Partnerzy strategiczni
Orlen
Morze połączeń – o podmorskich kablach na dnie Bałtyku

Zanim rozpocznie się instalacja turbin wiatrowych na Bałtyku, należy przygotować morskie dno – nie tylko pod przyszłe monopale, ale również kable. To właśnie dzieje się na projekcie Baltica 2, a wszystko dzięki pracy dwóch narzędzi-pługów

Od kilku tygodni na Morzu Bałtyckim pracuje statek BOKA Falcon, który ma na pokładzie pług T-Rex do usuwania głazów. Następnie zostanie on zamieniony na wielozadaniowy pług Megalodon, który posłuży do kopania rowów. Te narzędzia, nazwane od prehistorycznych zwierząt, służą do przygotowania dna morskiego pod kable dla morskiej farmy wiatrowej.

Przeczytaj też: Rząd daje wiatr w żagle offshore wind

Pługi szykują teren pod kable dla projektu Baltica 2, wspólnego przedsięwzięcia Ørsted i PGE Baltica. Prace zapoczątkowane w 2025 roku obejmują ułożenie i zakopanie około 300 km kabli eksportowych oraz około 170 km kabli wewnętrznych farmy.

Megalodon z T-Rexem urządzają dno

Alexander McLaren– Na razie prowadzimy prace z wykorzystaniem T-Rexa, to pług do usuwania głazów z dna morskiego. Ma specjalne płozy, które odsuwają głazy na boki – tłumaczy Alexander McLaren, Senior Offshore Installation Manager w Ørsted, który pracuje przy Baltice 2.

Z kolei Megalodon najpewniej w listopadzie wypłynie na jednostce Boskalis, BOKA Falcon, aby kopać rowy (tzw. trenching) pod kable. Prace w tym zakresie mogą potrwać nawet do marca przyszłego roku. Układanie kabli rozpocznie się kilka miesięcy później. Czy więc nie dojdzie do sytuacji, w której zagłębienia zostaną w pewnym stopniu zasypane?

– Zawsze może to nastąpić. Dlatego kopie się głębsze rowy, by uwzględnić taką ewentualność. Jesteśmy przygotowani także na inne okoliczności. Gdyby z powrotem wpadło zbyt dużo piasku, to możemy fluidyzować dno, dzięki czemu kabel może „zatopić się” w tej przestrzeni – precyzuje Alexander McLaren.

Bezpieczeństwo odmieniane przez wszystkie przypadki

Chociaż podejmowane przedsięwzięcia dzieją się pod powierzchnią wody, nie oznacza to, że mało kto się nimi interesuje.

– Jest jedno ryzyko, które występuje w tym obszarze i z którym mierzą się wszyscy wypływający na Bałtyk. Na morzu jest dużo spoofingu (wysyłanie fałszywych sygnałów – red.) i zagłuszania – mówi ekspert.

Co ciekawe, właśnie kopanie rowów pod kable ma również wymiar związany z bezpieczeństwem. Zagłębienia są celowo głębsze nie tylko ze względu na możliwość „zasypania ich” przez piasek. Głębsze rowy zapewniają lepszą ochronę znajdujących się w nich kabli. O wiele trudniej jest o taką instalację zahaczyć np. kotwicą statku – a jak wiadomo, i to potrafi się wydarzyć.

Wyjątkowy jak Bałtyk

Logistyka tych podwodnych operacji na tym etapie jest niebywale skomplikowana. Jednak zanim w ogóle mogło do nich dojść, poprzedzone zostały m.in. badaniami geofizycznymi i geotechnicznymi. Powstały mapy i modele gruntu. Bałtyk jest podwójnie zwodniczym akwenem, dlatego i badania i prace na jego dnie są szczególne.

Dotyczy to każdego projektu offshore wind, ale na Bałtyku, na którego dnie znajdują się zatopione statki z czasów II wojny światowej i nie tylko, ma to niebywałe znaczenie. Prace budowlane poprzedzają badania magnetometryczne, aby wykluczyć UXO, czyli unexploded ordnance, a po polsku: niewybuchy.

Akurat tak się złożyło, że na obszarze projektu Baltica 2 nie znaleziono potwierdzonych UXO. Jednak ze względów bezpieczeństwa stworzono tzw. strefy wykluczenia wokół zaobserwowanych anomalii magnetycznych.

Przeczytaj też: Tak powstaje pierwsza, polska morska farma wiatrowa

Trudności w planowaniu, badaniu, a także w pracach, stwarza sama specyfika Morza Bałtyckiego. – Bałtyk jest na swój sposób wyjątkowy, pracowaliśmy na całym świecie, ale to morze jest szczególne. Przez tysiąclecia przechodziło wiele faz zlodowacenia, czego efekty widać teraz. Dno jest bardzo wymagającym środowiskiem, są tam glina lodowcowa, gęste piaski, ale i miękkie iły – mówi Alexander McLaren.

Dodaje przy tym, że to właśnie charakterystyka dna Bałtyku sprawiła, że Ørsted wybrał narzędzia takie jak Megalodon. – Na nic zdałyby się pługi wodne (jet trenchers), z których korzysta się na Morzu Północnym. Tu trzeba było podejść do sprawy inaczej. Naprawdę, Bałtyk jest wyjątkowy – dopowiada.

Artykuł sponsorowany

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies