Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Fukushima znowu straszy. Tym razem przez planowany zrzut skażonej wody do oceanu

W obawie przed skażoną wodą w Korei Południowej mieszkańcy wykupują sól ze sklepów. Jak jednak przekonują eksperci, cały proces wpompowywania wody będzie rozłożony na długie lata i jest bezpieczny

Japonia w nadchodzących miesiącach zacznie wypuszczać do oceanu wodę ze zbiorników w elektrowni jądrowej Fukushima. Analizy w tej sprawie trwały blisko dwa lata. Rząd w Tokio otrzymał już zgodę od Międzynardowej Agencji Energii Atomowej (MAEA, IAEA), która oceniła, że plany spełniają standardy bezpieczeństwa. MAEA zaproszono także do monitorowania wpływu zrzutu wody na środowisko. Proces będzie trwać 30-40 lat, czyli mniej więcej tyle, ile trzeba na rozbiórkę elektrowni. Ten krok ma pomóc Japonii przy dalszych pracach na terenie elektrowni uszkodzonej w wyniku trzęsienia ziemi i tsunami z 2011 r.

Przeczytaj też: Różan, mamy problem. Brak pomysłów na składowisko odpadów

Tokio decyduje się na taki krok, ponieważ największym problemem Fukushimy jest składowanie oczyszczonej wody. Stale jej przybywa, a zbiorniki w czerwcu br. były wypełnione już w 97 procentach. Dlatego pojawił się pomysł, by zacząć wypompowywać wodę przez rurociąg, około kilometra od brzegu. Docelowo zrzucony zostanie ponad 1 mln ton skażonej, uprzednio przefiltrowanej wody, z której usunięto znaczną większość radioaktywnych związków.

Działania Tokio budzą jednak wątpliwości, bo chociaż woda jest oczyszczona, to wciąż znajdują się w niej radioaktywne substancje. Obawy przed skażeniem oceanu wyrażali sąsiedzi Japonii. Najostrzejsze stanowisko zajęły Chiny, które protestują przeciwko planowanym działaniom.

Z kolei Korea Południowa 7 lipca formalnie dała zielone Japonii światło. Rząd w Seulu wskazał, że z analiz wynika, iż wpływ zrzutu na południowokoreańskie wody „będzie nieznaczny”. Innego zdania są mieszkańcy kraju, którzy masowo ruszyli do sklepów wykupywać sól. Chcą mieć pewność, że została pozyskana z nieskażonej wody. Chętnych jest tak wielu, że w niektórych miejscach wprowadzono ograniczenia – jedna osoba może kupić tylko jedną paczkę soli.

Obiekcje mają też japońscy rybacy, którzy obawiają się, że po starcie wypompowywania wody z Fukushimy stracą klientów. Czy te lęki są uzasadnione? – Woda w wyniku naturalnych procesów stale przesiąka przez fundamenty reaktorów, które uległy w awarii w 2011 roku, wymywając z nich substancje promieniotwórcze. Jest stale oczyszczana i gromadzona w stalowych zbiornikach, a opracowana metoda filtracji usuwa z wszystkie substancje promieniotwórcze poza niewielkimi ilościami trytu i radiowęgla (węgiel-14). Stężenia obu wspomnianych pierwiastków są niewielkie i niegroźne, w większości badanych próbek są niższe niż limity określone dla wody pitnej, a warto zaznaczyć, że woda ta zostanie dodatkowo rozcieńczona w oceanie i zasadniczo nie będzie służyć do spożycia – mówi green-news.pl ekspert ds. energetyki jądrowej Maciej Lipka z nuclear.pl.

W przyszłości zapewne usłyszymy o tym, że po zrzutach zaobserwowano wzrost obecności substancji radioaktywnych. Nie będzie to jednak oznaczać, że skoro zarejestrowano ich więcej, to czeka nas katastrofa. – W znajdujących się wokół punktach pomiarowych mierzalny będzie niewielki wzrost koncentracji substancji promieniotwórczych, jednak mierzalny nie znaczy niebezpieczny – świadczy wyłącznie o czułości metod detekcji – precyzuje Lipka.

Jak czytam w komunikacie MAEA, Japonia przed zrzutem oczyszczonej wody będzie ją dodatkowo rozcieńczać, by zawartość trytu była niższa, niż dopuszczają normy.

Przeczytaj też: Fińska lekcja, czyli atom bez supermocy

Jak dużym wyzwaniem jest interpretowanie danych o promieniotwórczości, mieliśmy niedawno okazję przekonać się również w Polsce. W maju br. pojawiły się alarmistyczne doniesienia o rosnącym poziomie radioaktywności w niektórych częściach kraju (odnotowano wyższe stężenie radioaktywnego bizmutu-214). Odchylenia skojarzono z wojną w Ukrainie i rzekomym wykorzystaniem nowego rodzaju broni przez jedną ze stron konfliktu. Prawda jest jednak o wiele mniej sensacyjna.

Czujniki wykryły więcej bizmutu-214 z powodu deszczu. „Naturalnie występuje on na powierzchni ziemi oraz w atmosferze w postaci aerozoli. Podczas deszczu aerozole zawierające Bi-214 są wzbijane w górę, a także wymywane z atmosfery. Kiedy docierają do detektora, możliwe jest zmierzenie promieniowania gamma emitowanego przez ten izotop” – wyjaśniała przed dwoma miesiącami Polska Agencja Atomistyki.

Fot.

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies