Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych w UE napotkał opór. Na czele „buntu” Niemcy

Berlin nie stawia sprawy na ostrzu noża, ale czas nie gra na korzyść Komisji Europejskiej

Do niedawna wprowadzenie w UE zakazu sprzedaży nowych aut z silnikami spalinowymi wydawało się przesądzone. Planowano, że 7 marca Rada Unii Europejskiej zatwierdzi przepisy ustalone wcześniej przez Komisję Europejską i Parlament Europejski. Tak się jednak nie stanie: głosowanie państw członkowskich UE w tej sprawie zostało przełożone. Na razie nie ma informacji, kiedy spodziewać się kolejnego podejścia Rady UE do tematu.

Do przesunięcia doszło zaraz po tym, jak Niemcy, a konkretnie tamtejszy minister transportu Volker Wissing z Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), wyraził wątpliwości co do zapisów unijnego rozporządzenia. Członek rządu w Berlinie domaga się, by nowe przepisy uwzględniały dopuszczenie do sprzedaży aut korzystających z paliw syntetycznych (e-paliw).

Przeczytaj też: Pierwsza w Polsce Strefa Czystego Transportu

Niemcy chcą konkretów: oczekują, że KE zbada opłacalność e-paliw dla unijnych planów redukcji emisji CO2 w transporcie. Na ten moment Komisja nie jest do tego w żaden sposób zobligowana. Złożyła tylko obietnicę, że przygotuje w tej sprawie raport. Jednak nie tylko sam Wissing doprowadził do obecnego zamieszania. Gdy pojawiła się wizja ewentualnego weta Niemiec, zgłosiły się też inne państwa, którym nie odpowiada kurs obrany przez KE w sprawie aut spalinowych. W gronie tym są Polska i np. Bułgaria. Uwagi mają także Włochy – o czym pisał niedawno portal Euractiv.

Gdyby Berlin był osamotniony, to na Radzie UE i tak zostałby przegłosowany. Tymczasem niezadowolonych jest więcej. W Radzie UE decyduje zasada kwalifikowanej większości, dosyć skomplikowanej. Zgodę musi wyrazić 55 proc. z 27 państw UE, ale muszą one jednocześnie reprezentować 65 proc. populacji Wspólnoty. Bez głosów Niemiec, Bułgarii i Polski nie udałoby się osiągnąć drugiego z tych kryteriów. Im dłużej będą trwały negocjacje, tym większe prawdopodobieństwo, że kolejne kraje zaczną zgłaszać obiekcje. Tymczasem zakaz sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi to jeden z najważniejszych elementów pakietu „Fit for 55”, klimatycznego programu Komisji Europejskiej, który ma prowadzić do dekarbonizacji UE.

Przeczytaj też: Najbogatsi skorzystali na kryzysach, teraz za to zapłacą?

Co ciekawe, ruch niemieckiego ministra transportu jest krytycznie oceniany nad Łabą. Deutsche Welle opublikował krótkie podsumowanie materiałów prasowych na temat działań Wissinga. Prasa zarzuca, że wypowiedzi ministra to próba poprawienia notowań jego partii. Niemieckie media oceniają też, że minister skupił się na bronieniu technologii, co do której wątpliwości ma nawet branża motoryzacyjna, a nie spojrzał na możliwości, jakie stwarza rozwój technologii wodorowych oraz aut elektrycznych.

Nagły zwrot w sprawie tego rozporządzenia jest dużym zaskoczeniem również w wymiarze politycznych procedur. Zwykle przepisy, które mogą okazać się problematyczne na najwyższym szczeblu unijnym, uzgadnia się przed oficjalnym startem procesu legislacyjnego, czyli w ramach tzw. trilogu. Reprezentanci KE, Rady i Parlamentu Europejskiego uzgadniają między sobą kształt przepisów, by później bez większych zmian można było je przyjąć. Tak też było i w tym wypadku, a nieformalne porozumienie podczas trilogu osiągnięto w listopadzie 2022 roku. Parlament Europejski poparł zakaz w połowie lutego br. i wówczas nic nie wskazywało na to, że Rada UE może wyhamować przyjęcie rozporządzenia.

Fot. BMDV

KATEGORIA
KLIMAT
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies