Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Ciemne chmury nad fotowoltaiką. Jest ekologiczna, ale może być bardzo nieetyczna

Rozwija się spór wokół mniejszości ujgurskiej, który może uderzyć w rynek OZE. Chiny nie zamierzają w tej kwestii ustępować. Czy Zachód powinien nadal przymykać oczy na to, co dzieje się w regionie Sinciang?

2020 rok był świetny dla OZE, o czym możesz przeczytać w serwisie green-news.pl. Duża w tym zasługa Chin, które w samej fotowoltaice oddały do użytku 49 GW mocy (dla porównania w przypadku USA było to 15 GW). Państwo Środka jest też wielkim producentem paneli, które instalowane są na całym świecie. Wokół tej produkcji zrobiło się ostatnio głośno za sprawą amerykańskich mediów, m.in. The Wall Street Journal oraz New York Post. Zwracają one uwagę na powiązanie branży fotowoltaicznej z możliwym prześladowaniem Ujgurów.

Przeczytaj też: Początek końca lotów na krótkich dystansach?

Rośnie zainteresowanie świata kwestią mniejszości ujgurskiej w Chinach. Można właściwie powiedzieć, że Zachód w końcu przestał przymykać oko na humanitarny problem w tej części świata. Monitorujący sprawę dziennikarze oraz organizacje pozarządowe donoszą, że licząca około 10 mln osób grupa etniczna, której członkowie wyznają islam, jest poddawana represjom przez chińskie władze. Pojawiają się doniesienia o gwałtach, torturach, przymusowej sterylizacji, ale też obozach reedukacyjnych, które na Zachodzie nazywane są czasem koncentracyjnymi, a w samych Chinach ośrodkami kształcenia zawodowego.

Mniejszość ujgurska zamieszkuje przede wszystkim region Sinciangu – rozległy obszar w zachodniej części Państwa Środka. Uprawiana jest tam m.in. bawełna i to w ilościach mających duży wpływ na globalny rynek tego surowca. I to właśnie na polach bawełny rzesze Ujgurów są, według doniesień, wykorzystywane jako robotnicy przymusowi. W tym kontekście do tablicy wywoływane są wielkie marki modowe, oskarżane o czerpanie korzyści z niemoralnej działalności. Część z nich zareagowała i postanowiła zrezygnować z bawełny pochodzącej z regionu Sinciang. Spotkało się to oczywiście z reakcją chińskich władz, które wezwały swoich obywateli do bojkotu wybranych firm i marek.

Przeczytaj też: Największy inwestor świata wyda miliardy na zielone projekty

Kolejną branżą, która może doznać zawirowań w związku z prześladowaniem Ujgurów, jest fotowoltaika. Dzieje się tak za sprawą polikrzemu, czyli postaci krzemu o wysokiej czystości. Surowiec ten jest wykorzystywany do produkcji paneli słonecznych i w znacznej mierze (nawet w około 40 proc.) pochodzi z Sinciangu. Pojawiają się doniesienia, że i w tym przypadku Ujgurzy mogą być zmuszani do pracy. Nie można wykluczać, że USA czy państwa Europy Zachodniej wprowadzą ograniczenia w imporcie tego surowca lub wytworzonych z niego produktów. A to oznaczałoby poważny cios dla fotowoltaiki.

Dlatego gracze z tego sektora szukają alternatywy dla „nieetycznego” polikrzemu. Stwierdzenie, czy surowiec z zachodnich Chin można uznać za wolny od działań niezgodnych z prawem, jest praktycznie niemożliwe z uwagi na brak przejrzystości ze strony władz w Pekinie. Te ostatnie stawiają sprawę jasno: jeśli zachodni gracze z rynku fotowoltaicznego nie będą chcieli robić interesów z Chinami, to stracą. W negatywnym scenariuszu firmy i państwa staną zatem przed dylematem: wspierać brudną energetykę konwencjonalną, przyczyniającą się do katastrofy klimatycznej, czy fotowoltaikę, która może być okupiona wielkim ludzkim cierpieniem?

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies