Czy dekarbonizacja napędzi europejski przemysł? Komisja Europejska zaprezentowała właśnie CISAF, kompleksowy plan wsparcia dla przemysłu. Projekt to obietnica niższych cen energii, nowych miejsc pracy, a przede wszystkim: zielonego wzrostu. Jednak czy skorzystają z niej wszyscy i jakie wyzwania niesie? Są przesłanki, by sądzić, że zamiast wyrównać szanse, pogłębi dysproporcje na rynku unijnym
25 czerwca 2025 roku Komisja Europejska przyjęła nowe ramy pomocy publicznej, Clean Industrial Deal State Aid Framework (CISAF). Jest to kompleksowy plan, który ma uczynić dekarbonizację motorem wzrostu europejskiej gospodarki, m.in. poprzez obniżenie cen energii, tworzenie nowych miejsc pracy i poprawę warunków dla rozwoju firm. W praktyce CISAF wyznacza warunki, na jakich państwa członkowskie UE mogą udzielać pomocy publicznej przedsiębiorstwom w celu przyspieszenia transformacji.
Przeczytaj też: Komisja pokazała „Kompas Konkurencyjności”
CISAF ma obowiązywać do końca 2030 r., i zastępuje tymczasowe przepisy kryzysowe z okresu pandemii i kryzysu energetycznego (TCTF). Zapewnia więc dłuższą przewidywalność niż dotychczasowe, doraźne wyjątki.
Komisja deklaruje, że nowe ramy upraszczają i przyspieszają zatwierdzanie programów pomocowych wspierających czysty przemysł, uznając rolę państwa jako „strategicznego inwestora w naszą przyszłość”. Według Teresy Ribery, wiceprzewodniczącej Komisji ds. transformacji, „nowe ramy upraszczają i przyspieszają wsparcie dla dekarbonizacji, a ponadto uznają państwo za strategicznego inwestora w naszą przyszłość”.
Zmiana podejścia jest bardzo istotna, gdyż teraz państwa UE zyskują szerokie możliwości bezpośredniego wsparcia transformacji przemysłu, porównywalne w zamyśle do skali wsparcia oferowanego np. amerykańskim firmom w ramach amerykańskiego programu IRA. Nie można jednak porównywać amerykańskiego i europejskiego programu 1:1.
Komisja zapowiada zmobilizowanie ponad 100 mld euro na wsparcie rozwoju czystych technologii w UE. CISAF jest jednym z filarów tego planu obok m.in. wzmocnienia Funduszu Innowacyjnego i utworzenia Banku Dekarbonizacji Przemysłu (banku inwestycyjnego ukierunkowanego na finansowanie zielonych projektów przemysłowych).
Nowe ramy pomocy publicznej mają umożliwić krajom członkowskim szybkie uruchamianie programów dotacji, ulg czy gwarancji dla inwestycji w czysty przemysł zdecydowanie sprawniej niż dotychczas, uproszczenia są przewidziane, ale nadal wymagana jest zgodność z warunkami określonymi w dokumencie oraz w niektórych przypadkach pełna notyfikacja i zatwierdzenie przez Komisję. Dzięki temu państwa UE mogą dynamiczniej odpowiedzieć na wyzwania, jakie stawiają przed przemysłem zielona transformacja oraz globalna konkurencja.
CISAF budzi obawy o pogłębianie dysproporcji na rynku UE. Kraje z największymi budżetami (Niemcy, Francja) mogą intensywniej wykorzystać te narzędzia, podczas gdy kraje słabsze finansowo pozostaną w tyle. Już w czasie kryzysu energetycznego w 2022 r. okazało się, że największe gospodarki Europy dysponujące dużymi rezerwami budżetowymi mogły sobie pozwolić na więcej.
CISAF częściowo stara się zniwelować nierówności, dopuszcza wyższe wsparcie inwestycji w mniej rozwiniętych regionach zgodnie z mapami pomocy, jednak bez dodatkowych funduszy wyrównawczych to rozwiązanie stanie się niewystarczające.
W Polsce temat jest na razie praktycznie nieznany przedsiębiorcom i urzędnikom, a w poprzednich programach wsparcia dominowali beneficjenci zamożniejszych państw. Niska świadomość na naszym rynku powoduje, że Polska pozostaje w tyle. Tymczasem przemysł potrzebuje informacji i wsparcia.
Dlatego konieczne jest rozpowszechnienie wiedzy o CISAF wśród firm, tak by mogły przygotować projekty zgodne z nowymi zasadami wsparcia oraz zapewnić doradztwo dla MŚP. Brak szeroko zakrojonych kampanii informacyjnych, żadnych programów rządowych, webinarów, promocji wśród branż objętych w CISAF.
Zmiany znacząco poszerzają katalog dozwolonej pomocy publicznej na projekty związane z zieloną transformacją. Obejmują one pięć głównych obszarów.
Przyspieszenie rozwoju czystej energii – wsparcie dla rozwoju OZE i niskoemisyjnych paliw. Dotowane mogą być inwestycje w odnawialne źródła energii (wiatr, słońce, biomasa itp.) oraz paliwa niskoemisyjne, takie jak wodór (w tym zielony z OZE i niebieski z gazu + CCS). Procedury udzielania pomocy mają być uproszczone, by umożliwić szybką realizację nowych projektów OZE.
Co istotne, CISAF pozwala też na wsparcie inwestycji w infrastrukturę elastyczności systemu energetycznego: mechanizmy pojemnościowe i elastyczności. Państwa mogą subsydiować rozwiązania integrujące niestabilne źródła (wiatr, słońce) w systemie i zapewniające bezpieczeństwo dostaw np. poprzez dopłaty dla jednostek rezerwowych mocy, magazynów energii czy usług DSR.
CISAF określa nawet „model docelowy” mechanizmów mocy, które kwalifikują się do szybkiej zgody Komisji. Dzięki temu kraje mogą płacić wytwórcom za utrzymywanie rezerw mocy (np. elektrowni szczytowych) według pewnego wzorca zgodnego z celami klimatycznymi, otrzymując błyskawiczną akceptację Brukseli. Inne, mniej zielone modele będą dalej oceniane według standardowych wytycznych pomocy klimatyczno–energetycznej CEEAG.
Przeczytaj też: O linie bezpośrednie potknął się nawet zespół Brzoski
Tymczasowe ulgi w cenach energii elektrycznej dla sektorów energochłonnych – państwa mogą czasowo obniżać koszty prądu dla przemysłowych „pożeraczy energii”, by utrzymać ich konkurencyjność w okresie przejściowym. To niezwykle ważne np. dla hut aluminium, metali, zakładów chemicznych czy dużych fabryk, czyli tam, gdzie rachunki za prąd stanowią dużą część kosztów.
Tego typu wsparcie ma zapobiec ucieczce firm do regionów o niższych kosztach energii czy słabszej polityce klimatycznej. Co ważne, firmy korzystające z dopłat do energii będą musiały jednocześnie inwestować w dekarbonizację swoich procesów. Mechanizm ten przypomina istniejące w UE programy kompensacji pośrednich kosztów emisji (gdzie przedsiębiorstwom energochłonnym zwraca się część kosztów CO₂ zawartych w cenie energii), ale CISAF idzie dalej.
CISAF dopuszcza tymczasowe mechanizmy rekompensujące koszty energii dla przemysłu energochłonnego (np. CfD), ale pod warunkiem powiązania ich z inwestycjami w dekarbonizację, nie chodzi o „subsydiowanie cen energii” w sposób ogólny ani stały, lecz o tymczasowe i celowane wsparcie z warunkami.
Dla Polski, borykającej się w ostatnich latach z rekordowo drogą energią elektryczną, to szansa na ulgę dla przemysłu, o ile jednocześnie popłyną inwestycje np. w efektywność energetyczną, własne OZE czy inne obniżające ślad węglowy rozwiązania.
Dekarbonizacja istniejących zakładów przemysłowych, szeroka gama instrumentów wsparcia inwestycji redukujących emisje w fabrykach, hutach, rafineriach itp. CISAF umożliwia elastyczne dotowanie technologii mających obniżyć emisje procesu lub zużycie energii, w tym m.in. elektryfikację procesów, przejście na wodór lub biogaz, zastosowanie CCUS (wychwytywania i składowania CO₂), modernizację linii produkcyjnych, głęboką termomodernizację, recykling ciepła odpadowego itd.
Wsparcie może przybrać różne formy i intensywność albo jako z góry określone kwoty pomocy, albo jako pokrycie luki finansowej (tj. różnicy między kosztem projektu a dochodami) czy też poprzez konkursy ofert (aukcje), w których wygrywają projekty wymagające najmniejszej dotacji. Takie podejście łączy szybkość z efektywnością (preferencja dla przetargów konkurencyjnych, gdy to możliwe).
Otwiera to furtkę dla dofinansowania modernizacji wielu zakładów. Od hut stali i cementowni, po zakłady chemiczne, tak by obniżyć ich emisje i zużycie energii. Jest to szczególnie ważne dla branż określanych jako „trudne do redukcji” (hard–to–abate), jak stal, cement czy chemia, gdzie bez wsparcia finansowego kosztowne innowacje mogłyby być nieopłacalne.
Rozwój mocy produkcyjnych czystych technologii w UE, to element mający zapobiec odpływowi inwestycji poza Europę i rozwinąć lokalny przemysł high–tech. CISAF pozwala państwom członkowskim wspierać budowę nowych fabryk produkujących urządzenia i komponenty kluczowe dla zielonej transformacji.
Wymienia się tu wprost technologie z listy Net–Zero Industry Act (NZIA), a więc m.in.: turbiny wiatrowe, panele fotowoltaiczne, baterie i magazyny energii, pompy ciepła, elektrolizery i ogniwa paliwowe do wodoru, technologie CCUS, zaawansowane sieci i infrastrukturę energetyczną, a także komponenty potrzebne do ich produkcji.
Pomoc może być udzielana zarówno szerokim programom (schematom) wspierającym wiele projektów z danej branży objętej NZIA, jak i indywidualnym dużym inwestycjom, zwłaszcza gdy istnieje ryzyko przeniesienia ich poza UE.
Ponadto dozwolone jest wspieranie produkcji i przetwarzania surowców krytycznych niezbędnych dla tych technologii (np. metale ziem rzadkich, lit, platyna, itp.), w celu zmniejszenia zależności od importu. CISAF przewiduje tu także element polityki spójności, projekty lokowane w słabiej rozwiniętych regionach UE mogą dostać proporcjonalnie wyższe wsparcie (zgodnie z unijną mapą pomocy regionalnej).
Dodatkowo, żeby stymulować popyt na zielone technologie produkowane w Europie, ramy zezwalają na ulgi podatkowe np. szybszą amortyzację inwestycji w czyste technologie (co de facto obniża podatek przedsiębiorcy).
W skrócie, ten filar CISAF to europejska odpowiedź na zachęty z zagranicy: Polska może teraz np. wesprzeć budowę fabryki paneli słonecznych, zakładu montażu baterii czy produkcji turbin wiatrowych, by te powstały u nas, a nie np. w Ameryce czy Azji.
Zmniejszanie ryzyka inwestycji prywatnych w transformację, jest to ostatni filar, który dotyczy instrumentów finansowych, które mają przyciągnąć kapitał prywatny do zielonych projektów przemysłowych. Państwa mogą ustanawiać różne mechanizmy dzielenia ryzyka, np. poprzez finansowanie z udziałem publicznym funduszy inwestujących w czyste technologie, udzielanie gwarancji państwowych, pożyczek preferencyjnych czy obejmowanie udziałów (equity) w przedsięwzięciach wpisujących się w cele Clean Industrial Deal.
Tego typu wsparcie może dotyczyć zarówno projektów w energetyce (np. zawodowe farmy OZE, inteligentne sieci, magazyny energii), infrastrukturze (np. sieci przesyłowe, rurociągi do transportu wodoru lub CO₂), jak i gospodarce o obiegu zamkniętym (recykling surowców, regeneracja komponentów).
Ideą jest tutaj uruchomienie dużych inwestycji wymagających skali, które często przekraczają możliwości pojedynczych firm, poprzez łączenie kapitału publicznego i prywatnego. Szukając przykładów, może być to powołanie funduszu celowego (special purpose vehicle) współfinansowanego przez państwo, który zainwestuje w wiele projektów z obszaru czystego przemysłu, minimalizując ryzyko dla prywatnych inwestorów.
W naszych realiach oznacza to, że rząd mógłby np. poprzez Bank Gospodarstwa Krajowego, PFR czy ARP współuczestniczyć finansowo w projektach przemysłowych niosących duże ryzyko technologiczne, takich jak demonstracyjne instalacje CCUS, duże huby produkcji wodoru czy innowacyjne linie produkcyjne, zachęcając sektor prywatny do zaangażowania się w nie.
Wszystkie powyższe środki mieszczą się w regułach pomocy publicznej, co oznacza, że Komisja zgodzi się na nie szybciej i łatwiej niż na tradycyjne subsydiowanie sektorów. Co ważne, CISAF nie działa w próżni i nadal obowiązują ogólne wytyczne pomocy klimatyczno–energetycznej (CEEAG) oraz szerokie wyłączenia blokowe (GBER) dla wielu form pomocy, z których kraje mogą korzystać niezależnie. Nowe ramy to raczej uzupełnienie i przyspieszenie istniejących narzędzi, skoncentrowane na kluczowych dla dekarbonizacji obszarach.
Mocny pakiet narzędzi do wsparcia krajowego przemysłu w zielonej transformacji, który dotyczy praktycznie wszystkich sektorów energochłonnych i emisyjnych oraz nowych branż czystych technologii. Należy zadać sobie przede wszystkim pytanie: Jakie konkretnie możliwości otwierają się przed nami i jakie istnieją zagrożenia, jeśli tych możliwości nie wykorzystamy?
Sektor stalowy jest często wymieniany jako papierek lakmusowy powodzenia transformacji przemysłowej. Polska stal od lat zmaga się z poważnymi problemami: przestarzałe wielkopiecowe technologie oparte na węglu, wysokie ceny energii oraz szeroko pojęty brak możliwości prowadzenia wielkoskalowych inwestycji sprawiły, że wiele hut ograniczyło lub wstrzymało produkcję.
Krajowa produkcja stali spada, a Polska stała się jednym z największych importerów stali na świecie, awansowaliśmy na 5. miejsce globalnie wśród importerów tego surowca. Oznacza to, że coraz większą część naszego zapotrzebowania pokrywamy dostawami z zagranicy, podczas gdy własne moce hutnicze ulegają erozji.
Przeczytaj też: Premier zaapelował o repolonizację w przemyśle wiatrowym
Dekarbonizacja stali to ogromne wyzwanie, według wielu przedstawicieli sektora, prawdopodobnie niemożliwa, ale według Komisji Europejskiej, jedyna realna ścieżka ratunku dla hutnictwa w Europie. Obiektywnie, państwa zachodnie już inwestują w nowoczesne zielone huty stali, wykorzystujące m.in. technologię bezpośredniej redukcji żelaza (DRI) wodorem zamiast koksu. Przykładowo, w Rumunii powstaje nowy zakład DRI na wodór, a w Niemczech rząd wspiera finansowo co najmniej dwie wielkie inwestycje w hutnictwo wodorowe.
Patrząc z zewnątrz, to polską stal, jeśli ta szybko nie rozpocznie transformacji, czeka postępująca marginalizacja. Mogą nastąpić kolejne zamknięcia i dalszy wzrost zależności od importu. To byłby cios nie tylko ekonomiczny, ale i strategiczny, ponieważ stal jest fundamentalna dla przemysłu obronnego, infrastruktury i budownictwa.
Już teraz Polska musi importować stal do produkcji uzbrojenia, co rodzi ryzyka bezpieczeństwa. Problem polega na tym, że jest to recepta na przyszłość, którą należałoby wykupić już dzisiaj, niemniej nie rozwiązuje to obecnych problemów branży, a może je nawet pogłębiać.
Wdrożenie H₂–DRI na masową skalę napotyka istotne bariery technologiczne, infrastrukturalne i surowcowe. Gdybyśmy chcieli całkowicie wyeliminować emisje z produkcji stali w Europie, potrzeba byłoby tyle energii elektrycznej, ile rocznie zużywa cała Francja. W praktyce oznacza to ogromne ilości zielonego wodoru. Żeby wyprodukować jedną tonę stali, potrzeba około 50 kg tego ekologicznego paliwa, a to przekłada się aż na 3–4 megawatogodziny energii elektrycznej.
Dostępność zielonego wodoru rozwija się jednak znacznie wolniej niż zakładano w europejskich celach klimatycznych. Dlaczego tak się dzieje? Głównym problemem są koszty: produkcja jest droga, infrastruktury wciąż brak, a wytwórca energii z OZE nie może pozwolić sobie na sprzedaż energii poniżej kosztów rentowności jego inwestycji.
Te problemy doskonale obrazuje przykład koncernu Thyssenkrupp, który niedawno musiał zawiesić przetarg na zakup zielonego wodoru. Powód był prosty: wodoru jest za mało, a jego cena za wysoka. W efekcie wiele firm musi na razie korzystać z gazu ziemnego. To wprawdzie ogranicza emisje, ale jest jedynie półśrodkiem.
Kolejnym wyzwaniem są wymagania dotyczące wysokiej jakości rudy żelaza dla technologii DRI. Proces ten wymaga koncentratów lub peletów o zawartości żelaza powyżej 67 proc., których dostępność globalnie jest ograniczona. Masowe przejście na DRI może spowodować konkurencję o wysokogatunkową rudę i wzrost jej cen.
Europa musi i będzie musiała polegać głównie na imporcie, pomimo planów zwiększenia produkcji własnych surowców, najpierw trzeba je posiadać wraz z planem ich wydobycia. Recykling złomu nie rozwiązuje całkowicie problemu ze względu na ograniczenia ilościowe i jakościowe stali możliwej do odzyskania.
Uruchamiając wsparcie dla zielonej transformacji hut. Nowe ramy pozwalają np. dofinansować budowę instalacji DRI–EAF (bezpośredniej redukcji rud żelaza wodorem i elektrycznego pieca łukowego), czyli praktycznie budowę od podstaw zielonej huty stali.
Rząd mógłby też wspomóc modernizację istniejących hut (np. w Dąbrowie Górniczej) poprzez finansowanie instalacji wychwytu CO₂ (CCS) czy elektryfikacji wybranych procesów, choć docelowo technologie oparte na wodorze dają niemal 98 proc. redukcji emisji, znacznie więcej niż usprawnione wielkie piece z CCS. CISAF ma umożliwić długoterminowe kontrakty czy gwarancje dla takich inwestycji, co zmniejszyłoby ryzyko dla inwestorów.
Warunkiem sukcesu jest jednak zdecydowane działanie państwa, ale tylko w dialogu z przemysłem. Jeżeli Polska nie skorzysta z takich programów wsparcia CISAF, by zainwestować w zieloną stal teraz, za kilka lat będzie za późno. Będziemy skazani na import, a tysiące miejsc pracy w hutnictwie przepadną.
Konieczne będzie uruchomienie odpowiednich programów pomocowych (dotacje, ulgi, kontrakty różnicowe na zieloną stal itp.) oraz partnerska współpraca rządu z branżą. Bez tego prywatni inwestorzy nie zaryzykują miliardów w nową hutę, zwłaszcza gdy poza granicami kraju czekają atrakcyjniejsze warunki.
CISAF daje narzędzia – piłka jest po stronie rządu i biznesu, by z nich skorzystać. Patrząc jednak jak idzie „nam” w piłkę, możemy mieć uzasadnione wątpliwości powodzenia. Selekcjoner nie dowozi, piłkarz jaki jest – każdy widzi.
Przemysł chemiczny jest drugim co do wielkości konsumentem energii wśród polskich sektorów (ponad 200 PJ rocznie) i największym krajowym konsumentem gazu ziemnego. Branża chemiczna, która obejmuje m.in. produkcję nawozów azotowych, petrochemię, tworzywa sztuczne, stoi przed dekarbonizacją, ponieważ emisje pochodzą zarówno ze spalania paliw, jak i z samych procesów chemicznych (reakcji).
Tak jak w stalownictwie, wiele procesów chemicznych uważa się za „hard–to–abate”, trudnych do całkowitej eliminacji np. produkcja cementu czy wapna (część chemii budowlanej) emituje CO₂ wprost z rozkładu wapienia, niezależnie od źródła energii. Według szacunków, emisje procesowe z cementu, stali i chemii stanowiły ok. 7 proc. całości emisji CO₂ Polski w 2019 r.
Dla chemii CISAF stwarza kilka istotnych możliwości. Po pierwsze, wsparcie dla technologii: np. produkcji wodoru niskoemisyjnego na potrzeby syntez chemicznych. Obecnie polskie zakłady azotowe (Grupa Azoty) wytwarzają wodór głównie z gazu ziemnego (tzw. „szary wodór”) przy produkcji amoniaku, kluczowego do nawozów. Jest to proces bardzo emisyjny.
Przestawienie go na „zielony” wodór z elektrolizy mogłoby niemal wyeliminować emisje, ale wymaga gigantycznych inwestycji w elektrolizery i tanią energię z OZE. CISAF pozwala państwu dofinansować budowę instalacji elektrolizy o dużej skali, infrastruktury do magazynowania wodoru czy dostosowania reaktorów chemicznych do nowego surowca.
Przykładowo, Polska zgłosiła projekt H2Silesia, dużej elektrolizerowni 105 MW, do unijnego IPCEI wodorowego, uzyskując akceptację pomocy 158 mln euro. To dobry początek, ale zapotrzebowanie np. Azotów Puławy na wodór szacuje się na kilka razy większe moce. Nowe ramy pomocy mogą umożliwić wsparcie kolejnych projektów wodorowych – czy to w ramach wspólnych inicjatyw europejskich (IPCEI Hy2Use itp.), czy czysto krajowych programów.
Po drugie, elektryfikacja procesów cieplnych: wiele zakładów chemicznych używa kotłów i pieców na gaz lub węgiel do generacji pary i ciepła procesowego (np. rafinerie Orlenu, zakłady chemiczne Synthos itd.). Możliwa jest ich zamiana na elektryczne (np. kotły oporowe, pompy ciepła przemysłowe) lub hybrydowe rozwiązania, co obniży emisje pod warunkiem korzystania z czystej energii. Takie inwestycje mogą być dotowane w ramach filaru „dekarbonizacja zakładów” CISAF.
Przeczytaj też: Unia szuka tańszej energii
W skali makro, polski sektor rafineryjno–petrochemiczny (skupiony głównie w grupie Orlen) deklaruje dojście do neutralności klimatycznej do 2050 r., ale potrzebuje do tego m.in. masowego wdrożenia CCS (wychwytywania CO₂ z procesów reformingu, krakingu itd.) oraz biopaliw i recyklingu chemicznego. CISAF pozwoli wspierać finansowo instalacje CCS, choć tu pojawia się pytanie o ramy prawne i geologiczne w Polsce.
Po trzecie, efektywność energetyczna i obieg zamknięty: Zakłady chemiczne mogą skorzystać z dotacji na modernizację, która zmniejszy zużycie energii (np. wymiana starych kompresorów gazu, modernizacja turbokompanderów, wykorzystanie ciepła odpadowego). Ponadto CISAF kładzie nacisk na gospodarkę o obiegu zamkniętym, chemia może uzyskać wsparcie np. na recykling chemiczny tworzyw, odzysk surowców z odpadów czy przetwarzanie CO₂ na produkty (paliwa syntetyczne, metanol itp.).To spore pole do innowacji, gdzie do tej pory brakowało modeli biznesowych, pytanie tylko czy pomoc publiczna pomoże je wykreować.
Głównym ryzykiem jest, że polska chemia nie zdoła dostatecznie szybko zredukować emisji, narażając się na rosnące koszty uprawnień CO₂ i utratę konkurencyjności. Nawozy i ich import spoza UE (Rosja, kraje bliskowschodnie) już stanowią silną presję cenową, a po pełnym wprowadzeniu granicznego podatku węglowego (CBAM) sytuacja się skomplikuje, nawet jeżeli CBAM przechodzi aktualnie negocjacje co do jego kształtu.
Jeśli firmy nie będą inwestować w niskoemisyjne technologie, mogą przegrać konkurencję nawet na rynku wewnętrznym, gdyż ich produkty będą obciążone wysokim śladem węglowym (i kosztami). W skrajnym scenariuszu firmy mogą ograniczać produkcję lub przenosić jej część za granicę, co oznaczałoby utratę miejsc pracy i dalsze uzależnienie od importu chemikaliów.
Korzystając z CISAF, Polska może jednak wesprzeć branżę (Grupa Azoty, Orlen, Anwil, Synthos i in.) w skoku technologicznym. Wymaga to przemyślanego podejścia: np. programu dla chemii ciężkiej, który połączy dotacje do elektrolizerów, ulgi podatkowe na inwestycje w efektywność oraz gwarancje na projekty CCS.
Jednym z przykładów synergii może być tu wodór: Orlen planuje sieć hubów wodorowych w swoich rafineriach, koordynacja tego z pomocą publiczną (i funduszami UE) mogłaby przyspieszyć powstanie czystego wodoru w ilościach przemysłowych. Konieczna będzie również współpraca B+R, wiele technologii (np. wodorowe piecyki krakingowe, biotechnologie do CCU) wymaga demonstracji i dostosowania do polskich realiów.
Administracja powinna konsultować z przemysłem, gdzie wsparcie jest najbardziej potrzebne, żeby uniknąć sytuacji, że dostępne fundusze pozostaną niewykorzystane z braku gotowych projektów.
Sektor energetyczny w Polsce jest zarówno źródłem problemów (wysokie ceny prądu, zależność od węgla, destabilizacja sieci, nadmiar OZE bez magazynowania) jak i kluczowym elementem rozwiązania (dostarczenie zielonej energii dla przemysłu). CISAF dotyka energetyki na dwa sposoby.
Po pierwsze, poprzez wsparcie rozwoju OZE i infrastruktury, co bezpośrednio przekłada się na obniżenie kosztów energii w gospodarce. Polska stoi przed ogromnym zadaniem rozbudowy źródeł odnawialnych, by zastąpić drogi węgiel i drogi gaz. Dotąd rozwój OZE był hamowany różnymi czynnikami (np. słynna zasada 10H blokująca wiatraki na lądzie, ograniczenia sieci, biurokracja).
CISAF daje możliwość skierowania strumienia funduszy na przyspieszenie inwestycji np. poprzez dotacje do projektów OZE tam, gdzie same aukcje rynkowe nie działają wystarczająco szybko, czy też wsparcie modernizacji sieci i magazynów energii niezbędnych dla integracji tych źródeł.
Komisja uchwaliła też Plan Działań na rzecz Taniej Energii, który podkreśla potrzebę przyspieszenia elektryfikacji i budowy połączeń międzysystemowych, CISAF wpisuje się w ten plan, ułatwiając finansowanie takich działań. Również projekty offshore na Bałtyku czy duże farmy PV mogą potencjalnie uzyskać lepsze warunki (np. w formie kontraktów różnicowych) dzięki prostszym procedurom pomocy.
Po drugie, energetyka to również stabilność dostaw i mechanizmy zabezpieczające, CISAF, jak wspomniano, umożliwia wsparcie jednostek rezerwowych i mechanizmów mocowych w zgodzie z celami klimatycznymi. Polska ma działający rynek mocy (mechanizm wynagradzający elektrownie za gotowość do pracy), który obejmuje jednostki węglowe i gazowe.
W perspektywie kolejnych lat te płatności będą musiały dostosowywać się do unijnych wymogów (wykluczenie mocno emisyjnych jednostek po 2025 r. z nowych kontraktów). CISAF daje szansę na redesign polskiego rynku mocy tak, by promować bardziej czyste rozwiązania – np. rezerwę opartą na magazynach energii, DSR i elektrowniach gazowych przystosowanych do wodoru.
Dzięki wytyczeniu „modelu docelowego” mechanizmu pojemnościowego, Polska może liczyć na szybkie zatwierdzenie takiego zmodyfikowanego systemu, co zapewni bezpieczeństwo dostaw, a zarazem spójność z transformacją. To ważne, bo przemysł potrzebuje pewności zasilania nawet przy dużym udziale niestabilnych źródeł OZE.
Efekt synergii jest jasny: więcej taniej energii = niższe koszty produkcji. Niemniej, sam fakt pochodzenia energii ze źródeł odnawialnych, nie czyni jej jeszcze tanią.
Należy tu jednak zwrócić uwagę na problem z subsydiami, choć mają pozytywne intencje, często powodują pewne problemy. Mogą sztucznie faworyzować technologie, które normalnie nie poradziłyby sobie na rynku bez wsparcia. To z kolei sprawia, że koszty energii dla zwykłych konsumentów rosną, a gospodarstwa domowe płacą wyższe rachunki.
Dodatkowo OZE charakteryzują się zmiennym profilem pracy, słońce i wiatr nie zawsze są dostępne, dlatego system energetyczny musi mieć gotowe zapasowe moce (rezerwa pierwotna, wtórna i trójna), które mogą szybko uruchomić konwencjonalne elektrownie, jeśli odnawialne źródła nagle przestaną działać. Utrzymanie tych rezerw kosztuje, a te koszty są również przerzucane na odbiorców energii.
Polski rynek odczuł dotkliwie kryzys cen energii 2021–2022, właściwie nie pierwszy raz. Mało kto już pamięta o wzroście cen z 2018 r., który przemodelował rynek dostawców energii i gazu ziemnego ograniczając konkurencje (upadłości), po innowacje jak rozliczenia SPOT i transze dla MŚP.
Niemniej to z uwagi na wzrost cen 2021–2022 energochłonne zakłady (np. huty metali niezależnych) ograniczały lub wstrzymywały działalność z powodu rekordowych cen prądu. Ograniczone dostępem do pomocy publicznej z uwagi na status bycia dużym przedsiębiorstwem.
Jeśli uda się zrealizować cele Clean Industrial Deal w zakresie energii, przyspieszyć inwestycje OZE (głównie magazynowanie i wprowadzenie innych form magazynowania energii niż popularne jednostki litowo–jonowe), połączenia transgraniczne i efektywność, to rachunki za energię w dłuższej perspektywie dla firm spadną, zwiększając ich konkurencyjność, a dużym odbiorcom będzie można łatwiej pomóc w przypadku potencjalnych kryzysów.
W międzyczasie CISAF pozwala te rachunki tymczasowo dotować najbardziej narażonym sektorom, ale pod warunkiem, że będą się one jednocześnie modernizować. Tego warunku nie należy traktować jako bariery, lecz jako zachętę do zmian: np. huta szkła czy zakłady chemiczne, które dostaną ulgę na prąd, będą zobowiązane zainwestować część oszczędności w technologie ograniczające zużycie energii lub emisje, ale żeby taką ulgę otrzymać będą musiały związać się co najmniej kontraktem PPA.
Polskie wydanie transformacji często opiera się jedynie na zakupie Gwarancji Pochodzenia na 100 proc. wolumenu zużycia. Jeżeli jest to jedyny zabieg, który planuje wdrożyć przemysł to nie myślmy o benefitach związanych z CISAF. Przyglądając się zmianom na szczeblu europejskim, wchodzimy w czas pragmatyzmu, odrzucając pozory.
Kilku sprzedawców energii na oolskim rynku sprzedaje hipotetycznie 100 proc. zielonej energii starając się przyciągnąć dużych odbiorców, niemniej o ile niepowiązane Gwarancje Pochodzenia nie są niczym złym lub niewłaściwym, o tyle forma ich opakowania i sprzedaży buduje przekonanie, że firmy nie muszą nic więcej robić. Ukłon do sprzedawców energii, że potrafią bilansować siebie w 100 proc. z OZE, jednak ten fakt nie oznacza, że ich klienci mogą o powiedzieć to samo.
Przeczytaj też: Zielony Ład przemalowany na Clean Industrial Deal
Ryzyko polega także na wolnej realizacji projektów. Nawet mając fundusze, możemy utknąć na przeszkodach administracyjnych. Procedury związane z pozwoleniami środowiskowymi, planowanien przestrzennym czy przetargami publicznymi potrafią trwać latami. Jeśli nie zostaną skrócone („cięcie czerwonej taśmy” priorytet wprost wskazywany przez Komisję Europejską), to miliardy złotych mogą leżeć niewykorzystane, a cele na rok 2030 uciekną. Mamy przecież przed sobą realizację celów RED III.
Polskie władze muszą więc równolegle zadbać o reformy upraszczające inwestycje (np. cyfryzacja procedur, ograniczenie możliwości blokowania farm wiatrowych, usprawnienie przyłączania OZE do sieci). W innym wypadku grozi nam sytuacja, że inne kraje w pełni wykorzystają okres do 2030 r. na transformację energetyki, a my będziemy dalej uważać, że zakup Gwarancji Pochodzenia na 100 proc. zużycia energii oznacza, że faktycznie przechodzimy transformację.
Produkcja wodoru zajmuje szczególne miejsce w Clean Industrial Deal i CISAF. Wodór (zwłaszcza „zielony” z OZE) jest postrzegany jako klucz do dekarbonizacji wielu branż: od chemii i rafinerii, przez hutnictwo i ciężki transport, po magazynowanie energii.
Dla Polski rozwój gospodarki wodorowej to jednocześnie wielka szansa, możemy stać się hubem wodorowym Europy Środkowo–Wschodniej, jak i wyzwanie, bo dziś praktycznie nie produkujemy zeroemisyjnego wodoru na skalę przemysłową. Niestety, na rynku brak „wodorowej wróżki”, która wywróży realność realizacji tak optymistycznego założenia.
Nowe ramy pomocy pozwalają wspierać cały łańcuch wartości wodoru. Po stronie podaży: dotacje do elektrolizerów, reformerów biometanu czy nawet kapturek dla „niebieskiego” wodoru (z CCS), ale ten ostatni budzi kontrowersje ekologów, o czym za chwilę. Po stronie popytu: wsparcie dla przemysłu wykorzystującego H₂ (np. dopłaty do kotłów czy pieców wodorowych), a także budowy infrastruktury (rurociągi wodorowe, magazyny itp.).
Komisja równolegle uruchomiła tzw. Europejski Bank Wodoru, który poprzez aukcje dofinansowuje produkcję zielonego H₂, pierwsza taka aukcja wyłoniła 15 projektów, głównie w Hiszpanii i Niemczech. Niestety, żaden projekt z Polski nie znalazł się wśród zwycięzców, co pokazuje, że w wyścigu o wodór na razie jesteśmy w tyle. Przyczyny mogą być różne: brak gotowych dużych inwestycji w Polsce, mniej konkurencyjne oferty cenowe, słabsze przygotowanie.
To sygnał ostrzegawczy: inne kraje już rozwijają swój przemysł wodorowy, a my możemy zostać odbiorcą, nie dostawcą. Paradoksalnie to z winy braku odbiorców na zielony wodór, wiele projektów stoi lub zostało porzuconych w oczekiwaniu na lepsze czasy.
CISAF daje jednak narzędzia, by to zmienić. Polska może uruchomić np. własne mechanizmy wsparcia produkcji wodoru, komplementarne do unijnych. Jeśli np. Bank Wodoru UE sfinansuje część kosztów operacyjnych (poprzez dopłatę do wyprodukowanego kilograma H₂), polski rząd może dołożyć wsparcie inwestycyjne (CAPEX) na budowę elektrolizerów czy infrastruktury. Możemy też kształtować lokalny popyt np. subsydiując przemysłowe przetargi na dostawy wodoru dla konkretnych zakładów (chemia, rafinerie, huty).
Trzeba jednak pamiętać o warunkach środowiskowych. Organizacje ekologiczne, jak ClientEarth, ostrzegały, że pierwotne projekty CISAF dopuszczały zbyt łatwe wsparcie dla „pseudozielonych” rozwiązań, np. instalacji na gaz ziemny z etykietą „przystosowane do wodoru”. W końcowej wersji usunięto najbardziej rażące luki (wymóg „hydrogen–ready” doprecyzowano, a wsparcie gazu ma być wyjątkiem), jednak nadal istnieje furtka do subsydiowania tzw. niskoemisyjnych paliw opartych o gaz z CCS.
Dla Polski pokusa pójścia na skróty (czyli np. budowy wielu elektrowni czy kotłowni gazowych z deklaracją przyszłego przejścia na H₂) może być duża, zwłaszcza w kontekście odchodzenia od węgla. To miecz obosieczny: z jednej strony, gaz może pomóc obniżyć emisje w najbliższych latach. Z drugiej, jeśli utopimy środki w infrastrukturę gazową, która nigdy realnie nie przejdzie na zielony wodór, utkniemy z aktywami trwale emisyjnymi.
Dlatego polityka wobec wodoru wymaga spójności i... odwagi opartej na realizmie biznesowym. CISAF powinien być wykorzystany przede wszystkim do wsparcia wodoru odnawialnego i powiązanych technologii (elektrolizery, ogniwa paliwowe), a także dekarbonizacji wodorem sektorów przemysłowych.
Polska strategia wodorowa (przyjęta w 2021 r.) wyznacza cele mocy elektrolizerów i wykorzystania H₂, ale brak jej konkretnych mechanizmów wdrożenia. Teraz może się to zmienić: potrzebny jest program „wodorowy” integrujący fundusze UE (np. Innovation Fund, IPCEI, Modernisation Fund) z nowymi instrumentami krajowymi w ramach CISAF.
Oznacza to m.in.: ułatwienia prawne dla inwestycji wodorowych (szybkie pozwolenia), zapewnienie zielonej energii dla elektrolizerów (kontrakty PPA ze źródeł OZE), szkolenia kadr (nowe kompetencje), a także współpracę regionalną np. z Niemcami przy planowanym „korytarzu wodorowym” Bałtyk–Alpy czy z krajami bałtyckimi przy produkcji wodoru z morskich farm.
Przeczytaj też: Polska zamieniła jedną stację paliw na drugą. Raport za 2024 r.
Jeśli Polska odpowiednio zagra, może zgłosić do Komisji duże programy wsparcia H₂. Być może konieczne będzie ponowne połączenie sił z innymi krajami w kolejnym IPCEI wodorowym, tu nasze dotychczasowe uczestnictwo było skromne (jedynie pojedyncze projekty z listy, podczas gdy np. Niemcy czy Francja mają dziesiątki).
Niewykorzystanie szansy wodoru byłoby strategicznym błędem, to paliwo przyszłości, a jednocześnie perspektywiczny rynek, na którym Polska może zbudować nowy sektor gospodarki (produkcja elektrolizerów, komponentów, usług). CISAF zapewnia „klocki finansowe”, ale to my musimy je złożyć w sensowną całość w poczuciu, że to dopiero wodorowe początki.
Oprócz stali i chemii, w Polsce mamy szereg innych sektorów energochłonnych, które również znajdą się w zasięgu CISAF. Należą do nich m.in. przemysł cementowo–wapienniczy, hutnictwo metali nieżelaznych (aluminium, miedź), przemysł szklarski i ceramiczny czy papierniczy. Każdy z nich ma swoją specyfikę, ale łączy je wysoka emisyjność i duże zużycie energii, przez co transformacja będzie kosztowna.
Polska jest dużym producentem cementu, który odpowiada za znaczącą część emisji przemysłowych (proces wypalania klinkieru uwalnia CO₂ z surowców). Żeby zredukować te emisje, potrzebne są nowe receptury (np. domieszki ograniczające udział klinkieru), paliwa alternatywne (biomasa, odpady) oraz docelowo CCS, wychwyt CO₂ z pieców cementowych.
CISAF może umożliwić współfinansowanie instalacji CCS w cementowniach, co dziś nie jest opłacalne bez dotacji. Może też wspierać inwestycje w moce do produkcji nowych materiałów wiążących (np. cement geopolimerowy, który ma mniejszy ślad węglowy).
Co więcej, firmy cementowe mogłyby skorzystać z mechanizmu de–risking i na przykład utworzyć wspólny fundusz branżowy (z udziałem NFOŚiGW czy PFR), który zainwestuje w pilotażowe technologie niskoemisyjnego cementu, zmniejszając ryzyko dla pojedynczych graczy.
Hutnictwo aluminium i metali nieżelaznych: Polska ma ograniczoną produkcję pierwotnego aluminium (Huta Konin wygasiła elektrolizę aluminium kilka lat temu z powodu cen energii), ale mamy duże hutnictwo miedzi (KGHM) oraz recykling aluminium. Tutaj kluczowe jest tania energia elektryczna (dla aluminium) i nowe technologie pieców (dla miedzi, np. elektryczne piece anodowe).
CISAF, poprzez ulgę dla energochłonnych, mógłby potencjalnie pomóc w przywróceniu produkcji aluminium np. jeśli państwo zapewni stałe, niskie ceny zielonego prądu i ewentualnie wsparcie inwestycyjne na nowoczesne elektrolizery (np. oparte na anodach, które redukują emisje procesowe).
Przemysł szklarski i ceramiczny: wiele procesów wymaga wysokiej temperatury. Alternatywą dla pieców gazowych mogą być piece elektryczne lub hybrydowe. W hutach szkła testuje się piece elektryczno–gazowe z domieszką wodoru. Koszty energii są jednak barierą.
CISAF może pomóc firmom szklarskim przetrwać okres transformacji np. dzięki dopłatom do rachunków za prąd w zamian za inwestycje we własne OZE (niektóre huty szkła montują duże instalacje fotowoltaiczne na terenach fabryk, ale potrzebne są też magazyny i rozwój tej technologii lub zawieranie kontraktów PPA).
Papiernie: emisje pochodzą głównie z wytwarzania pary potrzebnej do suszenia papieru. Rozwiązaniem mogą być kotły elektryczne lub na biomasę, lepsze systemy odzysku ciepła z kondensatu itd. Wsparcie finansowe może uczynić te modernizacje opłacalnymi.
Ponadto papiernie mogą korzystać z mechanizmów gospodarki obiegu zamkniętego np. dotacji na zaawansowane sortowanie makulatury, co zmniejszy zużycie surowców pierwotnych.
Ogólnie, dla wszystkich branż energochłonnych wspólną szansą jest wykorzystanie synergii pomiędzy różnymi instrumentami: Funduszem Modernizacyjnym (który w Polsce uruchamia właśnie programy wsparcia dekarbonizacji przemysłu energochłonnego), Funduszem Innowacji UE (dotacje dla pionierskich projektów), programami NCBR itp., a nowymi możliwościami CISAF.
Jeśli zostanie to racjonalnie połączone, koszt transformacji ponoszony przez same przedsiębiorstwa może zostać zredukowany. To istotne, bo wiele polskich firm przemysłowych nie ma dziś nadwyżek kapitału, by samodzielnie finansować wielomiliardowe inwestycje. Pomoc publiczna może uruchomić projekty, które inaczej by nie powstały.
Zagrożeniem wspólnym dla branż energochłonnych jest natomiast potencjalne zwiększenie dystansu konkurencyjnego między Polską a bogatszymi krajami, jeśli tamte z pomocy skorzystają w pełni, a my nie. Niemcy, Francja czy Włochy już zapowiedziały potężne programy wsparcia dla swoich sektorów (np. niemiecki fundusz transformacji przemysłu, wart dziesiątki miliardów euro).
Jeżeli polski przemysł nie dostanie porównywalnego impulsu modernizacyjnego, może być mu trudno rywalizować nawet na jednolitym rynku UE, pomimo mechanizmów wyrównujących (typu CBAM). Wykorzystanie CISAF to zatem nie tylko opcja, ale wręcz konieczność, by polskie cementownie, huty czy fabryki chemiczne miały szansę sprostać zachodnim konkurentom w 2030 roku, gdy normy emisyjne będą znacznie ostrzejsze, a koszt węgla – dużo wyższy niż dziś.
Samo istnienie nowych ram pomocy nie gwarantuje sukcesu, konieczne jest jeszcze zdolność ich wdrożenia. Niestety, Polska ma tu pewne realne bariery administracyjne, finansowe i strukturalne, które mogą utrudnić pełne wykorzystanie CISAF przez nasze firmy i instytucje. Kluczowe wyzwania to m.in.:
Ograniczona zdolność administracji do projektowania i wdrażania programów pomocowych. Przyjęcie CISAF to dopiero początek, teraz polski rząd musi opracować konkretne programy wsparcia (np. fundusze, konkursy dotacyjne, ulgi podatkowe) i zgłosić je Komisji.
Obawą jest, czy administracja dysponuje wystarczającymi kadrami i kompetencjami, by to sprawnie zrobić. Polska dotąd nie miała kompleksowej strategii dekarbonizacji przemysłu, a więc brak gotowych wzorców, jak takie programy ukształtować.
„Polska nie ma obecnie narzędzi polityczno–regulacyjnych, by zająć się dekarbonizacją przemysłu” – stwierdzają eksperci WiseEuropa. W krajowych dokumentach strategicznych temat przemysłu był traktowany pobieżnie – rządowe plany koncentrowały się na energetyce i górnictwie, spychając przemysł na dalszy plan.
Dowodem na to są sami ministrowie mówiący publicznie „Biznes sobie poradzi”. Skutkiem tego wszystkiego jest brak przygotowanego pakietu ustaw czy rozporządzeń, które mogłyby szybko uruchomić wsparcie.
W ogóle bariery prawne hamują rozwój alternatywnych technologii redukcji emisji, takich jak CCS. Polska do niedawna nie miała pełnej transpozycji dyrektyw dot. składowania CO₂, brakowało ram prawnych dla takich projektów, de facto legalne bariery uniemożliwiały firmom nawet testowanie tych technologii.
Nawet najlepsze ramy unijne nic nie dadzą, jeśli nie będziemy mieli krajowych implementacji. Tymczasem do przygotowania są skomplikowane programy np. jak skonstruować system dopłat do cen energii dla firm, by spełnić warunki (konieczność inwestycji w dekarbonizację, ale nie na zasadzie 100 proc. zielonej energii w oparciu o Gwarancje Pochodzenia, ale formy kontraktacji oparte na umowach PPA) i trafić do właściwych odbiorców?
Jak zaprojektować aukcje na zielony wodór? Jak zapewnić pomoc dla całych łańcuchów (np. górnictwo miedzi + huty)? To prace dla sztabu specjalistów od gospodarki, energetyki, prawa UE. Czy nasze ministerstwa (Klimatu, Rozwoju, Przemysłu, Aktywów Państwowych) i agencje (NFOŚiGW, ARP, PARP) są odpowiednio wzmocnione kadrowo i kompetencyjnie?
Obserwacje z przeszłości budzą wątpliwości np. o programy wsparcia efektywności energetycznej przemysłu, które ruszały u nas powoli, a poziom doradztwa dla firm bywał niewystarczający.
Braki w kompetencjach projektowych po stronie przedsiębiorstw. Uczciwie należy zwrócić uwagę na to, żeby skorzystać z pomocy, firmy muszą mieć dobre projekty inwestycyjne, przeanalizowane technicznie, ekonomicznie, gotowe do zgłoszenia po dofinansowanie.
W polskim przemyśle, zwłaszcza w średnich przedsiębiorstwach może brakować know–how, jak taką mapę drogową dekarbonizacji przygotować. Rzetelna debata o obniżaniu emisji dopiero raczkuje. Wiele firm wciąż nie zna dokładnie swojej struktury zużycia energii czy potencjału redukcji, bo nigdy nie musiało tego analizować.
Niestety istotnym problemem pozostaje sektor doradztwa energetycznego, jakość i kompetencje ograniczają się do zakupu pokolorowanej na zielono energii z giełdy i gazu ziemnego, ewentualnie wskazanie wykonawcy instalacji PV z magazynem lub przesyłania comiesięcznych raportów z rynku oderwanych od realiów i zainteresowania odbiorcy tych treści. Taka analiza powinna powstać na poziomie kraju i poszczególnych branż, ale także w samej każdej dużej firmie.
Tymczasem, czy przeciętna cementownia albo huta szkła w Polsce ma zespół specjalistów od innowacji klimatycznych? Często nie. Przydałby się program doradczy, który pomoże firmom przygotować projekty „pod pomoc publiczną”. Bez tego może wydarzyć się scenariusz, że rząd ogłosi np. konkurs na dotacje do głębokiej dekarbonizacji, ale mało kto się zgłosi, bo firmy nie będą miały gotowych koncepcji albo nie spełnią wyśrubowanych kryteriów.
Barierą jest też słaba infrastruktura do testowania nowych technologii. „Jedną z głównych barier innowacji w Europie Środkowej jest brak infrastruktury do testowania nowych technologii. Ambitne startupy potrzebują miejsc, by udowodnić modele biznesowe. Bez możliwości demonstracji trudno przyciągnąć finansowanie” – zauważa Magdalena Jabłońska z Fundacji Przedsiębiorczości Technologicznej.
To dotyczy także przemysłu: zanim firma zainwestuje setki milionów w np. piec wodorowy, chciałaby zobaczyć to w mniejszej skali. W Polsce brakuje centrów demonstracyjnych dla przemysłu (tzw. pilot plants). Państwo mogłoby sfinansować takie obiekty (np. pilotażowa mini–huta wodorowa, pokazowa linia CCS do cementu), co zresztą CISAF by umożliwiał, ale kto ma przygotować takie projekty? Bez połączenia sił nauki, biznesu i administracji może to się nie udać.
Słaba synergia z innymi źródłami finansowania i inicjatywami UE. Polska dysponuje już pewnymi instrumentami wsparcia transformacji przemysłu: mamy np. Fundusz Modernizacyjny (w którym na lata 2021–30 otrzymujemy ok. 17 mld euro ze sprzedaży uprawnień ETS, częściowo do wykorzystania w przemyśle), Fundusz Innowacyjny UE (skąd pierwsze polskie projekty m.in. instalacja CCS dla Orlenu, uzyskały dofinansowanie), uczestniczymy w niektórych IPCEI (ważnych projektach wspólnego europejskiego zainteresowania) np. w IPCEI wodorowym Green H2 czy planowanym IPCEI bateryjnym 2. Jednak brak spójnej strategii łączenia tych kropek.
Dotychczas spora część środków trafiała do projektów w państwach zachodnich np. w pierwszych dużych konkursach Funduszu Innowacyjnego polskie podmioty praktycznie nie zaistniały. IPCEI bateryjny był zdominowany przez Niemcy, Francję, Włochy, polskie firmy odegrały marginalną rolę. To alarmujący sygnał, że potrzebujemy lepszej koordynacji i aktywności na forum UE, by nie zostać pominięci przy podziale środków.
Niestety, do tej pory brakowało w Polsce sprawnego mechanizmu identyfikacji projektów i promowania ich w ramach UE. Inne kraje mają np. agencje wspierające firmy w aplikowaniu do Innovation Fund czy reprezentantów w konsorcjach IPCEI. U nas wiele inicjatyw było ad–hoc.
CISAF może tu pomóc o tyle, że niektóre wsparcie można załatwić na poziomie krajowym bez konkursu UE, ale przecież nikt nie zabrania łączyć obu form. Idealnie by było, gdyby projekty dostawały mieszane finansowanie: częściowo grant UE, częściowo dotacja krajowa.
To wymaga świetnej synergii między ministerstwami a biznesem: trzeba szybko wyłuskiwać dobre pomysły, tworzyć konsorcja, zgłaszać do UE i równolegle planować dofinansowanie krajowe. Obecnie takiej orkiestracji brakuje. Istnieje ryzyko, że środki CISAF pozostaną w dużej mierze na papierze, bo Polska nie wytworzy dostatecznej liczby projektów, które można by do nich dopasować.
Problemy z systemem zachęt inwestycyjnych na poziomie krajowym. Polska od lat przyciągała inwestycje przemysłowe głównie poprzez ulgi podatkowe w Specjalnych Strefach Ekonomicznych (obecnie Polska Strefa Inwestycji). Mechanizm ten faworyzuje nowe inwestycje greenfield – budowę nowych fabryk, hal itp. nagradzając je zwolnieniami z CIT.
Natomiast modernizacja istniejącego zakładu często nie łapie się na te ulgi, bo nie zwiększa „nowej inwestycji”, tylko jest kosztem operacyjnym. To poważna luka: transformacja przemysłu polega głównie na modernizacji, nie budowie od zera.
Trzeba więc przeorientować system zachęt tak, by remont pieca martenowskiego na elektryczny czy dobudowanie instalacji oczyszczania spalin było premiowane podobnie jak postawienie nowej fabryki. Można to zrobić np. rozszerzając kwalifikowalność inwestycji w PSI o inwestycje proekologiczne lub wprowadzając ulgi podatkowe typu ulga na inwestycje w dekarbonizację.
Rząd co prawda ogłaszał różne ulgi (np. ulga na robotyzację, ulga B+R), ale brakuje konkretnej ulgi klimatycznej dla przemysłu lub funduszu gwarancyjnego dla kontraktacji umów PPA. CISAF dopuszcza takie ulgi (wspomniana przyspieszona amortyzacja dla czystych tech), trzeba je jednak wdrożyć ustawowo.
Kolejny aspekt to procedury notyfikacyjne pomocy publicznej. Choć CISAF ma uprościć i przyspieszyć zgody KE, to i tak polskie władze muszą prawidłowo zgłosić planowane programy. Mamy tu mieszane doświadczenia: np. w 2018 r. notyfikacja polskiego rynku mocy trwała długo i wymagała negocjacji warunków (ostatecznie KE zgodziła się pod warunkiem wygaszenia wsparcia dla elektrowni węglowych do 2025).
Inny przykład: system rekompensat kosztów pośrednich CO₂ (dla energochłonnych) też wymagał zgody KE i Polska nie zawsze wykorzystywała pełen dopuszczalny pułap tych rekompensat w przeszłości. Wyzwanie polega na tym, by nasze programy były skonstruowane profesjonalnie i zgodnie z wytycznymi, bo wtedy Bruksela klepnie je szybko.
CISAF oznacza, że Komisja wstępnie akceptuje pewne formaty, ale jeśli my będziemy lawirować (np. będziemy chcieli przemycić wsparcie dla czegoś, co nie pasuje do celów, jak czysto paliwowe projekty gazowe bez realnego planu przejścia na H₂), to proces się wydłuży lub skończy odmową. A czas jest jest kluczowy: każdy rok zwłoki to rok bliżej 2030.
Przeczytaj też: Rząd ogłosił strategię dla gospodarki, ale bez konkretów
Bariera finansowa i budżetowa. CISAF daje zielone światło na pomoc publiczną, to skądś te pieniądze muszą się wziąć. Bogatsze kraje UE już podczas kryzysu energetycznego wydały kolosalne kwoty na wsparcie swoich firm (Niemcy uruchomili prawie 7-krotnie więcej pomocy kryzysowej niż Polska).
Obawą jest, czy polski budżet państwa oraz spółki publiczne udźwigną finansowanie dużych programów przemysłowych. Mamy wysoki deficyt, różne konkurencyjne priorytety (choćby wydatki socjalne, obronne). Jest ryzyko, że pomimo ram prawnych, rząd nie przeznaczy wystarczających środków i wtedy CISAF pozostanie instrumentem teoretycznym.
Rozwiązaniem może być skierowanie na te cele funduszy europejskich (Fundusz Modernizacyjny, środki polityki spójności), co w dużej mierze jest planowane oraz zmobilizowanie kapitału prywatnego. Ale to ostatnie wymaga właśnie solidnych mechanizmów de–risking: np. gwarancji państwa, że inwestycja się zwróci, lub udziału kapitałowego. Bez tego banki i inwestorzy mogą nie chcieć finansować ryzykownych transformacji (jak nowatorska technologia przemysłowa).
WiseEuropa w swym raporcie zauważa, że w Polsce „rząd nie wydaje praktycznie nic na dekarbonizację przemysłu”, a dochody ze sprzedaży uprawnień CO₂ zasilają budżet, zamiast w większym stopniu wspierać klimat.
To krytyka, której trudno zaprzeczyć, przez lata przychody z ETS (dziesiątki miliardów zł) w znacznej części szły na łatanie bieżących wydatków, zamiast na transformację (choć pewna część wspomogła energetykę). Konieczna jest zmiana podejścia: traktowanie funduszy klimatycznych jako inwestycji w przyszłość, a nie „dochodu” do przejedzenia. Bez tego zabraknie wkładu krajowego do projektów.
Cała gospodarka stoi w obliczu podwójnej luki: kompetencyjnej (jak transformować) i finansowej (za co). CISAF może pomóc zamknąć tę drugą, ale tylko jeśli wypełnimy pierwszą. Inaczej ryzykujemy, że ta pomoc będzie jak manna z nieba, po którą nikt nie sięgnie, bo nie będzie miał garnka, ale za to 100 proc. pokrycia energii w niepowiązanych Gwarancjach Pochodzenia.
Źródła:
Fot. Teresa Ribera / European Union, 2025 / EC - Audiovisual Service