Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Nie jeden, a dwa programy jądrowe. Najbliższe dni sporo namieszają w polskim atomie

Tuż przed wyborem technologii jądrowej dla Polski przybywa niespodziewanych zwrotów akcji. Możliwe, że w gronie budujących atom znajdą się też Koreańczycy

Od ostatniego piątku wiemy, że Polska wybrała na dostawców technologii jądrowej Amerykanów, czyli Westinghouse i reaktory AP1000. Dziwić może sposób ogłoszenia tej decyzji – nie nastąpiło to w Polsce, a pierwsze informacje nie przyszły z Warszawy. O strategicznej dla naszego kraju decyzji powiedziała najpierw amerykańska sekretarz energii Jennifer Granholm w trakcie wystąpienia na jednym z eventów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.

Przeczytaj też: Wybraliśmy technologię dla atomu i co dalej?

Dopiero później o tym, że Polska stawia na Amerykanów, zatweetował premier Mateusz Morawiecki. Granholm nie czekała nawet na zapowiedzianą na 2 listopada uchwałę polskiego rządu w tej sprawie. Jak twierdzą nasi rozmówcy, niektóre osoby zaangażowane w program jądrowy w Polsce dowiedziały się o wszystkim właśnie z tweeta premiera.

Korea Południowa wciąż w grze o atom, tylko w nowym formacie

Wiele jednak wskazuje, że Westinghouse nie będzie jedynym partnerem w polskim programie jądrowym. Od ponad dwóch tygodni pojawiały się nieoficjalne doniesienia, że Korea Południowa, która również starała się o kontrakt na budowę atomu, może dostać „nagrodę pocieszenia”.

Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin poleciał do Seulu. W poniedziałek podpisany zostanie list intencyjny ws. budowy elektrowni jądrowej w Polsce w koreańskiej technologii (reaktory APR-1400 od KEPCO – czyli właściciela m.in. KHNP).

Jednocześnie Sasin w Korei reprezentuje nie tyle polski rząd, co krajowy biznes i spółki skarbu państwa. List intencyjny sygnalizuje tylko chęć współpracy, nie stanowi zobowiązania. Pismo podpiszą z koreańskimi spółkami Polska Grupa Energetyczna oraz Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin, który należy do jednego z najbogatszych Polaków, Zygmunta Solorza-Żaka.

To ruch zadziwiający z wielu powodów. Dotychczas w strategicznych dla programu jądrowego dokumentach (Polski program energetyki jądrowej – PPEJ oraz Polityka energetyczna Polski do 2040 r. – PEP2040) przyjmowano, że jeżeli Polska wybierze technologię, to dla całego programu. Wstępnie wskazano, że pierwsza siłownia powstanie na północy kraju, nad Bałtykiem (lokalizacja Lubiatowo-Kopalino), a druga najpewniej w okolicach Bełchatowa lub Pątnowa (tam już są przyłącza i elektrownie). Obydwie elektrownie miały powstać w jednej technologii, co pozwoliłoby m.in. na obniżenie kosztów inwestycji.

Przeczytaj też: Elektrownia powstanie lub nie, ale mieszkańcy nadmorskich wsi już przestali inwestować

Tymczasem od kilku tygodni przedstawiciele rządu zaczęli mówić o programie jądrowym, jakby był podzielony na etapy. Wskazuje to na konkretny scenariusz: projekt realizowany wspólnie z Amerykanami będzie „programem rządowym”. Drugi, potencjalny, z Koreańczykami, będzie już reklamowany jako projekt polskiego biznesu pod auspicjami rządu. Ten podział ma pozwolić skorzystać z oferty Seulu bez wchodzenia w konflikt z Amerykanami.

Co oznaczają ostatnie wydarzenia?

Amerykanie od początku byli faworytami atomowego wyścigu w Polsce, jednak mało kto przewidywał, że KHNP wejdzie do gry tylnymi drzwiami. Nieoficjalnie słyszymy, że USA nie do końca paliły się do realizacji niektórych zapisów z PPEJ, jak tego dotyczącego finansowania (inwestor-dostawca technologii miałby objąć 49 proc. udziałów w elektrowni) i nie wiadomo ostatecznie, na jakie warunki przystał polski rząd.

Jednocześnie dla USA postawienie nawet jednej elektrowni (składającej się z trzech bloków jądrowych) to ważna inwestycja. Westinghouse dzięki obecności w Polsce będzie mieć w przyszłości lepszy dostęp do rynku europejskiego i zbuduje przyczółek dla ewentualnej rywalizacji z francuskim EDF o Europę Środkowo-Wschodnią. Amerykańska spółka już stara się o kontrakt na dostawę reaktora do planowanej rozbudowy czeskiej elektrowni Dukovany.

Przeczytaj też: Orlen i KGHM rywalizują o palmę pierwszeństwa ws. małego atomu

Jeszcze ciekawiej przedstawia się pozycja Koreańczyków. Nieprzypadkowo razem z Sasinem w Seulu jest także prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Sebastian Chwałek. Od miesięcy mówiło się o potencjalnych dodatkach do atomowej oferty dla Polski. Amerykanie korzystali w tej kwestii z zapisów umowy międzyrządowej, która nie precyzowały, co mogą zaoferować poza współpracą w zakresie atomu. Co innego Korea Południowa.

Mówi się, że Seul zaoferuje dostarczenie reaktorów APR-1400, współfinansowanie przedsięwzięcia na korzystnych dla Polski warunkach oraz szereg dodatkowych umów dla sektora zbrojeniowego. Jak szeroka będzie to współpraca – wiele może wyjaśnić poniedziałkowa konferencja polskiej delegacji w Korei.

Choć według PPEJ i PEP2040 Polska powinna już w 2021 roku wybrać technologię dla programu jądrowego, stało się to rok później i decyzje odbiegają od założeń. Zamiast jednego doczekamy się zapewne dwóch programów jądrowych, a jeżeli doliczyć pomysły związane z budową małych reaktorów modułowych (SMR) - trzech. Wszystko to w kraju, w którym nie ma ani jednej elektrowni jądrowej.

Fot. MAP

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies