Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
David Durham z Westinghouse: nie ma wielu komponentów elektrowni jądrowej, które nie mogą pochodzić z Polski

Konkurenci szybciej od nas przedstawili tzw. oferty, jednak w moim przekonaniu są to bardziej materiały marketingowe niż pełnoprawne opracowania, jak nasz FEED mówi w rozmowie z green-news.pl, David Durham z Westinghouse, opisując amerykańską propozycję

Kacper Świsłowski, green-news.pl: Zacznę nie od pytania o Państwa ofertę dla Polski, a o to, czy Westinghouse odczuł dymisję Piotra Naimskiego. Dotychczas był jedną z kluczowych postaci w polskim programie jądrowym. Czy coś się zmieniło po jego odejściu z rządu?

David Durham, prezes Energy Systems w Westinghouse: Nie, nie sądzę. Oczywiście, Piotr Naimski był i nadal jest ważną osobą, z którą mieliśmy wielokrotnie kontakt. Jednak podczas rozmów o polskim programie jądrowym nie ograniczaliśmy się do kontaktów wyłącznie z nim. Cały czas prowadzimy wiele rozmów. Spotykamy się z innymi przedstawicielami rządu, Polskich Elektrowni Jądrowych, spółkami z Polski. Program jądrowy nie opiera się wyłącznie na jednej osobie. Zaangażowanych jest wiele osób zarówno z polskiej, jak i amerykańskiej administracji.

Co znalazło się w ofercie dla Polski? Było z tym trochę zamieszania.

Rząd USA przedstawił polskiemu rządowi „Raport koncepcyjno-wykonawczy w zakresie współpracy w obszarze Cywilnej Energetyki Jądrowej (ang. Concept Execution Report – CER). Raport zawiera przygotowany i złożony w lipcu przez Westinghouse i Bechtel dokument FEED (Front-End Engineering and Design – red.), który przedstawiliśmy Polskim Elektrowniom Jądrowym, a także propozycję dotyczącą finansowania projektu.

Część finansowa propozycji polega na zapewnieniu środków z amerykańskich agencji kredytowania zagranicznego. Polsko-amerykańska umowa międzyrządowa (IGA) zakłada, że w ciągu 30 dni rząd w Warszawie powinien poinformować, czy akceptuje raport, czy nie.

Co udało się ustalić w ramach FEED, powstałego we współpracy z rządem USA i Bechtelem?

To szczegółowy dokument, nad którym Westinghouse i Bechtel pracowały rok i na który wydano ponad 10 mln dolarów. To ponad trzy tysiące stron, na których zawarliśmy kosztorys projektu i harmonogram prac dla sześciu reaktorów AP1000 dla Polski. Dokument zawiera szczegółowy opis techniczny elektrowni, plan wykonania przedsięwzięcia, plany lokalizacyjne, licencyjne i terminowe oraz szacunki kosztów. Pokazujemy w nim, jak zaprojektujemy bloki elektrowni, jak będziemy współpracować z polskimi firmami i jak przebiegać będą poszczególne etapy budowy. To kompleksowy plan realizacji projektu, nie propozycja marketingowa.

Wspomniał Pan o kosztorysie – skoro raport powstawał rok, to czy nadal jest aktualny? Zmieniają się ceny materiałów, ogromny wpływ na rynek ma inflacja.

Współpracujemy z wieloma firmami z różnych państw i wiemy, co dzieje się u naszych dostawców. Otrzymujemy też od nich sygnały o zmianach zachodzących na rynku, ale w trakcie prac nie odnotowaliśmy znaczących zmian, ani w zakresie dostępności urządzeń, ani kosztów. Nawet inflacja, z którą mierzą się i Stany Zjednoczone i Polska, nie spowodowała, że musieliśmy radykalnie modyfikować plany i ofertę.

Co, na tę chwilę, może Pan powiedzieć o projekcie jądrowym w Polsce, terminach, szacunkach dotyczących miejsc pracy?

Polski program jądrowy ma dynamiczny harmonogram, ponieważ pierwszy blok miałby zacząć dostarczać energię w 2033 roku. Uważamy, że jest to możliwe do zrealizowania, jednak wymaga szybkich działań.

Co do liczby osób zaangażowanych w inwestycję: podczas budowy zatrudnienie znajdzie około 20 tysięcy osób pracujących przy omawianych sześciu jednostkach. Elektrownie stworzyłyby również około 2500-3000 stałych miejsc pracy przez co najmniej 60 – jeśli nie 100 – lat eksploatacji.

Westinghouse zapewni szkolenie kadr elektrowni?

Oczywiście, to jeden z elementów umowy. Już zresztą zaczęliśmy to robić, 15 studentów i studentek kierunków technicznych z Polski właśnie ukończyło staż w naszych oddziałach w USA, a 10 z nich otrzymało od Westinghouse oferty pracy w naszym nowym centrum inżynieryjnym w Krakowie. To na razie początek. Zawsze szkoliliśmy operatorów i kadrę tam, gdzie miały być wykorzystywane nasze reaktory i będziemy aktywnie uczestniczyć w tym procesie.

Pokazaliśmy, że poważnie myślimy o Polsce, otwierając w Krakowie globalne centrum usług wspólnych, w którym pracuje już ponad 165 osób. A ponieważ chcemy związać się z Polską na długo, planujemy otworzyć tutaj również globalne centrum pozyskiwania i zaopatrzenia produktowo-serwisowego oraz fabrykę produkującą sprzęt.

Podobnie będzie z zaangażowaniem w dostawy paliwa?

Tak, swoim klientom dostarczamy paliwo jądrowe zarówno do reaktorów naszej produkcji, jak i do tych od innych producentów. To część umowy. Westinghouse jest bardzo aktywny w regionie, wspierając w tym zakresie wiele krajów. Paliwo możemy dostarczać ze Szwecji, Wielkiej Brytanii czy ze Stanów Zjednoczonych.

Czy są też szacunki dotyczące udziału krajowych podmiotów w łańcuchu dostaw? Ile firm z Polski może uczestniczyć w całym przedsięwzięciu?

Polska może pochwalić się świetnymi zasobami, jeśli chodzi o krajowe firmy. Od miesięcy aktywnie uczestniczymy w pozyskiwaniu nowych dostawców i wykonawców. Spotkaliśmy się z ponad 500 polskimi firmami, a z 34 z nich podpisaliśmy listy intencyjne. Wiele kolejnych firm z kraju może uczestniczyć w projekcie. Liczymy na współpracę na kilku poziomach: na firmy dostarczające usługi inżynieryjne i materiały, na firmy budowlane, a także na te, które już mają doświadczenie – a takich jest w Polsce wiele – w konstruowaniu bardziej skomplikowanych elementów. Naprawdę, jest niewiele komponentów elektrowni jądrowej, które nie mogą pochodzić z Polski.

Westinghouse rozważa współpracę z innymi, ważnymi graczami przemysłu jądrowego? Mówi się, że na razie jesteście konkurentami, ale później możecie siebie potrzebować.

Nasza branża jest niewielka i znamy naszych rywali, a oni nas. Oczywiście, kiedy to nasz reaktor zostanie wybrany, to możemy przekazać część zadań dostawcom zewnętrznym, których znamy, czy sprowadzać potrzebne urządzenia, elementy. Będą to jednak podwykonawcy Westinghouse. Nie połączymy sił z francuskim EDF czy koreańskim KHNP, żeby stworzyć wspólną ofertę, jeśli to ma Pan na myśli. Nasze technologie są zbyt różne. Jeśli ma powstać reaktor, może być wybrana tylko jedna technologia. Można było przeczytać materiały, w których sugerowano, że może dojść do współpracy lub wspólnej oferty Westinghouse z koreańskimi spółkami, ale to całkowita nieprawda. W rzeczywistości to firmy, z którymi jesteśmy w sporze.

To znaczy?

Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że reaktor APR-1400 oferowany przez koreańskie KEPCO to jednostka, która korzysta z technologii amerykańskiej, na licencji wydanej im przez Westinghouse. Sprawia to, że Korea Południowa, na mocy różnych umów, będzie potrzebowała naszej zgody na eksportowanie tej technologii. Stąd wzmianka o sporze – wielokrotnie powtarzaliśmy, że ten reaktor wykorzystuje własność intelektualną Westinghouse.

Jeśli KEPCO/KHNP opowiadają, że to, co oferują Polsce, to technologia, która nie korzysta w jakimś stopniu z licencji Westinghouse, to najwidoczniej opracowali nowy reaktor. A jeśli tak jest, to taki reaktor jest pierwszym w swoim rodzaju, jeszcze nie został zaprojektowany, nie uzyskał licencji, nie został zbudowany i jeszcze nie funkcjonuje, ponieważ wszystkie działające APR-1400 korzystają z technologii na licencji Westinghouse.

Wydaje się Pan być pewien, że to właśnie technologia AP1000 zostanie wybrana.

Mamy nadzieję, że tak będzie. Nasi konkurenci szybciej od nas przedstawili tzw. oferty, jednak w moim przekonaniu są to bardziej materiały marketingowe niż pełnoprawne opracowania, jak nasz FEED, liczący 3 tys. stron i będący szczegółowym technicznym planem realizacji projektu stworzonym na bazie wskazanej lokalizacji. Jednocześnie ich jednostki są większe, przez co bardziej kosztowne, a dodatkowo – ich reaktory są droższe w obsłudze.

Konkurenci mogli za to chwalić się w ostatnim czasie dotrzymaniem terminów w Barakah w Emiratach Arabskich, jak KHNP, albo przerwaniem impasu w Olkiluoto 3, jak EDF. Westinghouse ma reaktory w Chinach, przerwaną budowę V. C. Summer oraz bloki w Georgii czekające na uruchomienie.

W tej kwestii sporo się zmienia. Elektrownia jądrowa Vogtle-3 otrzymała już zgodę od Komisji Dozoru Jądrowego na załadunek paliwa i rozpoczęcie rozruchu reaktora. Najdalej w przyszłym roku będzie on mógł zacząć produkować energię. Z kolei do końca 2023 roku zacznie pracę drugi blok tej elektrowni, Vogtle-4. Cztery reaktory AP1000 pracują w Chinach, w elektrowniach Sanmen i Haiyang, a kolejne cztery są w budowie. Jest to więc sprawdzona technologia z bardzo wysoką dyspozycyjnością i niezawodnością.

Kilka dni temu Chiny zdecydowały się zamówić dwa kolejne reaktory AP1000. Łącznie z Vogtle zrealizowanych zostanie już 12 tych jednostek tego modelu. W niedalekiej przyszłości będziemy mieli co najmniej dwa razy więcej działających reaktorów, bazujących na oferowanej technologii, niż którykolwiek z naszych konkurentów.

Warto zauważyć, będące w użyciu reaktory AP1000 mają rekordowe wyniki dyspozycyjności spośród wszystkich nowych technologii reaktorów dostępnych na rynku, na poziomie ponad 92 proc. Dla porównania, pozostałe dwie technologie mogą pochwalić się dyspozycyjnością na poziomie około 84 proc. i około 75 proc. To są dane IAEA, publicznie dostępne.

Mowa jest o sześciu reaktorach Westinghouse w Polsce, ale ile z nich powstanie na początku programu? Co państwa z zaangażowaniem w Czechach i reszcie Europy?

To polski rząd zdecyduje, ile reaktorów chce mieć w pierwszej fazie programu jądrowego. W opracowaniu FEED zaoferowaliśmy sześć jednostek. Co do Czech – tam na razie wiadomo o chęci zbudowania jednego do czterech bloków i o ten kontrakt także się staramy. Jesteśmy mocno skupieni na ekspansji w Europie Środkowo-Wschodniej. Poza złożeniem ofert Polsce i Czechom podpisaliśmy też kontrakt z Ukrainą, obejmuje on budowę do dziewięciu reaktorów AP1000. W tym przypadku oczywiście wojna może skomplikować plany. Szukamy możliwości w innych państwach regionu: Słowenii, Bułgarii czy Słowacji.

Nie obawiacie się, że w tej ekspansji, także w Polsce, mogą przeszkodzić wam SMR-y? Małe modułowe reaktory ostatnio robią furorę, choć jeszcze nie działają.

SMR-y to oczywiście szansa dla energetyki jądrowej w przyszłości, ale tak jak Pan wskazał – żaden mały reaktor modułowy nie został jeszcze zbudowany. Wiemy, że wiele podmiotów mówi w ostatnim czasie o SMR-ach, tylko nikt jeszcze nie podpisał kontraktu na budowę takich jednostek. Nie wiemy, czy będą opłacalne i czy rzeczywiście da się je budować tak szybko, jak niektórzy twierdzą. Na pewno będą miejsca, w których SMR-y okazałyby się użyteczne, ale jeżeli mówimy o zapotrzebowaniu na energię w skali całego kraju, to małe reaktory nie dadzą rady.

Ludzie nie rozumieją, że mniejszy nie oznacza, że będzie miał mniejsze LCOE (Levelized Cost of Electricity – koszt energii). Niezależne badania MIT (Massachusetts Institute of Technology) wskazują na to, że wyprodukowanie 1 MWh energii z małych reaktorów będzie 1,4-1,75 razy droższe niż np. z AP1000. Nie rywalizujemy z SMR-ami. Wspieramy rozwój tej technologii. Mamy nasz własny SMR, który wykorzystuje ten sam sprawdzony system, co AP1000. Ale jeśli potrzeba dużo energii, to po co budować 20 małych reaktorów, skoro można zbudować trzy albo sześć dużych np. AP1000.

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies