Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Przeróbka samochodu spalinowego na elektryczny za dopłatę z programu „Mój Elektryk”? Francuzi mówią, że to możliwe

Czas konwertować samochody spalinowe na elektryczne. Na nowe „elektryki” prawie nikogo nie stać

Nowe samochody spalinowe wciąż drożeją. Wiadomo też, że ich ceny będą dalej rosły za sprawą konieczności modernizowania napędów – tak, by sprostać coraz ostrzejszym normom emisji. Pisałam o tym przy okazji publikacji badania YouGov, z którego wynika, że kierowcy są w stanie zapłacić więcej za nowe, mniej emisyjne pojazdy. Pojazdy elektryczne z kolei nie tanieją.

Specjaliści szacują, że ceny samochodów spalinowych i elektrycznych zrównają się około roku 2026. Wciąż jednak „elektryki” będą dostępne dla zamożniejszych kierowców. Być może sposobem na zeroemisyjny samochód dla każdego stanie się przerabianie aut spalinowych na elektryczne.

Czy taka operacja jest opłacalna? Francuski startup Transition-One twierdzi, że przy odpowiedniej skali zamówień byłby w stanie zredukować koszt ekokonwersji jednego pojazdu do 5 tys. euro (ok 22 tys. zł). Tyle kosztowałaby wymiana napędu w samochodach takich jak Fiat 500, Renault Twingo czy Mini. Podana przez Francuzów kwota jest niewiele większa od bazowej dopłaty w polskim programie „Mój elektryk”.

Dotacje dla osób fizycznych wynoszą od 18 750 zł do 27 000 zł. Ceny nowych elektrycznych maluchów zaczynają się od około 100 tys. zł (tyle kosztuje Smart Fourfor, bliźniacza konstrukcja z Renault Twingo; nowy elektryczny Fiat 500 z zasięgiem ok. 200 km; Mini electric kosztuje ponad 140 tys. zł). Im więcej przerobionych samochodów, tym większa szansa na obniżkę ceny, ponieważ zespoły dokonujące przeróbek działają według wypracowanych schematów, a nie uczą się postępować z każdym samochodem z osobna. Startup daje dwa lata gwarancji bez limitu przebiegu na wykonaną ekokonwersję i 5 lat lub 100 tys. km na akumulator trakcyjny.

Przeczytaj też: Dotacje na zakup samochodów elektrycznych także dla firm

Pomysł Transition-One ma jednak pewne ograniczenia. Za równowartość około 22 tys. zł otrzymamy pojazd elektryczny, który będzie miał ok. 100 km zasięgu i osiągnie prędkość maksymalną do 110 km/h. Dla wielu kierowców to powód do obaw – niepotrzebnie. Średni roczny przebieg nowych europejskich samochodów to ok. 11,5 tys. km. Oznacza to, że dziennie pokonujemy około 32 km, poruszając się w obrębie miasta. Można zatem założyć, że chętnych na ekokonwersje dostarczane przez Transition-One nie zabraknie.

Choć startup ma ambicje działać globalnie, to zdaje sobie sprawę z tego, że w samej Europie brakuje jednolitych przepisów umożliwiających łatwą rejestrację samochodów z wymienionym napędem. We Francji regulacje pozwalają na konwersję aut tylko pod określonymi warunkami. Pierwszy jest taki, że nie może być żadnych poważnych zastrzeżeń co do stanu technicznego pojazdu, który ma zostać poddany przeróbce. Drugi warunek to konieczność rejestracji auta we Francji i wiek powyżej 5 lat.

Przeczytaj też: Jak bada się baterie do samochdów elektrycznych?

Jak te kwestie wyglądają w Polsce? Procedura wydaje się dość prosta. – Po przerobieniu samochodu potrzebne jest potwierdzenie od elektryka z uprawnieniami, że wykonana instalacja jest zgodna z Regulaminem nr 100 Europejskiej Komisji Gospodarczej Organizacji Narodów Zjednoczonych (EKG ONZ). Obowiązuje on wszystkie pojazdy bateryjne w UE. Kolejny etap to uzyskanie zaświadczenia od rzeczoznawcy samochodowego, opisującego zamiany wprowadzone w samochodzie. Z tymi dokumentami należy udać się do stacji diagnostycznej, a następnie do wydziału komunikacji, by dokonać zmian w dokumentach rejestracyjnych pojazdu – tłumaczy Krzysztof Przybek, właściciel firmy EV Garage, w której przerabia samochody spalinowe na elektryczne.

Vosco Automotive z Kutna oferuje przeróbki spalinowych samochodów dostawczych na elektryczne. Dzięki temu zabiegowi samorządy mogą w łatwy i stosunkowo niedrogi sposób zacząć wymieniać flotę spalinową na elektryczną. Ekokonwersji mogą zostać poddane pojazdy komunalne (śmieciarki, oczyszczarki, dostawczaki), ale także autobusy. Mniej zamożne samorządy nie kupują nowych autobusów spalinowych, tylko często bazują na używanych sprowadzanych zza granicy. Autobusy, które jeździły w krajach, w których nie trzeba zimą solić dróg, są w wystarczająco dobrym stanie technicznym, by można było je na miejscu w Polsce przerabiać na elektryczne.

Przeczytaj też: Czy Bruksela zwolni prywatne odrzutowce z podatku emisyjnego?

Jeśli uda się w najbliższych kilkunastu miesiącach w UE zamknąć negocjacje w sprawie wprowadzenia pakietu regulacyjnego „Fit for 55”, to kres silników spalinowych będzie przesądzony. Przypomnę, że regulacja zakłada redukcję emisji z pojazdów osobowych i małych dostawczych o 100 proc. Oznacza to jedno: po 2035 roku nie będzie można sprzedawać samochodów spalinowych na terenie UE.

Poddawanie samochodów używanych ekokonwersji ma jeszcze jeden ważny wymiar. Realizuje założenia gospodarki o obiegu zamkniętym, w której ponowne wykorzystanie surowców i dawanie przedmiotom drugiego życia po ich uprzednim odświeżeniu to podstawa. Jeśli ekokonwersja samochodów osobowych stanie się powszechną praktyką, Europa dużo szybciej może osiągnąć cele związane z poprawą jakości powietrza w miastach. Nie rozwiąże to oczywiście problemu korków. Na to receptą byłyby przeróbki na masową skalę autobusów i intensywna rozbudowa transportu publicznego w miastach.

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies