Orlen przypomina, że zielona transformacja nie może prowadzić do nowej zależności – tym razem od importowanych technologii, surowców i komponentów. Dekarbonizacja powinna opierać się na neutralności technologicznej, a rozwiązania takie jak wychwyt i składowanie CO2 (CCS) muszą stać się jednym z istotnych elementów polityki klimatycznej UE i Polski
Zielona transformacja nie odbywa się w próżni. Żeby była skuteczna, musi być nie tylko szybka i ambitna, ale też realistyczna, odporna na zewnętrzne szoki i oparta na zrównoważonym miksie technologii. Coraz więcej głosów – w tym ze strony największych podmiotów w polskiej energetyce – podkreśla, że polityka klimatyczna Unii Europejskiej powinna uwzględniać różnorodne ścieżki dochodzenia do neutralności klimatycznej, a nie narzucać jednego „słusznego” rozwiązania.
Przeczytaj też: Projekt gigantów będzie rozwijany
Wśród technologii, które – jak wskazuje Orlen – powinny odgrywać istotną rolę w dekarbonizacji gospodarki, jest CCS, czyli wychwyt i składowanie dwutlenku węgla. Nie zastąpi on źródeł odnawialnych, ale może uzupełniać ich działanie w sektorach, które nie mają obecnie zeroemisyjnych alternatyw. Tymczasem w dokumentach i mechanizmach unijnych CCS nadal dość często traktowany jest marginalnie – jako rozwiązanie kosztowne, kontrowersyjne lub „ostatniej szansy”. To błąd, który może Polskę – i Europę – słono kosztować.
Choć technologie wychwytu i składowania dwutlenku węgla (CCS) coraz częściej pojawiają się w strategiach dekarbonizacji, ich wdrożenie w Polsce wciąż napotyka liczne przeszkody – przede wszystkim regulacyjne. Orlen, który rozważa stosowanie CCS w swoich zakładach przemysłowych, wskazuje, że obecne przepisy nie sprzyjają rozwojowi tej technologii.
– Carbon Capture and Storage (CCS), czyli wychwyt, transportowanie i trwałe podziemne składowanie CO2 to technologia, którą Orlen od dłuższego czasu rozważa jako tą, która może służyć dekarbonizacji aktywów przemysłowych w całej grupie – ocenia Tomasz Prost, kierownik działu regulacji rynku paliw ciekłych w Orlenie.
Dodaje, że spółka prowadzi dialog z administracją krajową, ponieważ to właśnie w prawie krajowym – a nie unijnym – identyfikuje kluczowe bariery rozwoju CCS. Chodzi m.in. o zapisy w prawie geologicznym i górniczym, a także w rozporządzeniach wykonawczych, które w praktyce blokują możliwość wdrażania projektów CCS na lądzie.
– Potężna bariera polega na tym, że tak zwane rozporządzenie lokalizacyjne wskazuje, że na terenie lądowym państwa podziemnego składowania dwutlenku węgla stosować nie można. Jesteśmy innego zdania – zaznacza Tomasz Prost.
Oznacza to, że mimo dostępnych technologii, realnych potrzeb przemysłu i jasnego kierunku unijnej polityki klimatycznej, Polska nie ma obecnie ram prawnych pozwalających na rozwój CCS w skali, która mogłaby mieć znaczący wpływ na emisje. Dodatkowo brak rozstrzygnięć w tym zakresie utrudnia planowanie inwestycji i zniechęca potencjalnych partnerów do zaangażowania się w projekty CCS.
W szerszym kontekście Orlen podkreśla, że transformacja energetyczna musi iść w parze z bezpieczeństwem surowcowym i technologicznym. Chodzi o to, by odchodzenie od paliw kopalnych nie oznaczało jednocześnie rosnącego uzależnienia od metali ziem rzadkich, komponentów z Azji czy importowanego wodoru.
Właśnie dlatego neutralność technologiczna powinna być traktowana nie jako opcja, ale jako strategiczna konieczność – zarówno z punktu widzenia konkurencyjności gospodarki, jak i odporności na szoki zewnętrzne. Technologie takie jak CCS mogą być rozwijane lokalnie, z udziałem krajowego przemysłu, inżynierów i łańcuchów dostaw.
W przedstawionym przez Orlen manifeście znajduje się jasny postulat: wspieranie dekarbonizacji powinno obejmować zarówno technologie zeroemisyjne, jak i niskoemisyjne – dostępne dziś, efektywne kosztowo, możliwe do wdrożenia w realiach polskiego przemysłu. Bez takiego podejścia trudno będzie mówić o sprawiedliwej i efektywnej transformacji.
Dlatego Orlen apeluje o:
• włączenie CCS do głównego nurtu polityki klimatycznej UE,
• zmiany w krajowych przepisach, które dziś blokują rozwój tej technologii,
• wsparcie finansowe i inwestycyjne dla projektów przemysłowych z komponentem wychwytu i składowania CO2.
Koszt dekarbonizacji aktywów Orlenu szacowany jest na 183 mld zł do 2035 roku, z czego 144 miliardy złotych przypadają na sektor elektroenergetyki i ciepła. To ogromna skala, która jasno pokazuje, że firmy takie jak Orlen nie tylko deklarują udział w transformacji, ale biorą na siebie dużą część jej ciężaru.
W zamian potrzebują spójnych, przewidywalnych i sprawiedliwych ram działania – takich, które nie wykluczają żadnych skutecznych, dostępnych technologicznie rozwiązań.
Przeczytaj też: W Kanadzie rusza budowa pierwszego małego reaktora
Transformacja energetyczna musi być procesem odpowiedzialnym – i przede wszystkim osadzonym w rzeczywistości. Orlen pokazuje, że można myśleć o dekarbonizacji strategicznie: stawiając na technologie, które da się wdrożyć, które można rozwijać lokalnie i które mogą stanowić uzupełnienie dla OZE.
CCS jest jednym z tych rozwiązań. I choć nie rozwiąże wszystkich problemów klimatycznych, może pomóc zredukować emisje tam, gdzie inne narzędzia nie działają. Aby tak się stało, trzeba jednak odblokować bariery, które dziś hamują rozwój tej technologii – zanim będzie za późno.
Fot. SaskPower/Flickr/(CC BY-NC-SA 2.0); zdjęcie przedstawia elektrownię węglową Boundary Dam w Kanadzie, gdzie w 2014 zainstalowano CCS
Artykuł sponsorowany