Kolejne państwa składają nowe zobowiązania wobec klimatu na rok 2035. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że to wciąż za mało, aby spełnić obligo z Porozumienia paryskiego i powstrzymać globalne ocieplenie na poziomie 1,5°C
Artykuł opublikowany w ramach współpracy Green-news.pl z Instytutem Zielonej Gospodarki*, jednym z najważniejszych polskich think tanków zajmujących się tematyką transformacji. Tytuł i lead artykułu pochodzą od redakcji.
Do połowy września 2025 roku trzydzieści pięć państw złożyło swoje nowe zobowiązania klimatyczne (NDC) na rok 2035. To wciąż tylko niewielki fragment globalnej układanki – obejmują zaledwie 21% światowych emisji gazów cieplarnianych – ale daje pewien obraz tego, w którą stronę idą negocjacje. W porównaniu z wcześniejszymi celami na 2030 r. nowe plany oznaczają dodatkowe 1,4 gigaton redukcji. To pozytywny trend, choć prawda jest taka, że do utrzymania ścieżki 1,5°C nadal brakuje aż 29,4 gigaton.
Wśród państw, które już przedstawiły swoje propozycje, jedenaście to kraje rozwinięte, a dwadzieścia cztery – rozwijające się. Co ciekawe, z grupy G20 zgłosiło się zaledwie pięć: Wielka Brytania, USA (administracja Bidena), Kanada, Japonia i Brazylia. Reszta, w tym wiele dużych gospodarek, czeka z ogłoszeniami na Szczyt Klimatyczny Sekretarza Generalnego ONZ 24 września.
Na liście uczestników tego wydarzenia znalazły się już 102 państwa. Wśród nich są m.in. Australia, Chiny, Meksyk, RPA, Korea, Turcja, Pakistan, ale też wiele małych krajów wyspiarskich i afrykańskich, jak Fidżi, Palau, Vanuatu, Senegal czy Togo. Będą obecni przedstawiciele Francji, Niemiec, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, a także Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wyraźnie brakuje jednak Indii, które dotąd nie potwierdziły udziału. Na Szczycie Klimatycznym nie będzie też Polski.
Przeczytaj też: Amerykańska pułapka na Unię Europejską
Niektóre państwa szykują się do ogłoszenia szczególnie ważnych deklaracji. Australia ogłosiła już, że jej celem na 2035 r. będzie redukcja emisji netto o 62–70% względem poziomu z 2005 r., obejmująca wszystkie sektory gospodarki i wszystkie gazy cieplarniane. Z kolei Chiny przygotowują własny moment na scenie: prezydent Xi Jinping ma ogłosić w Pekinie cele klimatyczne, a premier Li Qiang przedstawi je następnie w Nowym Jorku. W kuluarach szepcze się o redukcji rzędu 30% emisji do 2025 r. względem poziomu z 2023 r. – co oznaczałoby pełną zgodność z Porozumieniem Paryskim – choć bardziej prawdopodobny jest cel na poziomie 10–15%.
Chiny zwykle stawiają sobie konserwatywne cele, które później przekraczają. Jeśli chodzi o czyste technologie, Pekin zdecydowanie dominuje: tylko w pierwszej połowie 2025 r. zainstalowano tam 256 GW nowych mocy fotowoltaicznych, a sprzedaż aut elektrycznych rośnie w zawrotnym tempie.
Patrząc na treść dotychczas złożonych planów, widać pewne pozytywne trendy: dziewiętnaście państw przyjęło cele obejmujące całą gospodarkę, dwadzieścia pięć zadeklarowało neutralność netto, a dwadzieścia cztery rozszerzyły działania adaptacyjne. Kilka krajów – jak Mołdawia, Nepal czy Zambia – poszło krok dalej i wzmocniło także swoje cele na 2030 r.
Na tym tle sytuacja Unii Europejskiej wygląda dość niezręcznie. UE po raz kolejny spóźniła się z formalnym złożeniem NDC, co wywołało spore poruszenie – szczególnie że Unia zawsze chciała być postrzegana jako lider globalnej polityki klimatycznej. Zamiast gotowego planu przedstawiono jedynie „oświadczenie intencyjne”. Znalazł się w nim przedział redukcji od 66,25 do 72,5% do 2035 r., odniesienie do celu 1,5°C i Porozumienia Paryskiego, a także zapowiedź, że pełne zobowiązania – w tym cel na 2040 r. – zostaną złożone na COP30 w Belém.
Przeczytaj też: Unijny CBAM, czym jest, a czym nie jest ten nietypowy podatek
To jednak nie zmienia faktu, że w samej Unii trwa ostry spór. Część krajów, w tym Polska, Węgry, Włochy, Francja i Niemcy, zablokowała przyjęcie propozycji Komisji jako oficjalnego celu na 2040 r. Sprawa trafi teraz na październikowe posiedzenie Rady Europejskiej, gdzie przywódcy będą musieli znaleźć kompromis.
Najbliższe tygodnie będą więc kluczowe dla tego, co unijni negocjatorzy będą mogli pokazać w Belém. W październiku ministrowie finansów będą rozmawiać o unijnym dofinansowaniu międzynarodowych działań klimatycznych, a ministrowie środowiska – przyjmą mandat negocjacyjny na COP30. Na szczycie w Belém, w listopadzie, Unia będzie musiała pojawić się już z kompletnym mandatem i z NDC 2035, inaczej jej wiarygodność na arenie międzynarodowej jeszcze bardziej ucierpi.
Na razie widać więc mieszany obraz: globalnie pojawiają się nowe, ambitniejsze deklaracje, ale ich skala jest wciąż zbyt mała. Dla Europy dyskusja o celu 2040 to nie tylko kwestia reputacji, ale też przyszłej konkurencyjności, bezpieczeństwa energetycznego i tańszej energii, które mogą zapewnić szybsze inwestycje w czyste technologie.
*Instytut Zielonej Gospodarki to interdyscyplinarny i niezależny think tank, który wspiera reformy na rzecz innowacyjnej, zrównoważonej i odpornej gospodarki. Poprzez badania, analizy, raporty i rekomendacje przygotowywane przez naszych ekspertów, dostarcza danych i narzędzi do skutecznej i akceptowanej społecznie transformacji.
Fot. Spotkanie chińsko-unijne w lipcu 2025 r. / European Union, 2025 / EC - Audiovisual Service