Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Green-news.pl ma już rok. Oto czego dowiedzieliśmy się o polskiej „ekologii”

Rozczarowań nie brakuje, bo w Polsce ważniejsze od faktów są poglądy

Za nami pierwsze półrocze 2020 roku. Czerwiec jest również kamieniem milowym dla green-news.pl. Minął rok odkąd publikujemy różne, bardziej i mniej zielone treści. W ubiegłym miesiącu serwis odwiedziło 34 tys. realnych użytkowników i odnotowaliśmy 55 tys. odsłon. Czy jestem z tego wyniku zadowolona? Bardzo. Zaczynaliśmy od zera, a obecnie rośniemy coraz szybciej. Dziękuję wszystkim osobom i firmom, które od samego początku wierzyły, że w polskim internecie jest miejsce dla tego typu autorskiego serwisu.

Przeczytaj też: Miała być susza, są podtopienia. O co tu chodzi?

Jak to się mówi, „jedziemy dalej”. Jest jeszcze dużo do zrobienia i napisania. Zawsze jednak pozostaniemy dziennikarzami, a nie aktywistami. Wiszących na łańcucach i wspinających się na dachy biur i elektrowni raczej nas nie zobaczycie (chyba, że pewne dwie wieże zostaną przerobione na punkty widokowe).

Przez tych 12 miesięcy zarówno ja, jak i cały zespół green-news.pl dużo nauczyliśmy się o „ekologii” i ochronie przyrody w Polsce. Celowo używam cudzysłowu, bo ekotrend w Polsce to jednak swego rodzaju rozczarowanie. Dlaczego? Po pierwsze, większość konsumentów i firm w Polsce nadal uważa, cała ta ochrona przyrody i klimatu to zwykłe zawracanie …głowy, które jest fanaberią dla bogatych. To prowadzi niestety do poważnej refleksji nad całym społeczeństwem. Jak powiedział w filmie „Można panikować” profesor Malinowski, „ludzie nie mają wiedzy, mają poglądy” (swoją drogą, polecam ten film, jest cały czas dostępny na YT, ma już 750 tys. wyświetleń, link do niego znajdziesz tutaj).

W modzie jest negowanie wiedzy naukowej i podejmowanie działań na niej opartych. Obawiam się, że kiedyś nas to doprowadzi do tragedii. Jest na tyle upalnie i sucho, że już coraz rzadziej słyszy się klimatycznych negacjonistów. Już nawet Polska dorobiła się Ministerstwa Klimatu. Jednak jest to bardziej próba kreowania zielonego wizerunku niż podejmowanie realnych działań. Nadal można usłyszeć, że smog to wymysł, a problem plastiku rozwiążemy recyklingiem.

Na porządku dziennym są też absurdalne działania wizerunkowe. Przykłady? Jeden z największych producentów plastiku na świecie zaprosił nas na sprzątanie bałtyckich plaż. Dziękuję, postoję.

Producent energii z węgla zaprosił mnie do opublikowania materiału o tym, że wyeliminował z biura plastikowe butelki na wodę i opakowania na obiady. Super, ale gdzie te inwestycje w OZE? Czemu nadal trwają przygotowania?

Tego typu przykłady można mnożyć. Jednocześnie Zieloni to nam zarzucają greenwashing, a krajowe firmy zbytnie zapatrzenie w ekologów. Odbieram to jako najlepsze potwierdzenie, że jesteśmy obiektywni. Tego kierunku będziemy się trzymać.

Przeczytaj też: To koniec górnictwa, jakie znamy

Kolejnym rozczarowaniem jest sytuacja w energetyce. Nie ma zgody rządu na to, by całościowo uporządkować sytuację. Wszyscy, którzy znają tę branżę, dobrze wiedzą, w jakim kierunku ona zmierza. Węgiel to paliwo przeszłości. Czy nam się to podoba, czy nie, musimy szukać alternatyw. To nie cytat z aktywistów Greenpeace, tylko wicepremiera i minista aktywów państwowych Jacka Sasina. Powiedział to na otwarciu nowej farmy wiatrowej (więcej – tutaj).

Skoro więc wiadomo już, co i jak, to kiedy wreszcie doczekamy się polityki energetycznej państwa, w której zostanie napisana prawda? Kiedy w końcu ktoś zdobędzie się na to, by przestać wodzić górników za nos i porozmawia z nimi o alternatywach, o przekwalifikowywaniu? Zielonych miejsc pracy będzie już tylko przybywać, a wszystkich kopalń przy życiu utrzymać się nie da, bo nie ma na to pieniędzy.

Pozytywne jest to, że W KOŃCU doczekaliśmy się finału epopei „węgiel w Ostrołęce”. Prezesi największych firm przyznają rozmawiając między sobą, że niestety: w tej sprawie aktywiści mieli rację. Oczywiście to nie koniec całego zamieszania. Greenpeace będzie dalej niezadowolony, że Orlen chce spalać w Ostrołęce gaz. Trudno jednak nie robić nic. Nie da się utrzymać w równowadze systemu energetycznego bazującego wyłącznie na OZE. I nie chodzi o to, że fotowoltaika nie pracuje w nocy. Większym problemem jest bilansowanie mocy biernej. Bez wielkich mas, a konkretnie turbin gazowych, węglowych czy jądrowych system w obecnym kształcie rozpadłby się. Sieć, aby pozostawała w równowadze, musi być w różnych węzłach wspomagana. Już dzisiaj widać, jak wielki jest to problem, gdy przychodzą upały i Polacy masowo włączają klimatyzatory. Padają kolejne rekordy zapotrzebowania na moc, a zasilanie wielkich aglomeracji staje się coraz większym wyzwaniem. Fotowoltaika wtedy mocno pomaga, ale nie rozwiązuje problemu w całości.

Więc niezależnie od tego, ile OZE będziemy mieli, zawsze gdzieś musi się kręcić jakaś turbina większa od wiatrowej. Tego jeszcze nikt nie przeskoczył. Dlatego odejście od węgla do 2030 roku to niestety na razie wielki mit.

Przeczytaj też: Chcesz coś zrobić dla klimatu? Nadaj ubraniom drugie życie

Tym niemniej o planach na przyszłość trzeba dyskutować. Całe szczęście inwestycji w OZE przybywa, podobnie jak firm, które pozytywny wpływ na otoczenie mają wpisany w swój program. Dla tego tematów dla green-news.pl jest coraz więcej. Trzeba mieć otwarte głowy, wymieniać się poglądami. Rozmawiajmy.

KATEGORIA
FELIETONY
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies