Nie taka nowa inicjatywa Komisji Europejskiej ma odciąć Rosję od łatwych pieniędzy za gaz i nie tylko. Paliwowe interesy z Kremlem mają zakończyć się w 2027 roku
Komisarz ds. energii i mieszkalnictwa Dan Jørgensen ogłosił we wtorek założenia unijnego planu na porzucenie rosyjskich nośników energii. Zgodnie z jego zapowiedziami, Unia Europejska ma odciąć się nie tylko od ropy czy gazu z Federacji Rosyjskiej, ale także od importu paliwa jądrowego
– Dzisiaj Unia Europejska wysyła bardzo jasny sygnał w kierunku Rosji. Koniec. Dość. Nie pozwolimy, aby Rosja dłużej wykorzystywała energię jako broń, czy szantażowania nas – ogłosił Jørgensen.
Aby nikt nie miał wątpliwości, jaki jest cel najnowszej inicjatywy Brukseli, dokument zatytułowano: „Mapa drogowa w kierunku zakończenia importu rosyjskiej energii” („Roadmap towards ending Russian energy imports”). Trudno chyba o bardziej wymowny wydźwięk.
Jak tłumaczył komisarz, w 2024 roku Unia Europejska importowała paliwa kopalne z Rosji o wartości 23 mld euro. Oznacza to, że miesięcznie z UE płynęło blisko 1,8 mld euro do Gazpromu i innych rosyjskich podmiotów, zasilając tym samym budżet Kremla. Ten proceder ma się zakończyć.
Przeczytaj też: Zamieniliśmy gaz z Rosji na gaz z USA
Mapa drogowa zakłada, że definitywny koniec importu paliw kopalnych z Rosji ma nastąpić do końca 2027 roku. Będzie to ponad pięć lat po rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Kluczowe założenia Komisji Europejskiej w zakresie rezygnacji z rosyjskich węglowodorów to:
Na mapę drogową czekano od dawna, a Komisja miała spore opóźnienie względem harmonogramu. Te plany miały być publicznie znane kilka miesięcy temu, ale przesuwano ich prezentację. Pisaliśmy o tym w materiale związanym z wypowiedziami Dana Jørgensena podczas tegorocznego Wind Europe.
W trakcie sesji pytań wielokrotnie powracało jedno: jak w ogóle mogłoby dojść do podjęcia tak zdecydowanych kroków? Wątpliwości budzi bowiem postawa np. Węgier, które wielokrotnie nie chciały zdecydowanych działań wobec Rosji. Jak zapewniał Jørgensen, do podjęcia serii decyzji w tych sprawach potrzebna będzie jedynie większość kwalifikowana na Radzie Unii Europejskiej, a nie jednogłośność. Chyba dopiero w momencie, gdy dojdzie do głosowania, przekonamy się, ile warte są te zapewnienia.
Nie podano szczegółów o rezygnacji z paliwa jądrowego (wzbogaconego uranu) z Rosji. W tej kwestii plany UE są dość mgliste.
Kogo najbardziej dotkną te planowane zakazy? Z informacji Komisji Europejskiej wynika, że w 2024 roku:
Warto zaznaczyć, że w tym gronie nie ma Polski. Rosjanie w 2022 roku sami zakręcili nam kurek z gazem. Węgiel z tego kierunku przestano sprowadzać tego samego roku. Do końca 2024 roku importowany był jeszcze LPG z Rosji, ale wraz z wejściem w życie jednego z pakietów sankcji zaprzestano sprowadzania tego paliwa.
Działania państw UE przełożyły się na sprowadzenie w 2024 roku do Wspólnoty:
Pozbycie się zwłaszcza tak dużego źródła gazu (paliwa wykorzystywanego np. w niemieckiej gospodarce) rodzi obawy o to, jak zastąpić błękitne paliwo. Według Komisji Europejskiej (to narracja niezmienna od wybuchu wojny w Ukrainie i uruchomienia REPowerEU) z pomocą przyjdzie elektryfikacja, której towarzyszyć ma rozwój odnawialnych źródeł energii i magazynów energii.
Przeczytaj też: Gaz lepszy od wiatru czy słońca. Tak twierdzi sekretarz energii USA
Jednocześnie, te technologie nie od razu mogą „wypchnąć” gaz z miksów energetycznych państw UE. Dlatego brukselscy decydenci spoglądają np. na Neptun Deep, czyli projekt wydobywczy w Rumunii, mający zapewnić do 8 mld m³ gazu rocznie.
Plany KE mogą budzić nadzieje, ale to nie pierwsza próba rzucenia Kremla na energetyczne kolana. Dokładnie trzy lata temu, zaraz po rosyjskim ataku na Ukrainę, Komisja – z tą samą przewodniczącą, Ursulą von der Leyen – kreśliła mocarstwowe plany na niezależność i bezpieczeństwo energetyczne Europy bez importu z Rosji. Znamy je jako REPowerEU. Miało przynieść korzyści także na poziomie ambicji klimatycznych, w końcu chodziło o zmniejszenie zużycia paliw kopalnych.
Nie sposób odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z drugą, opóźnioną próbą reakcji. Co nie znaczy, że tym razem się nie uda.