Partnerzy strategiczni
Orlen
Partnerzy wspierający
Tauron
Wiatrakowy rozwód w Głubczycach. Jak opolska gmina potknęła się o turbiny, a kolejne pójdą w jej ślady

Czasem na pozór niewielkie wydarzenie ma ogromny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Tak jest w przypadku tej historii. Nie popisała się gmina, a popisali się przeciwnicy wiatraków, którzy wykorzystali cały arsenał, także półprawd i nieprawdziwych informacji. Wygląda na to, że taki sam scenariusz powtórzy się w kilku innych miejscach na Opolszczyźnie

Gmina Głubczyce na Opolszczyźnie może być traktowana jako symbol oporu przed energetyką wiatrową. Przeciwnicy zlokalizowania nowych farm wiatrowych, choć od wielu lat działa tam już jedna, Zopowy. Odnieśli sukces, który wcale nie był taki pewny. Ta historia pokazuje, jak ważny jest dialog z lokalną społecznością.

Referendalny fuks

10 lutego 2025 r. ogłoszono wyniki referendum, które przeprowadzono w gminie Głubczyce. Zadano tylko jedno pytanie: „Czy wyrażasz zgodę na planowaną przez inwestorów lokalizację/posadowienie w konsekwencji budowę na obszarze Gminy Głubczyce elektrowni wiatrowych?”. O plebiscycie było głośno, choćby dlatego, że to pierwszy przypadek takiego referendum. W walkę z wiatrakami zaangażowało się nie tylko Stowarzyszenie Wolna Brama Morawska, ale i politycy czy prof. Władysław Mielczarski.

Przeczytaj też: Transformacja w Polsce się rozpędziła. Są dane za rok 2024

W głosowaniu wzięło udział 25,02 proc. uprawnionych osób, co było niewystarczającym wynikiem, aby uznać je za wiążące. Jednocześnie ponad 80 proc. głosujących było przeciwko budowie nowych elektrowni wiatrowych. Sprzeciw wobec inwestycji wyrażali najgłośniej mieszkańcy Zawiszyc i Lisięcic, a m.in. w tych miejscowościach frekwencja była najwyższa. Przekraczała 50 proc. (Zawiszyce) lub była blisko tego wyniku (47 proc. Lisięcice). To właśnie tam największy był też odsetek głosów na „nie” w sprawie wiatraków. To właśnie w okolicy tych miejscowości miałyby powstawać wiatraki.

Mimo tego że referendum nie zostało rozstrzygnięte, to 12 marca rada miejska Głubczyc jednogłośnie wycofała się z uchwały w sprawie farm wiatrowych. Uchwała dotyczyła przystąpienia do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego pod elektrownie, ale – co ważne – niczego nie przesądzała. Jest to pierwszy krok, który gmina może podjąć, gdy rozważa umożliwienie budowy elektrowni wiatrowej na swoim terenie.

Gmina udzieliła informacji, przeciwnicy dostają oręż

I właśnie w uchwale oraz splocie kilku zdarzeń należy upatrywać największego problemu gminy. W dodatku takiego, który sama sobie stworzyła. Otóż, w trakcie kampanii referendalnej Stowarzyszenie Wolna Brama Morawska nie tylko sięgało po wielokrotnie obalane przez badaczy mity o negatywnym wpływie bliskości wiatraków na człowieka (najnowsza praca polskich naukowców, opublikowana w czasopiśmie Nature, pokazuje, jak wybiórczo traktowany jest hałas turbin przez ludzi). Poszła krok, a nawet kilka, dalej.

Materiały Stowarzyszenia Wolna Brama Morawska

„W przyszłości wielu mieszkańców gminy Głubczyce może zostać narażonych na negatywne oddziaływania wiatraków, choć dziś nie są tego świadomi” – można przeczytać w jednej z ulotek. W dodatku budowie wiatraków miało towarzyszyć zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego państwa. W jaki sposób? „(Jest to) oddanie produkcji energii elektrycznej w ręce zagranicznego kapitału” – dowodzili autorzy.

Jednak to nie ta narracja mogła być decydująca. Organizacja pokazywała „mapę”, która miała przedstawiać, gdzie powstaną turbiny, jeżeli mieszkańcy nic nie zrobią. Przestrzegano przed ponad setką nowych turbin, które zdewastowałyby krajobraz Głubczyc i okolic.

Materiały Stowarzyszenia Wolna Brama Morawska

Wskazywano nawet, że materiał powstał na podstawie dokumentacji udostępnionych przez Urząd Miejski Głubczyce. Redakcja Green-news.pl poprosiła o udostępnienie tych samych dokumentów.

Po zapoznaniu się z dokumentacją można stwierdzić: w narracji przedstawicieli Wolnej Bramy Morawskiej nic się nie zgadza. Nikt nie zamierzał pozwolić na postawienie ponad 100 turbin. Niektóre, co widać nawet na mapie, niemal stałyby w tych samych miejscach. Stowarzyszenie nałożyło na siebie wszystkie wnioski potencjalnych inwestorów, które wpłynęły do gminy. Następnie zsumowało liczbę turbin, na koniec wszystko błędnie interpretując. Pozostaje mieć nadzieję, że nie zrobiło tego intencjonalnie.

W jednym z materiałów można znaleźć też informację, że w gminie powstaną największe turbiny w Europie, ponieważ nigdzie indziej nie ma wiatraków na lądzie o mocy 7,2 MW i wysokości 280 m. Rzeczywiście, jeszcze nie skomercjalizowano tak dużych jednostek. Jednak prototypy turbin o tej mocy, nad którymi pracują np. Vestas czy Siemens Gamesa, mierzą poniżej 200 metrów. Skąd więc taki wniosek stowarzyszenia?

Inwestorzy we wnioskach o ustalenie MPZP w gminie, co jest częstą praktyką, wpisali jak najwyższe wartości mocy i wysokości. Od prac przy planie do startu inwestycji mijają lata, a technologia idzie naprzód. W ten sposób zabezpiecza się projekty, aby stosować jak najnowsze modele turbin. Jednocześnie w dokumentacji udostępnionej naszej redakcji nigdzie nie ma mowy o 280 m. Największa wysokość podana przez inwestora to 250 m.

Głubczyce same zastawiły na siebie sidła

Błędy popełniła także gmina, ponieważ nie podjęła się zadania z należytą starannością. Można nawet odnieść wrażenie, że referendum i sprzeciw lokalnej społeczności uratowały ją przed większymi kłopotami w przyszłości.

Jak zauważa w rozmowie z Green-news.pl Szymon Pelczar, project manager w Valorem Energies, doktorant na AGH, uchwała oraz jej uzasadnienie wydają się nie spełniać warunków treści przepisów rangi ustawowej – Ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych określa, że w uzasadnieniu projektu uchwały inicjacyjnej dotyczącej planu miejscowego dla elektrowni wiatrowych muszą znaleźć się takie elementy, jak m.in. maksymalna całkowita wysokość elektrowni wiatrowej, czy liczba planowanych turbin. Z racji tego, że w treści przedmiotowego uzasadnienia projektu uchwały rady gminy na próżno doszukiwać się informacji m.in. o maksymalnej całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej, pojawia się zasadne podejrzenie o naruszenie zasad sporządzania tego aktu planistycznego, co skutkować może nawet nieważnością uchwały rady gminy – mówi.

– Należy także podkreślić, że przedłożenie wniosku o sporządzenie planu miejscowego przed uchwałą intencyjną jest w gruncie rzeczy powszechną praktyką i ma swoje umocowanie w przepisach. Gmina natomiast, korzystając z udzielonego jej władztwa planistycznego, może w odpowiedni sposób – działając zgodnie z zasadą demokratycznego państwa prawa – kształtować przeznaczenie terenów w jej granicach administracyjnych. W tym przypadku plan miejscowy miał być zgodny z treścią studium. Co obecnie nie jest konieczne dla instalacji OZE ze względu na przepisy przejściowe nowelizacji ustawy planistycznej – zauważa Pelczar. Dodaje, że z jego wstępnych analiz wynika, że w granicach określonych w uchwale intencyjnej, można byłoby w gminie Głubczyce zlokalizować około 35 turbin wiatrowych.

Etap, do którego nie dotarły Głubczyce, i tak był jednym z pierwszych. Gmina nie jest zobowiązana do ustosunkowania się co do wniosków możliwych inwestorów o sporządzenie aktu planistycznego na etapie przed podjęciem uchwały intencyjnej. Ich pisma to jedynie wskazówka, że teren został przeanalizowany, oraz że pojawili się hipotetyczni inwestorzy. Charakter tego wniosku to raczej propozycja.

– Biorąc pod uwagę całokształt działań organu oraz chronologię wydarzeń, wydaje mi się, że tu inicjatorami zmiany przeznaczenia terenu byli inwestorzy. Wnioski interesariuszy skłoniły radnych do podjęcia odpowiedniej uchwały na wniosek burmistrza – tak wynika z dokumentacji. Rozważając kwestie proceduralne należy zaznaczyć, że procedura planistyczna dla elektrowni wiatrowych jest niezwykle skomplikowana, ponieważ wymaga oparcia się na przepisach ustawy odległościowej, jak i ustawy planistycznej – komentuje Pelczar.

Lekcja dla innych

Mieszkańcom sołectw Klisino, Pomorzowice, Kietlice, Lisięcice, Zawiszyce i Debrzyca, gdzie miały powstawać parki wiatrowe, udało się wygrać, choć przegrali w referendum. Tylko że przypadek Głubczyc może mieć o wiele dalej idące konsekwencje.

Identyczne scenariusze piszą się w kolejnych miejscach na Opolszczyźnie. Samorząd gminy Cisek wstrzymał prace nad przygotowaniem planów zagospodarowania przestrzennego. O tym, co będzie dalej, zdecydują mieszkańcy w drodze referendum. „Nowa Trybuna Opolska” opisuje, że inwestor z Danii zadeklarował chęć zbudowania w gminie 28 turbin, prowadził nawet rozmowy z właścicielami gruntów.

Gmina Grodków to kolejne miejsce, gdzie dzieje się to samo. Mieszkańcy alarmują o rzekomej budowie do blisko 170 nowych wiatraków, a mają u siebie już 60 turbin. Podobnie w gminie Olszanka. Wszystkie te sprawy chętnie opisuje Stowarzyszenie Wolna Brama Morawska, wspierające miejscowych w walce.

Głubczyce to lekcja dla każdego samorządu, który próbuje sił z energetyką wiatrową. Nietrudno założyć, że wraz z zapowiedziami luzowania 10H i przepisów dla wiatraków, kolejne gminy zbyt szybko zechcą otworzyć się na energetykę wiatrową. Bez dialogu z mieszkańcami, z nikłą akcją informacyjną i brakiem odpowiedzi na ataki, te plany spalą na panewce.

Fot.Larry Smith / PxHere

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies