Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
PGE na razie nie chce korekty taryf. Prezes spółki o 2023 roku: jeszcze nie wiemy, czy będą podwyżki

Z kolei trzy inne duże energetyczne spółki już złożyły wnioski do URE

Prezes PGE Wojciech Dąbrowski zadeklarował w Radiowej Jedynce, że kierowany przez niego koncern nie zawnioskuje w tym roku do Urzędu Regulacji Energetyki o podwyższenie taryfy dla odbiorców indywidualnych. – Wszyscy nasi klienci mogą być spokojni, będą płacili za energię tak jak do tej pory – mówił szef energetycznej spółki, odpowiadając na pytanie prowadzącego o ewentualne działania spółki w tej kwestii.

Przeczytaj też: Czarną energią w kryzys. MKiŚ zmniejsza „zielone” obowiązki

Pytanie o plany PGE dotyczące taryf padło nieprzypadkowo. Na początku lipca portal wysokienapiecie.pl ustalił, że wnioski do URE o wzrost taryf sprzedaży energii elektrycznej dla gospodarstw domowych złożyły Tauron, Enea i Energa. Najmniej ekspansywny z wniosków, Taurona, zakładał podwyżkę o około 6 proc. do końca 2022 roku. Wpłynięcie takich pism potwierdził później częściowo (bez podawania szczegółów) URE.

Te podwyżki miałyby nastąpić jeszcze w tym roku, natomiast pod znakiem zapytania stoją ceny w 2023 r. Działania trzech koncernów energetycznych dotyczą korekty na bieżący rok, ale decydujące będą grudniowe wnioski. Mówił o tym także prezes PGE, który ocenił, że podobnych obietnic o braku podwyżek w 2023 roku już nie może złożyć. – Tego (czy będą podwyżki - red.) jeszcze nie wiemy – powiedział, dodając, że przecież wpływ na ceny energii ma nie tylko cena węgla, ale też system EU ETS.

Tymczasem ceny na Towarowej Giełdzie Energii w kontraktach na rok 2023 przez lipiec oscylowały wokół 1600 zł/MWh, czyli 1,6 zł za kWh. Natomiast średnia cena za 1 kWh w taryfie G11 dla gospodarstw domowych waha się od 60 do 70 groszy. Raczej trudno zakładać, że do korekty cen w 2023 roku nie dojdzie, zwłaszcza że w związku ze zmieniającymi się warunkami rynkowymi trzy duże podmioty już teraz chcą zmiany taryf.

Zawirowania na rynku trwają od miesięcy, a niepokój wśród uczestników stale rośnie. Pisaliśmy o tym w tekście Trwa szukanie winnych wysokich cen energii. Padają oskarżenia o manipulację, spółki piszą do premiera.

Przeczytaj też: Pierwsza samorządowa spółka wodorowa w Polsce

Deklaracja prezesa PGE padła też w czasie, gdy kierowana przez niego spółka prowadzi niewielką kampanię informacyjną, w której dowodzi, że koszty produkcji energii rosną bardziej niż przychody z jej sprzedaży. Akcja to odpowiedź na głosy, które pojawiały się w debacie publicznej, jakoby energetyczne koncerny mimo trudnej sytuacji na rynku i tak zarabiały krocie właśnie dzięki rosnącym cenom na TGE.

– Nie ma nadzwyczajnych zysków w energetyce w bieżącym roku. To niebezpieczny mit. (...). Dla wytwórców konwencjonalnych, sprzedających energię z dużym wyprzedzeniem, występujące na Towarowej Giełdzie Energii bardzo wysokie ceny energii elektrycznej dotyczą dostaw na rok 2023 i to w tym okresie będą wpływać na przychody wytwórców energii elektrycznej – przekonywał Dąbrowski, cytowany w komunikacie PGE.

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ
TAGI: PGE, PRĄD, ENERGIA, URE

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies