Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Huragan Larry dostarczył dowodów na zalew mikroplastiku w oceanach. Jest go więcej niż szacowano

Mikroplastik krąży w oceanach już całkowicie poza kontrolą człowieka. Tylko w górnych warstwach Atlantyku jest go nawet 21 mln ton

Zazwyczaj o huraganach pisze się w kontekście zniszczeń, jakich dokonują i stratach, jakie ponoszą przy ich okazji ludzie i przyroda. Huragan Larry, który uformował się w 2021 roku i pod względem siły otrzymał trójkę w pięciostopniowej skali, nie miał niszczycielskiego charakteru. Niszczył przyczepy kempingowe, ale już nie domy, więc zapisał się w historii jako huragan o średniej sile. Larry zasłużył jednak na uwagę naukowców i mediów, a wszystko za sprawą… mikroplastiku.

Przeczytaj też: Ikea jeszcze mocniej wchodzi w morskie wiatraki

Larry powstał pod koniec sierpnia 2021 roku u zachodnich wybrzeży Afryki i ruszył w kierunku Ameryki Północnej. Nie uderzył jednak we wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, a skierował się na północ. Z lądem zetknął się dopiero w Kanadzie – do Nowej Fundlandii dotarł jeszcze w pierwszej połowie września. Taka trasa pozwoliła badaczom jeszcze lepiej określić, jaki wpływ na środowisko ma działalność człowieka.

W czasopiśmie naukowym Communications Earth and Environment pojawił się na ten temat artykuł, o którym pisze m.in. wired.com. Otóż przed nadejściem huraganu na jego trasie zainstalowano szklany pojemnik, którego zadaniem było wyłapanie tego, co Larry przyniesie. Finalnie znalazła się w nim np. woda, ale też… zaskakująca masa mikroplastiku. W szczycie aktywności huraganu w tym regionie na jeden metr kwadratowy powierzchni spadało około 113 tys. drobin mikroplastiku (chodzi o elementy mierzące mniej niż 5 mm).

Istotny w tej historii jest fakt, iż Larry nie miał wcześniej kontaktu z lądem, więc cały mikroplastik, jaki wpadł do zbiornika, pochodził z Atlantyku. Nie były to także zanieczyszczenia lokalne, bo rejon ten jest słabo zaludniony. Po prostu potwierdziło się, że efekt działalności przemysłowej człowieka krąży w przyrodzie już bez naszego udziału i dotyczy to nie tylko lądu i wody, ale też powietrza.

W kontekście zanieczyszczenia oceanów najczęściej mówi się o Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci, ulokowanej między Kalifornią a Hawajami. Jednak podobne skupiska dryfujących śmieci znaleźć można też na pozostałych oceanach. W 2020 roku w czasopiśmie Nature Communications opublikowano wyniki badań wskazujące, że tylko w górnych warstwach Atlantyku znajduje się nawet 21 mln ton mikroplastiku.

Z serwisu green-news.pl dowiesz się, że mikroplastik zalega już na dnie mórz, ale wykryto go również na najwyższym szczycie Ziemi. Drobinki zanieczyszczeń wykryto przede wszystkim w okolicach obozu Everest Base Camp. Cząsteczki polimerów znaleziono też w krwi pobranej od ludzi i w płucach operowanych pacjentów. Cierpią nie tylko osoby dorosłe – mikroplastik krąży już w organizmach niemowląt.

Przeczytaj też: Dzięki torfowiskom możemy ściąć raportowane emisje

W błędzie są ci, którzy myślą, że na Ziemi znaleźć można jeszcze dziewicze tereny nieskażone mikroplastikiem. To, że Arktyka i Antarktyka nie są bardzo intensywnie eksploatowane przez człowieka, nie oznacza, że pozostały czyste. Naukowcy dowiedli już, że mikroplastik zawierają arktyczne algi z rodzaju Melosira, stanowiące bardzo ważny element łańcucha pokarmowego w tym rejonie. Badania nad Larrym pokazały, że zanieczyszczenia mogły tam trafić z każdego miejsca, więc odpowiedzialność ponosimy wszyscy.

KATEGORIA
LESS WASTE
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies