Ostatni sezon grzewczy pod względem jakości powietrza w Polsce był najlepszy od pięciu lat – wynika z analizy przeprowadzonej przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Spadły stężenia dla dwutlenku siarki, pyłu zawieszonego PM10 i PM2,5 oraz benzoapirenu. To dobra wiadomość – w związku z kryzysem energetycznym istniały obawy, że walka ze smogiem może stracić na znaczeniu.

Przeczytaj też: Wrócił bilet za 49 euro. Zostanie w Niemczech na dłużej

Choć odnotowano poprawę, to nie we wszystkich obszarach. Przykładowo stężenia siarki powróciły do poziomu z sezonu grzewczego 2019/2020. Nieznaczny był też spadek PM2,5 w porównaniu z ubiegłym rokiem. Znaczenie ma też fakt, że po wybuchu pandemii (okres 2020/2021) wskaźniki wystrzeliły w górę. Wyniki z ostatnich lat prezentuje poniższa grafika.

Za poprawę jakości powietrza odpowiedzialna jest także pogoda i jak zauważa GIOŚ, to ona pomogła w minionym sezonie grzewczym. Zima była łagodna, a styczeń określono nawet jako „ekstremalnie ciepły”. Ograniczyło to krajowe zapotrzebowanie na ogrzewanie, a w efekcie – powstało mniej zanieczyszczeń.

„Zaobserwowana istotna poprawa jakości powietrza w ostatnim sezonie grzewczym jest skumulowanym efektem sprzyjających warunków meteorologicznych i efektów realizacji działań na rzecz redukcji emisji zanieczyszczeń do powietrza określonych m.in. w programach ochrony powietrza” – podsumowuje GIOŚ.

Przeczytaj też: „Żałosna”. Sekretarz generalny ONZ o reakcji na kryzys klimatyczny

Stonowane stanowisko inspektoratu, który nie ogłasza przełomu, nie dziwi. Smog – co wykazały niedawno Polski Alarm Smogowy i organizacja Heal – nadal dusi polskie miejscowości. Pomimo stopniowej poprawy jakości powietrza, zaledwie 30 miejscowości na 211 objętych monitoringiem, spełniło normy wytyczone przez Światową Organizację Zdrowia. Wykazano także, że w wielu miejscach były problemy ze smogiem, choć w ostatnim okresie grzewczym było 20 proc. mniej dni, które sprzyjałyby jego powstawaniu.

Fot. Jar.ciurus, CC BY-SA 3.0 PL, via Wikimedia Commons