Partnerzy strategiczni
Orlen
Partnerzy wspierający
Tauron
O linie bezpośrednie potknął się nawet zespół Brzoski. Niewypał zamiast rewolucji

Po tym rozwiązaniu obiecywano sobie wiele, a największe oczekiwania miał przemysł. Miały zazielenić zakłady, a jak dotąd powstała jedna taka inwestycja, a druga dopiero jest w planach

Kiedy zapowiadano to rozwiązanie w 2023 roku, pisaliśmy, że „przemysł wiele zyska na własnych OZE i liniach bezpośrednich”. Nic takiego się jednak nie ziściło. Założenia były proste: energochłonny przemysł miał otrzymać narzędzie do przyspieszenia dekarbonizacji, bez konieczności przechodzenia żmudnej drogi uzyskiwania nadmiernej liczby pozwoleń. Jak grzyby po deszczu przy fabrykach miały powstawać odnawialne źródła energii, przyłączone od razu do fabryki a nie sieci elektroenergetycznej. Była to odpowiedź na wciąż istniejący problem – liczne odmowy przyłączeń nowych OZE do sieci dystrybucyjnej w kraju.

Zakłady zostały zwolnione z ubiegania się o przyłączenie do sieci elektroenergetycznej, mogą niemal „na zgłoszenie” przeprowadzić taką inwestycję. Nie są nawet wymagane ekspertyzy o wpływie linii na sieć, jeżeli powstające źródło nie przekracza mocy 2 MW.

Przeczytaj też: Vestas przejmuje zakład produkcji łopat koło Szczecina

Jedna linia bezpośrednia w dwa lata, druga „w drodze”

Zmiany z nowelizacji ustawy Prawo energetyczne, pozwalające na powstawanie linii bezpośrednich, zaczęły obowiązywać 23 sierpnia 2023 roku. Od tego czasu tylko jedna fabryka w Polsce zdecydowała się na to rozwiązanie – to zakład Mondelez (producent m.in. Milki czy Delicji) na Opolszczyźnie. Połączono go z farmą fotowoltaiczną o mocy niemal 1 MW, która zasila obiekt. Długość linii to 35 metrów.

Mondelez w odpowiedzi na pytania Green-news.pl nie chciało podzielić się spostrzeżeniami, oceną tego jak sprawdza się linia bezpośrednia. Przekazano nam, że firma nie dzieli się szczegółami na ten temat.

Więcej do powiedzenia ma Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna. To drugi w Polsce podmiot, który postawił na linię bezpośrednią. Tylko że zacznie z niej korzystać w 2026 roku – na wtedy przewidziano powstanie farmy fotowoltaicznej i połączenia kablowego z zakładem spółki Kitron w Grudziądzu. Dopiero za ponad rok będzie mogła podzielić się doświadczeniami.

Rozwiązanie nie cieszy się zainteresowaniem tak bardzo, że nawet Urząd Regulacji Energetyki nie ma spostrzeżeń na jego temat. „Skala zgłoszeń dotyczących zamiaru budowy linii bezpośrednich nie pozwala na wyciągnięcie daleko idących wniosków” – przekazało nam biuro prasowe URE w odpowiedzi na prośbę o opinię.

Rewolucja, która nie nadeszła

Jak to możliwe, że wyczekiwane przez wielu linie bezpośrednie okazały się klapą? Henryk Kaliś, prezes Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu oraz Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii miał ogromne oczekiwania wobec zmian w prawie. W niemal dwa lata od ustanowienia przepisów dla linii bezpośrednich, wskazał, co jego zdaniem poszło nie tak w 2023 roku, jeszcze przed zmianą władzy w Polsce.

– Na ostatnim etapie prac legislacyjnych pojawił się kompromis między Ministerstwem Klimatu i Środowiska a Ministerstwem Rozwoju i Technologii. Zrobiono to bez konsultacji z nami, chociaż to my wyszliśmy z tym pomysłem – powiedział podczas konferencji organizowanej przez FOEEiG. Chodzi o dwie opłaty, które wówczas wprowadzono: opłatę solidarnościową oraz opłatę na pokrycie kosztów utrzymania standardów jakościowych (tzw. jakościowa).

Przeczytaj też: Wielka czwórka inwestuje środki z KPO w sieci

Zachętą do korzystania z linii bezpośredniej miał być brak opłat za dystrybucję, ponieważ dostawy energii elektrycznej odbywałyby się poza siecią elektroenergetyczną. Nałożenie tych dwóch opłat – w dodatku wyliczanych w skomplikowany sposób – sprawiło, że nie ma chętnych, aby sięgać po taki rodzaj połączenia ze źródłem.

O linię potknął się też zespół Brzoski

Aby znieść opłatę solidarnościową postulowano w ramach serii propozycji deregulacyjnych przedstawianych przez zespół SprawdzaMY pod auspicjami Rafała Brzoski. Eksperci także zauważyli, że to niewykorzystane narzędzie do przyspieszenia dekarbonizacji i jednocześnie zmniejszenia rachunków energochłonnych biznesów na energię elektryczną.

Nic takiego jednak nie nastąpiło. Były dwie propozycje związane z liniami bezpośrednimi. Jedna dotyczyła zniesienia opłaty solidarnościowej, ale zrezygnowano z tego pomysłu „w toku rozmów z ekspertami”. Druga inicjatywa utknęła w dialogu z rządem, obejmowała m.in. zwiększyć próg dla instalacji dopuszczonych do korzystania z linii bezpośredniej z 2 MW do 10 MW. Ten pomysł ma status „wstrzymany”. „Inicjatywa wymaga doprecyzowania, nie jest gotowa do przyjęcia. Trwają wyjaśnienia z zespołem ekspertów i dalsze prace po stronie zespołu SprawdzaMY” – czytamy.

Szkoda tylko straconego czasu na walkę o przepisy dla linii bezpośrednich. Branża energochłonna prowadziła rozmowy i dialog w tej sprawie kilka lat. Jak dotąd wszyscy potknęli się o linię, a mamy tylko jedną na cały kraj.

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies