Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Pierwsza taka niedziela. Ujemne ceny energii na polskim rynku

Koniec długiego weekendu w Polsce przyniósł jednocześnie niskie zapotrzebowanie na prąd i dużą ilość energii z OZE w systemie. Doszło do niecodziennej sytuacji, w której to wytwórcy płacili odbiorcom

W Polsce doczekaliśmy się sytuacji, jaka na innych europejskich rynkach zdarza się już dość regularnie – ceny energii elektrycznej spadły poniżej zera. W niedzielę 11 czerwca między godziną 11 a 16 ceny na Towarowej Giełdzie Energii po raz pierwszy w historii były ujemne. Najniższy poziom, jaki osiągnęły notowania, wyniósł minus 23 zł za megawatogodzinę.

W praktyce oznacza to, że odbiorcy, którzy byli gotowi zwiększyć pobór energii w tych godzinach, mogli liczyć na płatność ze strony wytwórców. Sytuacja ta trwała jednak krótko. W ujęciu technicznym był to historyczny moment dla energetyki. W praktyce niewiele z niego wynikło – z kilku powodów.

Przeczytaj też: W pogoni za zieloną energią nie można zapomnieć o sieci

Sytuacja ta utrzymywała się zaledwie kilka godzin i tylko na Rynku Dnia Następnego (kontraktuje się na nim dostawy na następny dzień), na którym aktywność odbiorców nie jest duża. Firmy preferują umowy terminowe, ze z góry ustaloną ceną. Dlatego jednorazowe wahnięcie stawek na rynku bieżącym nie przekłada się na ogólny poziom cen prądu w kraju.

Ujemne ceny energii nie oznaczają też większych zmian dla odbiorców indywidualnych, ponieważ korzystają oni z rozliczeń według taryfy. W dodatku w tym roku ceny dla gospodarstw domowych są zamrożone, a ceny dynamiczne (zmieniające się np. co godzina) dopiero mają nadejść. O tym, że w Polsce coraz trudniej przewidywać koszt zakupu energii, pisaliśmy w tekście Po ile w Polsce jest prąd, czyli cena cenie nierówna.

Pojawienie się cen ujemnych jest jednak pewnym wyznacznikiem tego, w jakim miejscu znajduje się polska energetyka. Im więcej odnawialnych źródeł energii, tym częściej mogą występować ceny ujemne, zwłaszcza wiosną i latem. W maju 2023 r. 30 proc. energii elektrycznej wyprodukowanej w Polsce pochodziło z OZE. Taka sytuacja przekłada się na ceny, bo zielona energia jest tańsza od tej ze źródeł konwencjonalnych. Na to, że transformacja energetyczna i zmiana miksu w kraju jest efektem zmian w miksie, zwracała uwagę m.in. Anna Trzeciakowska, pełnomocniczka rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.

Przeczytaj też: Taki potencjał mają polskie OZE

Do tego, co wydarzyło się w niedzielę na rynku energii, przyczyniły się także pogoda oraz długi weekend. W dni wolne Polacy i biznes odpoczywają, więc zapotrzebowanie na moc spada. Tymczasem dzięki korzystnej pogodzie OZE pracują z dużą mocą, a aktywności elektrowni węglowych nie da się ograniczyć poniżej ich tzw. minimów technicznych. W efekcie tworzy się nadwyżka dostępnej mocy i energii w systemie.

11 czerwca obyło się bez wyłączeń OZE (po środek ten trzeba było sięgnąć np. 23 kwietnia br.). Trzeba było jednak eksportować energię, by zbilansować system. Jak wynika z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych, tylko do Niemiec między godz. 11 a 16 z Polski popłynęło blisko 8,7 GWh energii.

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies