Odkładanie decyzji na czas, aż odbije się Pałac Prezydencki, właśnie zaczyna odbijać się rządowi czkawką. O dogadywaniu się z jeszcze urzędującym prezydentem, np. w sprawie wiatraków może zapomnieć. Karol Nawrocki przynajmniej na początku prezydentury nie będzie mógł cofnąć się nawet o krok
Prezydent elekt Karol Nawrocki podczas kampanii wyborczej dał się poznać jako przeciwnik unijnych regulacji klimatyczno-gospodarczych oraz zwolennik większego wykorzystywania węgla w gospodarce. Obiecał też niższe ceny energii elektrycznej. Zapisał to nie tylko w programie wyborczym, ale i wielokrotnie dał do zrozumienia w przestrzeni publicznej, jakie ma poglądy na Zielony Ład i trendy zachodzące w transformacji.
W pierwszym okresie od objęcia prezydentury trudno oczekiwać od Nawrockiego, aby zboczył z kursu walki z – to jego określenie – „ekoszaleństwem”. Oczywiście, dojście do władzy zwykle weryfikuje poglądy i obietnice z kampanii (patrz: postępy rządu przy realizacji słynnych „100 konkretów”).
Przeczytaj też: Polskie spółki chcą węglowej furtki, aby nie płacić za CO₂
Na pewno nie zabraknie wątku Zielonego Ładu, w końcu wpisanego do programu kandydata. „Stop Zielony Ład. Polska musi wypowiedzieć i zwrócić jego koszty zwykłym Polakom” – czytamy w dokumencie wydanym na czas kampanii.
Sęk w tym, że przepisy związane z Zielonym Ładem jeszcze nie weszły w życie, dopiero nadejdą. Nie ma na razie więc czego ani komu zwracać kosztów, ale wybory rządzą się swoimi prawami (patrz: nieprawdziwe słowa Rafała Trzaskowskiego, jakoby Zielonego Ładu nie było). Wypowiedzenie Zielonego Ładu w drodze referendum nie wchodzi w grę, ponieważ jest to ogólna nazwa dla mnóstwa różnych dyrektyw i rozporządzeń. Można co najwyżej debatować o możliwości zmienienia go.
Rząd przeczekał sprawę projektu noweli liberalizującej ustawę wiatrakową – zrobił dokładnie to, jak opisywaliśmy na łamach Green-news.pl. Teraz koalicja nie musi się obawiać, że wiatraki „przykleją się” do Rafała Trzaskowskiego i zaszkodzą mu w kampanii. W zamian władza, a zwłaszcza Ministerstwo Klimatu i Środowiska, ma o wiele twardszy orzech do zgryzienia.
Jak nieoficjalnie słyszymy, zrobiono wszystko, aby poczekać na ewentualną wygraną Trzaskowskiego. To dlatego m.in. wymyślono powstanie podkomisji w Sejmie, która zajmuje się projektem. Jednocześnie należy uczciwie przyznać, że w rządzie byli zwolennicy dogadania się z prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie energetyki wiatrowej jeszcze przed wyborami. Wybrano jednak inną metodę.
Efekt jest taki, że w Sejmie trwają prace nad ustawą zmniejszającą dozwoloną odległość wiatraków od zabudowań do 500 metrów, a prezydent elekt wiele razy zapowiadał, że na to nie pozwoli.
Andrzej Duda obecnie już nic nie musi i może wetować ustawy bez większego uzasadniania takich decyzji. Ewentualnie wytłumaczy to tym, że tym powinien zająć się nowy lokator Pałacu Prezydenckiego i dlatego odrzucił jakąś ustawę.
– Nie pozwolę na to, aby obcy interes zniszczył piękno polskiego krajobrazu i komfort życia w polskich miastach i gminach – zapewniał Nawrocki w kwietniu tego roku. Straszył przy tym realizowaniem niemieckich interesów w Polsce, ale jednocześnie dezinformował. Prezydent elekt zapewniał, że wiatraki powstaną zaraz przy domach i że nigdzie w Europie nie pozwala się budować „w bezpośrednim pobliżu całych miejscowości”. To nieprawda, co można zresztą łatwo sprawdzić przy użyciu różnych map dostępnych online.
Nie da się przewidzieć, jak potoczą się losy projektu mającego znieść zasadę 10H. Prace sejmowej podkomisji będą przebiegać pod dyktando tego, co powie Pałac Prezydencki.
To tylko przewidywania, ale najlepsze lata dla morskiej energetyki wiatrowej (offshore wind) przypadły na rządy Prawa i Sprawiedliwości. Teraz PiS będzie mieć tylko i aż prezydenta, więc wizja blokady lądowej energetyki wiatrowej może sprawić, że władza spojrzy ponownie, i z uczuciem, ku Bałtykowi. Trochę w myśl zasady: skoro nie budujemy turbin na lądzie, to chociaż stawiajmy je na morzu.
Skoro za poprzedniego rządu właśnie tak to zadziałało, to dlaczego nie miałoby teraz? Inna sprawa, że to kuriozalne, aby jakaś zeroemisyjna technologia wytwarzania energii elektrycznej stała się zakładniczką kilku zdań z kampanii i programu kandydata.
Zdecydowanie zyskają też środowiska proatomowe. W myśl strategii, aby realizować ogromne przedsięwzięcia infrastrukturalne, Nawrocki dał się poznać jako zwolennik atomu. Choć można odnieść wrażenie, że popiera energetykę jądrową niemal rytualnie. A to dlatego, że jego serce bije chyba dla zupełnie innego źródła energii.
„Tania energia z węgla – fedrować, wydobywać, rozwijać” – to inny z postulatów w zakresie energetyki w wydaniu Nawrockiego. Temat rzekomo wydajnego sektora górnictwa węgla powraca jak bumerang przy każdej kampanii wyborczej. I z roku na rok wydajność wydobycia spada, a koszty utrzymania sektora rosną. Nie wiadomo, jak prezydent elekt zamierza nadać nową dynamikę rozwojowi branży węglowej, ale na wymyślenie strategii będzie mieć co najmniej 5 lat.
Przeczytaj też: KPO napędza inwestycje w polskie sieci, kolejna miliardowa umowa
Powrót węgla politycy obiecują i zapowiadają od lat, a nic takiego się nie dzieje. Wręcz przeciwnie – udział węgla w energetyce, zwłaszcza elektroenergetyce, maleje. W 2015 roku, gdy do władzy doszła Zjednoczona Prawica, a prezydenturę objął Andrzej Duda, z węgla kamiennego i brunatnego produkowano 83 proc. energii elektrycznej w kraju. Z końcem 2023 roku z węgla było tylko 61 proc. energii elektrycznej, a w 2024 – już 57,1 proc.
Jak widać na powyższym przykładzie, pewnych trendów nie da się zatrzymać. Choćby jedna partia miała i prezydenta i większość w parlamencie. Warto mieć jednak na uwadze, że wciąż nierozstrzygnięta jest kwestia zielonego światła od Komisji Europejskiej na pomoc dla polskiego górnictwa i prezydent może się w tę sprawę włączyć.
O dziwo największą zagadką po wyborach prezydenckich z 1 czerwca wcale nie jest to, co zrobi przyszły lokator Pałacu Prezydenckiego. Największą jest to, co zrobi rząd i jak spróbuje podejść do kohabitacji. Co zrobi Karol Nawrocki już wiemy. W ciągu pierwszych stu dni złoży projekt obniżający ceny energii elektrycznej w Polsce. I to rząd będzie musiał sobie z tym pomysłem poradzić.
Fot. Karol Nawrocki / @NawrockiKn / X