Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Pół roku z net-billingiem. Domowa fotowoltaika nadal się opłaca, choć jest to coraz bardziej skomplikowane

Nowy sposób rozliczeń wywołał popłoch wśród zainteresowanych instalacjami słonecznymi. Tymczasem przydomowa fotowoltaika w połączeniu ze świadomym korzystaniem z energii to nadal najlepsze rozwiązanie dla tych, którzy chcą obniżyć rachunki za prąd

Minęło pół roku, od kiedy część prosumentów w Polsce rozlicza się w systemie net-billingu. Znaczna część dotychczasowych posiadaczy paneli fotowoltaicznych pozostaje w systemie net-meteringu, czyli może traktować system elektroenergetyczny jak magazyn, z którego zimą odbiera się nadwyżki energii elektrycznej wyprodukowanej np. latem. Z kolei właściciele mikroinstalacji przyłączonych po 1 kwietnia 2022 r. rozliczają się w nowym systemie.

Net-billing wywołał niemały popłoch wśród potencjalnych prosumentów, co było widać w danych operatorów sieci – liczba nowych przyłączeń po I kwartale 2022 roku zdecydowanie spadła. System był przedstawiany jako mniej korzystny, dlatego kto mógł, starał się o wydanie decyzji przyłączeniowej przed 1 kwietnia. Jednocześnie po bliższym przyjrzeniu się obecnemu systemowi, można się w nim dopatrzyć pozytywów. Pisałem o tym niemal przed rokiem w tekście Właścicieli fotowoltaiki czeka rewolucja, która może pozytywnie wpłynąć na stan portfela.

Przeczytaj też: Nowy raport pokazuje, co może wyhamować rozwój fotowoltaiki w Polsce

Rzeczywistość pokazała, że net-billing wcale taki straszny nie jest, choć faktycznie – bardziej skomplikowany z perspektywy prosumenta. Jest tak m.in. dlatego, że w obliczeniach trzeba uwzględniać miesięczną cenę rynkową energii elektrycznej (RCEm). Przy obliczaniu opłacalności mikroinstalacji mogą pomóc np. opracowania Polskiego Centrum Fotowoltaiki, ale też autorskie kalkulatory. Jedno z takich narzędzi udostępnił na początku stycznia Andrzej Podrez, który prowadzi stronę AktywnyProsument.pl i dzieli się swoimi spostrzeżeniami o przydomowej fotowoltaice na przykładzie własnej instalacji.

Narzędzie po podaniu dwóch wartości (rocznego zapotrzebowania i planowanego zużycia) wylicza oszczędności, jakie daje nam własne źródło energii – Kalkulator Optymalnej Produkcji. Reszta potrzebnych danych, jak cena energii itp. jest już dodana. Kalkulator nie pozwala natomiast określić czasu zwrotu inwestycji, etc. Warto mieć też na uwadze, że samemu trzeba podać w kalkulatorze cenę, po której zapewne będziemy sprzedawać energię elektryczną (czyli RCEm). W sierpniu stawka ta wynosiła ponad 1 zł za kilowatogodzinę, ale w listopadzie już niecałe 70 groszy/kWh. Kwota ta będzie maleć z powodu rządowych interwencji mrożących ceny energii elektrycznej.

Zapytałem autora portalu – a jednocześnie też prosumenta – o jego opinię na temat net-billingu. Andrzej Podrez nie ukrywa, że zwłaszcza na początku trudno było odnaleźć się w chaotycznym systemie wsparcia fotowoltaiki. – Musiałem zacząć radzić sobie sam. Nauczyć się liczyć, kalkulować przyszłe przychody i szacować dochody – wylicza.

Po kilku miesiącach i nabraniu doświadczenia ogólnie ocenia system na plus. – Po pół roku w net-billingu mój bilans wygląda bardzo korzystnie: wyprodukowałem 5400 kWh energii, za które powinienem otrzymać około 3000 zł. Zużyłem prawie 3600 kWh, z czego ponad 1/3 to autokonsumpcja. Za 2300 kWh będę musiał zapłacić 500 zł kosztów dystrybucyjnych – mówi Podrez.

Wylicza, że na początku roku ma nadwyżkę na depozycie prosumenckim (tam trafiają środki ze sprzedanej do sieci energii elektrycznej – red.) sięgającą około 2000 zł. – Za tę kwotę będę mógł kupić 2000 kWh po cenie zamrożonej i jakieś 1100 kWh po cenie maksymalnej. To mi powinno wystarczyć do końca czerwca, czyli do końca roku rozliczeniowego. Szykuje się spora nadwyżka, której wartość powinna pokryć koszty dystrybucji – podsumowuje.

Przeczytaj też: Fotowoltaika na blokach. Nowy program zakłada 500 mln złotych dopłat

Warto pamiętać, że nadwyżka z portfela prosumenckiego nie jest w całości zwrotna – można odzyskać maksymalnie 20 proc. zgromadzonej kwoty. Te środki można przeznaczyć (co też pojawia się w różnych wyliczeniach) na opłaty dystrybucyjne.

– Gdy zaczynałem, sytuacja nie wydawała się tak korzystna. Roczne zapotrzebowanie na energię, przez dwa ostatnie sezony – od momentu, gdy zainstalowałem pompę ciepła, wynosiło 11500 kWh. Na dachu nie zmieściło się więcej niż 10 kWp, z czego ponad połowa na połaci zachodniej. Dwuletnie doświadczenie w sterowaniu pompą ciepła plus narzędzia do kontrolowania bieżącego zużycia, jakie otrzymałem wraz z zamontowaniem licznika dwukierunkowego, spowodowały, że w krótkim czasie udało mi się zredukować zużycie energii o 35 proc. – mówi Andrzej Podrez.

– Spowodowało to duże przewymiarowanie instalacji i zapewniło bezpieczeństwo energetyczne mojej rodziny na dłuższą, mam nadzieję, przyszłość. Jeżeli miałbym udzielić rad nowym lub przyszłym prosumentom, to w skrócie mógłbym je zawrzeć w kilku słowach: mimo wszystko oszczędzajcie energię i jak najwięcej zużywajcie swojej, tej przechwyconej bezpośrednio z własnej mikroinstalacji – podsumowuje.

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies