Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Niemiecki plan działań dla klimatu rozczarowuje. Będzie jednak kosztował 50 mld euro

Oczekiwany od miesięcy niemiecki plan nie jest może przełomowy, jednak można w nim znaleźć kilka propozycji mogących stanowić przykład dla innych krajów

Zagraniczne, w tym niemieckie media ze sporym rozczarowaniem piszą o tym, co 20 września zaproponował rząd Angeli Merkel. Istniały szanse, by Niemcy ustanowili własny cel redukcji emisji, który mógłby stać się poziomem odniesienia dla innych krajów UE mających problem z ustalaniem własnych ambitnych celów klimatycznych – jak np. Polska.

W UE rozpoczynają się poważne rozmowy o tym, jak w 2050 roku osiągnąć neutralność klimatyczną, dlatego pisałam w ostatnich dniach, że niemieckie propozycje mogą ustawić całą unijną dyskusję o klimacie.

Przeczytaj też: PAN murem za młodzieżą w sprawie klimatu

Ostatecznie jednak Niemcy nie postawiły się w pozycji, która pozwalałaby im inspirować inne kraje do zwiększonych wysiłków. Wystarczy spojrzeć na nowe propozycje. Wyraźnie widać, że niemiecka koalicja rządząca dążąc przez miesiące do kompromisu musiała złagodzić szereg postulatów. Tak zwanemu „gabinetowi klimatycznemu” Angeli Merkel udało się jednak przyjąć strategiczny dokument, w którym nakreślono pomysły polityczne dotyczące osiągnięcia celów klimatycznych do 2030 roku.

Oto jego główne założenia:

  • Do 2030 roku emisja gazów cieplarnianych w Niemczech ma spaść o 55 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 r. To oznacza spadek z około 866 mln ton w 2018 r. do 563 milionów ton na koniec następnej dekady. Sam plan wydaje się ambitny, jednak trzeba pamiętać, że kraj kolejny raz podkręca ambicje na przyszłość, podczas gdy aktualnych celów nie udaje się osiągać. Planowana na 2020 r. redukcja emisji o 40 proc. nie zostanie zrealizowana i szacuje się, że do wypełnienia tego celu zabraknie aż 7 punktów procentowych (czyli redukcja wyniesie 33 proc.).
  • Ustanowiony zostanie nowy krajowy system handlu prawami do emisji dla sektorów transportu i budownictwa (nie będzie on konkurencyjny do obecnego unijnego systemu handlu, który obejmuje energetykę i przemysł). Firmy paliwowe będą musiały już w 2021 r. kupować pozwolenia na emisję. Początkowo będą płacić 10 euro za każdą tonę wyemitowanego CO2.
  • Ceny biletów kolejowych spadną, lotniczych za to wzrosną. To dzięki zmianom w systemie podatkowym, by zachęcić podróżnych do rezygnacji z latania samolotami, a częstsze podróże pociągiem (niemieckie koleje już w ponad 50 proc. napędzane są OZE). To akurat bardzo dobry pomysł, miejmy nadzieję, że kiedyś doczekamy się podobnych rozwiązań w Polsce. W tak zwanym międzyczasie podsuwamy pomysł: Chcesz zrobić coś dobrego dla klimatu? Ogranicz podróże samolotem.
  • Wprowadzone zostaną dodatkowe zachęty podatkowe dla samochodów elektrycznych.
  • Wydatki na transport publiczny od 2021 wzrosną do 1 mld euro rocznie.
  • Całkowity budżet planu klimatycznego szacowany jest na 50 mld euro.

Przeczytaj też: Rząd zaostrzy przepisy o smogu

Organizacje klimatyczne określiły cały plan jako dość rozczarowujący, ponieważ ceny niemieckich uprawnień do emisji CO2 ustalono na relatywnie niskim poziomie. Z drugiej strony organizacje przemysłowe regularnie apelują, by nie nakładać nowych kosztów na firmy, bo osłabi to i tak zwalniającą już gospodarkę. Jedno jest jasne, że z celami na 2050 r. niemiecki rząd na razie w ogóle postanowił się nie mierzyć.

KATEGORIA
KLIMAT
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ
TAGI: CO2, UE, KLIMAT, NIEMCY

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies