Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Koalicja Obywatelska doprecyzowuje pomysły. Tym razem rzeczywiście były konkrety dla energetyki

Po kilku wzmiankach z konwencji nie ma już śladu. Wyjaśniła się nawet zagadka związana z prosumentami. Eksperckie zaplecze KO przedstawiło kilka pomysłów, które uzupełniają ogólnikowe propozycje sprzed kilkunastu dni

Koalicja Obywatelska zaprezentowała Strategię Transformacji Energetyki opracowaną we współpracy z Instytutem Obywatelskim (think tankiem Platformy). To dopełnienie propozycji, które już opisywałem, a przedstawionych w ramach listy „100 Konkretów” na początku września.

Eksperci KO – m.in. Andrzej Domański, dr Marzena Czarnecka i Grzegorz Onichimowski – zakładają, że do 2030 roku udział zielonej energii (z odnawialnych źródeł) w polskim miksie może wynieść 68 proc., obecnie to niewiele ponad 20 proc. OZE miałyby być podstawą polskiego systemu energetycznego, a konwencjonalne źródła (gaz, węgiel) – jego uzupełnieniem.

Koalicja chce, by moc zainstalowana w energetyce wiatrowej wzrosła trzykrotnie (do 2030 r.), a w fotowoltaice – aż pięciokrotnie. Pomóc w realizacji tych zamierzeń ma dalsza liberalizacja przepisów dla wiatraków i uproszczenie wymogów administracyjnych dla odnawialnych źródeł.

Przeczytaj też: Atom, OZE, węgiel. W programie PiS brak zaskoczeń

Postawienie na OZE nie oznaczać będzie natomiast rezygnacji z węgla w energetyce. Dopóki będzie to możliwe, bloki na to paliwo będą utrzymywane, ale nie za wszelką cenę. Tzw. luka węglowa, wynikająca z wycofywania bloków, które są po prostu leciwe (pracują od lat 60. czy 70. ubiegłego wieku), może sprawić, że z systemu wyparuje do nawet 11 GW mocy. Część tego ubytku uda się załatać nowymi odnawialnymi źródłami, ale KO przygląda się też potencjałowi modernizacji dwusetek (bloki węglowe o mocy 200 MW) oraz inwestycjom w źródła gazowe, ale i tu eksperci przestrzegają przed wpadnięciem w „pułapkę gazową”.

– Będziemy inwestować w źródła gazowe, ale tam, gdzie jest to uzasadnione, chcemy uniknąć wpadnięcia w pułapkę gazową, czyli uzależnienia się od kolejnego importowanego paliwa kopalnego – przekonywał Michał Śmierciak z Instytutu Obywatelskiego. Co dalej z polskim górnictwem? Koalicja chce zamykać kopalnie, ale tylko dopiero, gdy zaczną wyczerpywać się zasoby węgla, model wygaszania wydobycia ma być „płynny”.

Wśród wielu pomysłów znalazło się kilka czysto interwencyjnych. Niektóre przypominają działania obecnego rządu w dobie kryzysu energetycznego, bo KO proponuje, aby „zamrozić” ceny gazu w 2024 r. dla gospodarstw domowych i odbiorców wrażliwych (np. samorządy). Oprócz tego wprowadzony miałby zostać 0 proc. kredyt na przeprowadzenie termomodernizacji czy zakup pomp ciepła, magazynów energii albo fotowoltaiki.

Nareszcie KO przecięła też spekulacje wokół jednego ze „100 konkretów”, czyli obietnicy, że „przywróci korzystne zasady rozliczania” dla prosumentów. Jak mówiła dr Czarnecka z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, propozycja nie dotyczy powrotu do rozliczeń w systemie net-meteringu, a zmianę zasad w net-billingu. – Będzie to net-billing, ale z określoną ceną odkupu (energii elektrycznej od prosumenta – red). Po to, by prosumentowi ta inwestycja w instalację się zwróciła – oznajmiła. Aktualnie prosumenci sprzedają energię elektryczną po średnich cenach miesięcznych, a od 1 lipca 2024 r. będzie to cena godzinowa.

W Strategii Transformacji Energetyki nie pominięto kwestii atomu, zarówno wielkoskalowego, jak i mniejszego, czyli SMR. W pierwszej kolejności KO chce wykonać audyt programu energetyki jądrowej, ale też rozpocząć rozmowy o modelu finansowania projektu z dostawcami technologii i Komisją Europejską. Ma to przyspieszyć realizację budowy elektrowni jądrowej. Z SMR „wiązane są spore nadzieje” i małe reaktory mają być dalej wspierane, np. poprzez specjalną ustawę.

Przeczytaj też: PSL i Polska 2050 lepiej wypadają osobno

Podczas konferencji chyba pierwszy raz oficjalnie ogłoszono (wcześniej były to medialne doniesienia lub stanowiska wygłaszane na różnych panelach), że KO chce wydzielenia spółek OSD (operatorów sieci dystrybucyjnych) z państwowych gigantów energetycznych. To podmioty, które odpowiadają za sieć niższych napięć, do której podpiętych jest coraz więcej odbiorców, jak i źródeł energii. – Spółki dystrybucyjne nie mogą działać na rzecz tych koncernów, muszą działać na rzecz klientów. Dzisiaj spółki dystrybucyjne nie wykorzystują środków na inwestycje, te pieniądze po prostu giną w grupach energetycznych. Są używane do tego, żeby trzymać tę monokulturę węglową – mówił Grzegorz Onichimowski.

Co podkreślał Borys Budka z Platformy, organizator spotkania, spółki dystrybucyjne miałyby zostać wydzielone, a nie sprzedane czy sprywatyzowane. – Spółki energetyczne zarabiają na dystrybucji. Trzeba rozbić monopole, które zawsze będą blokowały rozwój – przekonywał poseł. W sukurs szedł mu Onichimowski, były prezes Towarowej Giełdy Energii, który przypomniał, że przed laty podobny ruch wykonano, gdy wydzielano Polskie Sieci Elektroenergetyczne jako odrębny podmiot zajmujący się siecią przesyłową i przyniosło to dobre efekty.

Wśród pomysłów znalazły się też powrót do tzw. obliga giełdowego (obowiązku, by wszystkie transakcje zakupu/sprzedaży energii elektrycznej odbywały się na giełdzie), przyspieszenie dekarbonizacji ciepłownictwa czy popularyzacja umów PPA.

Okiem redaktora

Po zbyt ogólnikowych „100 konkretach”, z których zaledwie kilka dotyczyło energetyki, nadeszły realne propozycje od KO. Tak jak inne formacje (z wyjątkiem Konfederacji) w tych wyborach, Koalicja też niechętnie opisuje przyszłość górnictwa i węgla jako takiego. Jeśli opowiada o energetyce, to raczej sięga po OZE czy atom i dla tych źródeł kreśli konkretne plany. Na pewno odważna jest deklaracja, że da się przyspieszyć proces budowy elektrowni jądrowej. Zwłaszcza w sytuacji, że miałby odbyć się audyt programu jądrowego, który i tak jest opóźniony. Sama diagnoza, że trzeba wypracować model finansowy, jest trafna, bo mijają miesiące, a rządzący w kwestii pieniędzy na atom nabierają wody w usta.

 

KO może i opowiada o węglu delikatnie, ale za to odważnie lansuje wydzielanie spółek dystrybucyjnych z koncernów energetycznych. Tylko taka bojowość może odbić się czkawką. Nie dość, że objaśnianie korzyści tej propozycji trochę zajmuje, to jeszcze pomysł źle brzmi w kontekście referendum towarzyszącemu wyborom. Nietrudno założyć, że „wydzielanie” zostanie potraktowane jako wyprzedaż państwowych spółek, a przecież o ich dalszy los władza pyta w jednym z pytań referendalnych.

Kacper Świsłowski
KATEGORIA
TRANSFORMACJA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies