Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Francuscy rzeźnicy niepocieszeni. Roślinne zamienniki nadal z mięsnymi nazwami

Według przyjętych w lipcu br. przepisów, już od października roślinne substytuty mięsa nie powinny być opisywane mięsnymi nazwami. Pojawiła się jednak formalna przeszkoda

Krótko trwała radość francuskiego lobby mięsnego, które domagało się przepisów uniemożliwiających wykorzystywanie dla roślinnych substytutów nazw takich jak kotlet, kiełbaska czy stek. Mięsne nazwy wyrobów i dań mają być zarezerwowane wyłącznie dla produktów pochodzenia zwierzęcego. Władze przychyliły się do apeli francuskiej branży mięsnej i wędliniarskiej. Stosowne przepisy miały wejść w życie już 1 października br.

Przeczytaj też: Na rynek trafi paracetamol dla wegan

Francuski Conseil d'Etat (najwyższy sąd administracyjny) zawiesił jednak wejście w życie regulacji. Organ weryfikujący ma zastrzeżenia do nowych przepisów. To reakcja na wniosek organizacji Protéines France. Przede wszystkim pozostawiono, jego zdaniem, za mało czasu na zmiany. Przestawienie linii produkcyjnych i wdrożenie nowych strategii w firmach wymaga więcej czasu. Sąd ma na względzie dobro konsumentek i konsumentów, chce uniknąć sytuacji, w której byliby wprowadzeni w błąd.

Przeczytaj też: Podwarszawski startup produkujący roślinne zamienniki kurczaka w finale konkursu

Za Protéines France stoją duże koncerny spożywcze, takie jak Nestlé, Roquette czy Avril. Popiera ją też organizacja pozarządowa ProVeg International, która działa na rzecz zmniejszenia konsumpcji mięsa. Organizacja przypomina, że „żywność pochodzenia roślinnego jest częścią rozwiązania problemu kryzysu klimatycznego, a wszelkie regulacje powinny aktywnie wspierać ich sprzedaż i marketing, a nie je utrudniać".

Inny problem, który może się pojawić, jeśli jednak przepisy zakazujące mięsnych nazw dla produktów roślinnych wejdą w życie, to import. Opakowania produktów takich jak „wegańskie parówki”, „sojowe kiełbaski”, „pasztety z soczewicy” czy „burgery roślinne” będą musiały mieć nowe etykiety, specjalnie przygotowane na rynek francuski. W największym stopniu dotknęłoby to produkty importowane z Wielkiej Brytanii.

Cała sytuacja wywołała także serię dość zabawnych komentarzy w internecie. Sugerują one, że lobby mięsne jest samo sobie winne. Skoro nie uporządkowano do tej pory nazw produktów takich jak „szynka z kurczaka”, „polędwiczki indycze” albo „kabanosy drobiowe”, to nie powinno się zajmować zamiennikami mięsa. Szynka to wyrób z tuszy wieprzowej, indyki nie mają polędwicy, a kabanos to cienka i długa kiełbasa wieprzowa.

Zdjęcie: LikeMeat on Unsplash

KATEGORIA
STYL ŻYCIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies