Hiszpański koncern ubraniowy Inditex zapowiada nowe cele w zakresie ochrony środowiska. Ale czy współczesna moda może być w ogóle eko?
Koncern Inditex, właściciel marek takich jak Zara, Massimo Dutti, Bershka, Pull&Bear i Uterqüe, przedstawił w ostatnich dniach nowe plany zrównoważonego rozwoju. Od 2025 roku wszystkie trafiające do sprzedaży ubrania bawełniane, lniane i poliestrowe mają być organiczne, przyjazne dla środowiska, lub pochodzić z recyklingu.
Już w przyszłym roku z żadnym ze sklepów Inditeksu nie kupicie rzeczy zapakowanych w foliową torebkę. Również w 2020 r. wszystkie sklepy grupy zostaną wyposażone w pojemniki do zbierania odzieży używanej w celu ponownego wykorzystania, recyklingu lub na cele charytatywne (w niektórych już dzisiaj można je znaleźć).
Jak powiedział prezes Inditex, Pablo Isla, zbiórka odzieży to jeden z elementów dążenia do gospodarki o obiegu zamkniętym. Program zbierania używanych ubrań Inditex prowadzi na razie w 24 krajach. Dotychczas zebrano 34 tys. ton odzieży, obuwia i akcesoriów.
Firma chce też, by od 2023 roku plastik jednorazowego użytku został wycofany z użytku. W tym samym czasie grupa chce być zasilana w 80 proc. energią z odnawialnych źródeł.
Kolejnym podjętym przez koncern zobowiązaniem jest zaangażowanie w opracowanie nowych metod recyklingu ubrań. Inditex zapowiedział rozszerzenie umowy o współpracy z jedną najsłynniejszych na świecie uczelni technicznych - Massachusetts Institute of Technology (MIT).
Cały problem w tym, że model biznesowy marek takich jak Zara nigdy nie będzie zrównoważony. Nie istnieje żadna tkanina w pełni przyjazna dla środowiska. Cały model biznesowy koncernów takich jak Inditex jest oparty na koncepcji fast-fashion, czyli „szybka moda”. Chodzi w nim o szybką konsumpcję i praktycznie nieograniczony wzrost. Tymczasem ludzkość zużywa zasoby świata w tempie szybszym niż są w stanie one zostać odtworzone. W związku z tym na dłuższą metę jedynym sposobem może okazać się ograniczanie produkcji i konsumpcji, bazowanie na świadomych wyborach.