wskaźnik wyniesie 9 proc. w roku 2026, 2027 i 2028.

To spora zmiana względem propozycji MKiŚ z lipca. Resort chciał, aby obowiązek wyniósł 13 proc. w 2026 roku, a potem malał do 12 proc. w 2027 i 11 proc. w 2028 r. Nie modyfikowanego niczego dla błękitnych certyfikatów, czyli świadectw pochodzenia energii z biogazu. Pozostaną na poziomie 0,5 proc.

Przeczytaj też: Tauron sięga po więcej pieniędzy z KPO na sieci

System świadectw pochodzenia jest jednym z modeli wsparcia odnawialnej energetyki w Polsce. Zresztą, jest jednym ze starszych systemów, bo od 2016 roku nie są dopuszczane do niego nowe instalacje. Warunkiem przyznania świadectwa jest bowiem wytworzenie energii elektrycznej po raz pierwszy przed 1 lipca 2016 roku. Świadectwo przysługuje instalacji przez 15 lat.

Wytwórcy energii elektrycznej z OZE otrzymują certyfikaty (świadectwa), które potem mogą odsprzedawać na Towarowej Giełdzie Energii. To specyficzny bonus – zielone certyfikaty są później skupowane przez np. firmy obrotu energią. Są one zobowiązane do tego, aby w swoim bilansie mieć wymagany udział świadectw. Ten udział określa rozporządzenie, aktualizowane przez MKiŚ.

Certyfikaty raz w górę, raz w dół

Pierwsza, większa batalia o poziom „zielonego obowiązku” rozegrała się w 2022 roku. Obowiązek wynosił wtedy 18,5 proc., a zmieniono go na 12 proc. w roku 2023. Ponownie został obniżony i to bardzo radykalnie w 2023 roku,gdy na rok 2024 ustanowiono go na 5 proc. Nowe kierownictwo MKiŚ podwyższyło go do 8,5 proc. na rok 2025.

Sprawa świadectw dzieli różne grupy, które w zasadzie od lat pozostają na swoich stanowiskach. Przemysł otwarcie sprzeciwia się zwiększaniu obowiązku, wytwórcy są odmiennego zdania i lobbują za podnoszeniem go.

Po stronie przemysłu w tym roku stanęły inne resorty (w przeszłości też się to zdarzało): Ministerstwo Aktywów Państwowych, Ministerstwo Finansów i Gospodarki, a także Ministerstwo Energii, ale także Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Rozliczanie się z certyfikatów i opłacanie ich podbija cenę energii dla przedsiębiorstw, więc pilnują, by obowiązek był jak najniższy.

Po drugiej stronie barykady znalazły się branżowe organizacje sektora OZE, jak Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Są wytwórcy, którzy postawili na ten model wsparcia przed laty, a teraz muszą mierzyć się ze zmianami. Obowiązek maleje, a liczba certyfikatów rośnie, co powoduje spadek ich ceny. Z długą listą uwag i przebiegiem prac nad projektem można zapoznać się na stronach Rządowego Centrum Legislacji.

Coś trzeba zrobić z zielonymi świadectwami

Prawda w tej sprawie leży gdzieś pośrodku. Certyfikaty nie kładą się aż takim cieniem na kosztach energii elektrycznej jak przedstawia to przemysł. Jednocześnie jest to zanikający system, coraz mniej opłacalny przez nadpodaż certyfikatów. Dlatego najważniejszy wniosek z tegorocznych konsultacji jest następujący: MKiŚ powinno zaplanować jego wygaszenie, aby obydwie strony – wytwórcy i odbiorcy – były zadowolone.

Z takim pomysłem wyszły PSE, ale i Polskie Stowarzyszenie Fotowoltaiki. „Niezależnie od zgłoszonych uwag proponuję rozwiązanie polegające na wygaszeniu systemu świadectw pochodzenia z dniem 1 stycznia 2029 poprzez wykup pozostałych w obrocie certyfikatów przez Skarb Państwa po „złotówce”. Pozwoli to na zakończenie już i tak zamkniętego systemu wsparcia, który nie jest już adekwatny do obecnych mechanizmów rynkowych” – napisał w opinii do projektu rozporządzenia Grzegorz Onichimowski, prezes PSE.

Przeczytaj też: Polenergia z kontraktem na zieloną energię na 100 mln zł

„Należy mieć na uwadze, że rynek wtórny tych instrumentów będzie funkcjonował także po 2028 roku, aż do wygaśnięcia praw majątkowych ostatnich instalacji, co może potrwać do połowy lat 30. Trzyletnia perspektywa, choć cenna, jest niewystarczająca do strategicznego planowania. Postulujemy, aby Ministerstwo rozpoczęło prace nad mapą drogową dla systemu świadectw pochodzenia po roku 2028” – brzmi z kolei stanowisko PSF.

Kolejna debata o zielonych certyfikatach nadejdzie najwcześniej w 2028 roku. Poprzednie modyfikacje nie przyniosły stabilizacji, a świadectwa stale tanieją. W sierpniu 2025 roku za certyfikat na 1 MWh „zazielenionej” energii płacono na TGE średnio 27,04 zł. Dwa lata wcześniej, również w sierpniu, było to 130,09 zł/MWh. Model wsparcia w zasadzie sam się zwija, pozostaje pytanie, kto zostanie jego likwidatorem i na jakich warunkach to przeprowadzi.

Fot. European Union, 2025 / EC - Audiovisual Service

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies