Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Gwałt na Amazonii. Zielone płuca Ziemi w ogniu

Odkąd w Brazylii do władzy doszedł prawicowy populista Jair Bolsonaro, największy las deszczowy na Ziemi znika w niespotykanym dotychczas tempie. Winne są wycinki i pożary

Na naszych oczach znikają zielone płuca świata, jak nazywa się amazońską dżunglę. Nie jest to jednak nowa sprawa las intensywnie płonie już od trzech tygodni, a od początku 2019 roku zanotowano w nim niemal 73 tys. dzikich, niekontrolowanych pożarów.

Zanim Amazonię zaczął trawić pożar, wycinano ją w pień przede wszystkim w Brazylii, na której terytorium znajduje się jej znakomita większość. W niewyjaśnionych okolicznościach umierali lub ginęli też działający na rzecz jej ochrony działacze, reprezentujący rdzenną ludność.

Przeczytaj też: Tak człowiek niszczy planetę

21 sierpnia najpopularniejszym hashtagiem na Twitterze był #PrayforAmazonia. Fakt, iż tym razem kłęby dymu dotarły do samego Sao Paolo i rozprzestrzeniają się już zarówno nad Atlantykiem, jak i nad Pacyfikiem, wywołał oburzenie części dziennikarzy, obrońców przyrody oraz zwykłych internautów. Tym większe, że Jair Bolsonaro stwierdził, że las deszczowy podpaliły brazylijskie organizacje ekologiczne chcące mu zaszkodzić. Oskarżeniom stanowczo zaprzeczył szef WWF w Brazylii. Jednak zaskoczenie wszystkich protestujących grup jest co najmniej dziwne, gdyż Bolsonaro robi dokładnie to, co zapowiadał jeszcze w trakcie kampanii wyborczej – pozwala na niszczenie płuc świata po to, by brazylijscy rolnicy zyskali nowe tereny pod uprawy.

Spisek przeciwko Brazylii?

Przypomnijmy, że wybrany w październiku 2018 roku na prezydenta piątego największego państwa na świecie Jair Bolsonaro podobnie jak Donald Trump nie wierzy w globalne ocieplenie, a nacisk innych państw na ochronę Amazonii nazywa spiskiem mającym na celu osłabienie gospodarki Brazylii. Wówczas obiecał likwidację ministerstwa środowiska i wcielenie jego struktur do ministerstwa rolnictwa. Wprawdzie tego nie zrobił, jednak powierzył je Ricardo Sallesowi, który ma na swoim koncie wyrok brazylijskiego sądu za przestępstwa związane z działaniami przeciwko środowisku naturalnemu, których dopuścił się w trakcie pełnienia funkcji publicznych.

Przeczytaj też: innogy deklaruje, że zmniejszy wpływ na środowisko

Bolsonaro znacznie osłabił kompetencje ministerstwa. Przeprowadził także kilka innych zmian administracyjnych mających na celu przejęcie kontroli nad instytucjami zajmującymi się ochroną środowiska. Do najważniejszych z nich należy przesunięcie kompetencji wyznaczania terenów zamieszkałych przez ludność rdzenną Amazonii z ministerstwa sprawiedliwości do ministerstwa rolnictwa, odebranie niezależności FUNAI, a więc Fundacji Narodowej ds. Ludności Rdzennej, czy pozbawienie na początku sierpnia stanowiska dyrektora INPE (Narodowy Instytut Badań Specjalistycznych) Ricardo Osolvo Galvao za to, że ten ujawnił informacje pokazujące zastraszający poziom deforestracji Amazonii. Wreszcie ostatecznym potwierdzeniem stosunku Bolsonaro do środowiska naturalnego może być odwołanie przez niego szczytu klimatycznego COP25, który miał odbyć się w Brazylii, a ostatecznie odbędzie się w Chile. W relacji brytyjskiej gazety The Guardian widać, jak brazylisjki minister Ricardo Salles został wigwizdany podczas kończącej się dzisiaj konferencji klimatycznej w Salwadorze (Caribbean Climate Week conference in Salvador).

Krajobraz po bitwie

Szacuje się, że odkąd Bolsonaro został prezydentem, deforestracja lasu deszczowego postępuje na dotychczas niespotykaną skalę. Z powierzchni Ziemi zniknęło już około 3000 km kwadratowych puszczy tylko w samej Brazylii. To zaś oznacza, że dziennie wycinanany jest las o powierzchni trzech boisk do piłki nożnej. Poziom nielegalnej wycinki w czerwcu 2019 roku wzrósł o niemal 90 proc. w porównaniu z tym samym okresem ub.r. Wszystko dzieje się za cichym przyzwoleniem Bolsonaro, który obiecał obszarnikom, rolnikom i górnikom, że nie będzie jak dotychczas żadnych przeszkód w „skomercjalizowaniu” Amazonii.

Przeczytaj też: Ta dieta jest dobra i dla Ciebie, i dla planety

W tym roku zarejestrowano również rekordową liczbę pożarów, które są wynikiem nielegalnego wypalania lasu, aby przygotować ziemię pod uprawy czy nowe kopalnie. Nawet biorąc pod uwagę panującą obecnie porę suchą, poziom ten jest nieporównywalny do lat ubiegłych. Najbardziej dotkniętym ostatnimi pożarami stanem Brazylii jest Mato Grosso, a łącznie pochłonęły już one 500 tys. hektarów puszczy i rozprzestrzeniły się na teren Boliwii.

Winny nie tylko Bolsonaro

W całym szumie medialnym szerzej publiczności umyka jednak fakt, że nie tylko prezydent Brazylii wycina Amazonię. Nie lepiej jest w sąsiadujących z nią krajach, chociaż skala karczowania dziewiczego lasu u sąsiadów Brazylii jest mniejsza. Kolejnym państwem Ameryki Południowej na niechlubnej liście niszczycieli płuc świata jest Kolumbia. W latach 2017-2018 skala wycinki wrosła o 10 proc. w stosunku do roku ubiegłego. To właśnie w 2016 roku doszło do podpisania porozumienia między rządem Kolumbii, a komunistyczną partyzantką FARC terroryzującą kraj i właśnie wówczas las zaczął znikać. Warto dodać, że jednym z głównych źródeł dochodu FARC-u prócz handlu narkotykami jest wydobycie i sprzedaż złota. Te natomiast partyzanci pozyskują z nielegalnie powstających na terenie kolumbijskiej Amazonii kopalń.

Deforestracja największego lasu deszczowego na świecie postępuje również w Boliwii, zwłaszcza w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Kraj karczuje puszczę, po to by pozyskać więcej ziem pod uprawę rolniczą. Podobnie sytuacja ma się w Peru, gdzie poziom nielegalnej wycinki skoczył w ciągu ostatnich 3 lat, w związku z rozwojem zabronionych prawem upraw liści koki i powstawaniem nielegalnych kopalń złota.

Przeczytaj też: 1 proc. gruntów wystarczy, by zaopatrzyć ludzi w prąd

Gdy jednak w Brazylii degradacja Amazonii jest świadomą polityką, w pozostałych krajach wynika ona raczej z powodu braku odpowiednich działań zapobiegających temu procederowi. A jest on po prostu opłacalny i dlatego tak trudno go powstrzymać. Ofiarą chciwości człowieka pada nie tylko las deszczowy, ale również rdzenna ludność, która stara się bronić swojego domu. W każdym z krajów już od lat dochodzi do tajemniczych śmierci i zaginięć liderów lokalnych społeczności, tak jak miało to miejsce 30 lipca w Brazylii, gdzie zamordowano jednego z nich - Emyra Wajãpi. Niestety podobne zbrodnie bardzo rzadko udaje się wyjaśnić, a członkowie plemion zamieszkujących Amazonię przeważnie giną z rąk latyfundystów, dla których stanowią przeszkodę w rozwoju biznesu.

Dramatyczne skutki

Ze względu na to, że Amazonia jest jednym z kluczowych ziemskich ekosystemów, skutki jej wylesiania mogą być dla planety dramatyczne. Puszcza absorbuje około 20 procent ziemskiej produkcji dwutlenku węgla, co ma niebagatelne znaczenie w dobie katastrofy klimatycznej. Jej znikanie spowoduje susze nie tylko na terenie samego lasu, ale i poza nim, a co za tym idzie ogromne straty dla rolnictwa. A jeżeli już deszcz się pojawi, może spowodować powodzie i podtopienia, bo zniknie las, który dotychczas absorbował nadwyżki wody.

Wraz z dżunglą znikną żyjące w niej zwierzęta, ale nie tylko. Mało kto z nas zdaje sobie sprawę, ale niemal 90 procent ludzkich chorób jest leczonych przy wykorzystaniu leków powstających na bazie tego, co można znaleźć właśnie w Amazonii – m.in. roślin. Wreszcie, wbrew temu co wydaje się wielu krótkowzrocznym politykom, wycinka lasu deszczowego nie przyniesie wcale zysków finansowych a same straty. Dziesiątki tysięcy ludzi będzie cierpieć głód z powodu nasilających się susz i pożarów, a co za tym idzie brakiem żywności. Rozmiary i koszty klęsk żywiołowych spowodowanych zniknięciem największego lasu deszczowego na ziemi mogą być większe, niż założono to w najczarniejszych scenariuszach.

Czyja jest Amazonia?

Odpowiedź na to pytanie może ostatecznie zdecydować o przyszłości płuc świata. Prezydent Jair Bolsonaro odpierając ostatnio międzynarodową krytykę, która spadła na niego za bezpardonowe karczowanie puszczy, stwierdził, że Amazonia należy do Brazylii, a światu nic do tego, co z nią robi. Trudno jednak zgodzić się takim podejściem, wziąwszy pod uwagę, jakie ma ona znaczenie dla równowagi klimatycznej całego świata. W odpowiedzi na politykę brazylijskiego populisty Norwegia i Niemcy postanowiły zawiesić wpłaty do zawiadywanego przez Brazylię Funduszu Amazońskiego. Jair Bolsonaro stwierdził jednak, że nie bardzo przejmuje się krokiem podjętym przez europejskich partnerów.

Wziąwszy pod uwagę, że Amazonia jest wypalana dla zysku, jedyną skuteczną metodą walki z tym procederem wydają się w tym momencie solidarne działania, polegające chociażby na zaprzestaniu kupowania i importu towarów wytworzonych ze szkodą dla lasu deszczowego. Brazylia jest drugim największym producentem soi na świecie, którą uprawia m.in. na terenach wykarczowanej puszczy. Zaprzestanie jej kupna, jak i nałożenie sankcji na inne brazylijskie produkty z pewnością zmiękczyłoby stanowisko Jaira Bolsonaro i byłoby realną formą pokazującą, że Amazonia to nie tylko las należący do Brazylii. Póki co można podpisać petycję skierowaną do prezydenta Kolumbii Ivana Duque, żeby podjął działania na rzecz ugaszenia pożaru i rekonstrukcji puszczy.

KATEGORIA
EKOLOGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies