Polska Spółka Gazownictwa przyłączyła do sieci gazowej biometanownię, która znajduje się w Strzelinie. Instalację, należącą do cukrowego potentata, firmy Südzucker, można śmiało nazywać pierwszą komercyjną w Polsce
Do teraz w Polsce była jedna działająca biometanownia, ta w Brodach koło Poznania. Jednak pozostaje ona instalacją pokazową, uruchomioną przez Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu. 9 września 2025 roku ta sytuacja uległa zmianie. Są dwie biometanownie nad Wisłą. Druga (ale pierwsza komercyjna) znajduje się w cukrowni w Strzelinie w woj. dolnośląskim. Zakład należy do niemieckiej spółki Südzucker, największego producenta cukru w Europie.
Przeczytaj też: Tak działają biometanownie we Francji
Przy zakładzie od lat działa biogazownia o mocy 45 MW, mogąca produkować nawet 9 tys. m³ biogazu na godzinę. Dzięki niej cukrownia pokrywa część swoich potrzeb energetycznych. Rozbudowanie jej o stację uzdatniania biogazu do biometanu, umożliwi wtłaczanie oczyszczonego gazu (biometanu) do krajowej sieci dystrybucyjnej.
Teraz biometanownia w Strzelinie, dzięki przyłączeniu do sieci, stała się także pierwszą, która będzie mogła zatłaczać nadwyżki oczyszczonego biogazu do sieci.
W Polsce nie brakuje biogazowni, które wykorzystują m.in. odpady z przemysłu rolniczego. Jednak jest on stosowany lokalnie, bez wprowadzania do krajowej sieci. Może to nastąpić dopiero po uszlachetnieniu do „zielonego” biometanu, oczyszczeniu go. Biometan ma jakość gazu ziemnego, poza wprowadzeniem go do gazociągu, można go także skroplić. W tej formie (LNG, a w zasadzie bio-LNG) znajdzie zastosowanie jako paliwo dla pojazdów.
Przeczytaj też: W Polsce przybywa biogazowni, PGB ma ich 21
Z biometanem wiązane są w Polsce i nie tylko ogromne nadzieje. Ponieważ pozyskiwany jest w zasadzie z odpadów, wpisuje się w ideę gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ). W dodatku po jego wytwarzaniu pozostaje tzw. poferment, który sprawdza się jako nawóz.
Dodatkowo biogaz czy biometan są uznawane za odnawialne źródła energii (OZE). Zasłużyły na takie miano, ponieważ jeśli produkowane są np. z odpadów rolniczych (jak wysłodki buraczane) to choć ich spalanie wiąże się z emisjami, to rośliny podczas wzrostu pochłaniają CO₂. Ostatecznie – emisyjny bilans się zeruje.
Fot. mat. prasowe PSG