Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
PGE kupiła trzy farmy wiatrowe. Zapłaciła słony rachunek

Zablokowanie inwestycji w wiatraki na lądzie w kraju za sprawą tzw. zasady 10H zbiera żniwo. Finansowe

Polska Grupa Energetyczna, a konkretnie PGE Energia Odnawialna, sfinalizowała zakup trzech farm wiatrowych o łącznej mocy 84,2 MW. Wykupiła udziały w spółce Collfield Investments, która dotychczas była właścicielem farm Jóźwin (woj. wielkopolskie, 25,3 MW mocy), Radzyń (kujawsko-pomorskie, 36,9 MW) oraz Ścieki (łódzkie, 22 MW).

Przeczytaj też: Mamy w Polsce duży problem z przyłączaniem nowych OZE

PGE teraz ogłosiła finał akwizycji, wcześniej potrzebna była zgoda UOKiK. Jak chwaliła się w kwietniu spółka (wtedy ogłoszono zamiary), zakup tych trzech farm oznacza, że PGE będzie mieć łącznie 772 MW mocy zainstalowanej w farmach wiatrowych na lądzie. Tym samym PGE ma 10 proc. rynku onshore (lądowe farmy wiatrowe), bo w całym kraju moc turbin to ponad 7100 MW.

PGE zapłaciła za farmy 939 mln zł. W ramach transakcji przejęła też 180 mln zł gotówki na kontach Collfield Investments i jej spółek zależnych. Po odliczeniu wychodzi na to, że wartość transakcji netto to około 759 mln zł. To oznacza, że w ramach tej transakcji za każdy kupowany megawat mocy wiatrowej PGE zapłaciła ponad 9 mln zł.

Przeczytaj też: Rozwój morskich wiatraków pod znakiem zapytania

W opublikowanym w ostatnich dniach raporcie „Polska energetyka wiatrowa 4.0” oszacowano, że łączne nakłady inwestycyjne na 1 MW mocy zainstalowanej w Polsce wynoszą około 7,1 mln zł. Na tę kwotę składa się zakup projektu, okablowanie, budowa i instalacja samej turbiny. PGE, kupując gotowe farmy, zapłaciła więc za każdy megawat mocy o około 2 miliony złotych więcej niż wynosiła średnia z transakcji zawieranych na rynku w ub.r.

Jednak nie można pominąć faktu, że największa z farm, które kupiła PGE, jest jedną z najlepszych elektrowni wiatrowych w Polsce. Jej produktywność przekracza 40 proc. i jest zbliżona do tej, jaką osiągają turbiny wiatrowe na morzu. Dodatkowo wszystkie trzy farmy nabyte od Collfield mają zapewnione długoterminowe kontrakty na sprzedaż energii. To silne atuty, które mogły wpłynąć na końcową cenę.

Wiadomo jednak, że państwowe spółki mogłyby taniej nabywać projekty OZE, gdyby nie polskie regulacje. Wysokie koszty rozwoju i budowy farm wiatrowych w Polsce wymusza m.in. zasada 10H, która blokuje inwestycje na 99 proc. obszaru polski. Duże koncerny nie miały jak inwestować w farmy wiatrowe, więc chcąc dywersyfikować swoje źródła wytwórcze, są zmuszone do akwizycji. Jeszcze w 2022 roku roku sytuacja podmiotów zainteresowanych turbinami może się zmienić. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapewniało, że do połowy 2022 r. projekt liberalizujący przepisy dla wiatraków trafi przynajmniej do Sejmu.

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies